poniedziałek, 24 października 2011

W kontekście niedzielnej Ewangelii i homilii…

    Na drzwiach naszego kościoła zostało umieszczone hasło: ZŁO DOBREM ZWYCIĘŻAJ! Słowa dobrze znane, ale jak ich treść przekłada się na nasze życie? Otóż to! Gdyby się przekładały, nie byłoby złości, nienawiści, etc. etc. … Ciągle mam w żywej pamięci profanację krzyża i figury Matki Bożej w Rzymie oraz inne dzieła nienawiści…
Tymczasem w niedzielnej Ewangelii słyszymy po raz kolejny o miłości do Boga i drugiego człowieka… Miłość… jakże została spłycona jej wartość, jej sens! Jak to pojęcie się zdewaluowało…  Przed laty Piotr Szczepanik śpiewał: Kochać, jak to łatwo powiedzieć… Powiedzieć istotnie łatwo, trwać w niej – znacznie trudniej!
W kontekście niedzielnej Ewangelii nasuwają się niezliczone refleksje i pytania o tę miłość w naszym życiu… Jaka jest? Czy w ogóle jest? Czy umiem ją uzewnętrznić wobec drugiego człowieka – również tego, który mówi złe słowa, wcale nie jest miły, który krzywdzi, odbiera radość życia, niszczy… No, właśnie! A Jezus uparcie woła: Miłuj bliźniego, jak siebie samego!  
Trudna sprawa! Bardzo trudna, ale możliwa do wykonania… Tak myślę! Bo przecież każdy z nas pragnie być kochany lub przynajmniej akceptowany – ze swymi ułomnościami, wadami, przyzwyczajeniami… Jeżeli oczekujemy wiele, to sami też musimy ofiarować wiele…
Z pomocą zawsze przychodzi nam św. Paweł. Zachwycamy się jego słowami o miłości, gorzej jest chyba z ich urzeczywistnieniem!
Miłość na pewno nie jest łatwa, wręcz przeciwnie – jest bardzo trudna!!! Spłycona – nie jest miłością, ale nikłym jej cieniem…
Myślę, że warto bardziej zagłębić się w słowa Chrystusa… On pomoże! Odwołam się do usłyszanej niedzielnej homilii i powtórzę za ks. Krzysztofem słowa św. Augustyna: Mam kochać Pana Boga nie mglistym uczuciem, ale jasnym wyborem!  
Jestem przekonana, że jeżeli się zdecydujemy na miłość Boga (z jego wszystkimi przykazaniami!), to łatwiej będzie nam kochać drugiego człowieka… ON nam pomoże zwyciężać zło dobrem i nauczy najprawdziwszej miłości!
    Jeżeli Jezus stanie się naszą największą miłością, to wtedy będziemy silni i uniesiemy każdy krzyż. Wierzę w to!!!

Ps. Pewnie „usłyszę”, co ja wypisuję na moim blogu… Piszę o tym, co czuję i myślę;  bardzo chętnie wymieniłabym poglądy na powyższy temat, bo o miłości (nie tylko w relacji damsko - męskiej, ale tej znacznie szerzej pojętej) można mówić nieskończenie, to przecież ona trzyma nas przy życiu, prawda?!