środa, 31 stycznia 2024

😢 Matka Teresa UJAWNIŁA to Przed Śmiercią | Czy Matka Teresa nie była św...

Wsłuchajmy się w te refleksje:

 

*„Aby statek naszego życia stał się lżejszy, Wielki Post nakłania nas, byśmy wyrzucili w morze ładunek naszych grzechów. Być może trzeba będzie wyrzucić za burtę rzeczy najcenniejsze dla nas w naszym życiu, które zbyt wiele ważą i utrudniają nam dążenie do świętości: pychę, samowystarczalność, nieuczciwe i zepsute życie, religijną letniość i obojętność na sprawy Boga, niedbałość w zagłębianiu i zrozumieniu tajemnic chrześcijańskich.(Robert Sarah, W drodze do Niniwy)

*Krzyż jest miejscem przebaczenia i pojednania.” (Robert Sarah W drodze do Niniwy)

*„Modlitwa ofiarowana w nocy jest bardzo potężna, bardziej niż ta ofiarowana za dnia. Dlatego wszyscy sprawiedliwi modlili się w nocy, walcząc z ociężałością swego ciała i słodyczą snu. Z tego powodu szatan lęka się trudu czuwania i używa wszelkich sposobów, żeby udręczyć ascetów, tak jak to było z Antonim Wielkim, z błogosławionym Pawłem, z Arseniuszem i innymi Ojcami Egiptu. Święci usilnie jednak trwali na czuwaniu i odnieśli triumf nad potęgą diabła. Jakiż pustelnik, nawet gdyby posiadł wszystkie pozostałe cnoty, nie zostałby uznany za nieużytecznego, gdyby zaniedbał ten trud? Czuwanie jest bowiem światłem sumienia, wywyższa ducha, skupia myśli, dzięki niemu intelekt unosi się i wpatruje w rzeczy duchowe, przez modlitwę zaś odmładza się i jaśnieje wielkim blaskiem.” (Robert Sarah, Moc milczenia)

*„Łatwe słowo i pospolity obraz rządzą dzisiaj życiem wielu ludzi. Mam poczucie, że współczesny człowiek nie umie powstrzymać nieprzerwanego potoku napuszonego, fałszywie moralizatorskiego słowa i bulimicznej potrzeby podrobionych ikon. Ludziom Zachodu milczenie warg wydaje się niemożliwe. Środki przekazu kuszą jednak także społeczeństwa afrykańskie i azjatyckie, popychając je do zagubienia się w bujnej dżungli słów, obrazów i hałasów. Świecące ekrany potrzebują gargantuicznych ilości pokarmu, żeby zapewnić ludzkości rozrywkę i zniszczyć sumienia. Fakt milczenia przybiera pozory słabości, ignorancji albo braku woli. We współczesnym systemie człowiek milczący staje się kimś, kto nie umie się bronić. Przeciwnie, ten, kto jest uznawany za silnego, jest człowiekiem słów. Miażdży i topi drugiego w potokach swojej wymowy.” (Robert Sarah, Moc milczenia)

*„Kiedy kogoś kochamy, nie patrzymy tylko na to, co on daje; patrzymy na to, czym jest; nie patrzymy tylko na to, co trzyma w rękach, patrzymy na jego twarz, blask, promienność, którą roztacza wokół.” (Robert Sarah, W drodze do Niniwy)

*„Bliźni bowiem nigdy nie jest kimś, kto przeszkadza, intruzem, który zakłóca nasz spokój. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób go w sobie nosimy. Na którym piętrze nas samych zamieszkuje? Czy uważamy go za dar od Boga?” (Robert Sarah, W drodze do Niniwy)

 

Wpis: 31 stycznia godz. 10:30

wtorek, 30 stycznia 2024

 

Wybrane myśli ks. kardynała Roberta Saraha 

o Kościele

„Gdy więź między Bogiem a chrześcijanami traci smak, Kościół się wtedy banalizuje, staje się światowy i psuje tak dalece, że traci swą pierwotną naturę. Bez Boga stwarzamy bowiem Kościół na nasz obraz, dla naszych małych potrzeb. Wtedy Kościołem włada moda, a pojęcie sacrum staje się formą przestarzałej kuracji. Tak samo jest z liturgią. Jeśli człowiek zamierza dostosować liturgię do swojej epoki, przeobrazić ją zależnie od okoliczności, Boży kult obumiera. (…)

Historia pokazuje, że kryzysu Kościoła nigdy nie można oddzielić od kryzysu Boga. Bez Boga Kościół zanika, jak ciało odcięte od oświecającego je światła. Charakterystyczne dla czasów, w których żyjemy, jest to, że często tracimy świadomość istnienia nadprzyrodzonej więzi między Chrystusem a Kościołem. (…) Musimy dalej budować Kościół, jakiego chciał Syn Boży, a nie Kościół kształtowany przez nasze pragnienia dyktowane okolicznościami.

Największą  trudnością dla ludzi nie jest wiara w to, czego naucza Kościół w dziedzinie moralności. Dla świata najtrudniejsza jest wiara w Boga i w Jego Syna Jedynego. Nieobecność Boga w naszym życiu jest coraz bardziej tragiczna. Wolą soboru było przywrócenie Bogu pierwszeństwa. (…)

Stałą pracę nad sobą musimy połączyć z modlitwą. Kościół istnieje tylko po to, żeby adorować i się modlić. Ci, którzy są krwią i sercem Kościoła, muszą się modlić, inaczej wysuszą całe ciało instytucji upragnionej przez Chrystusa.

Prawdziwym skarbem jest nasza przyjaźń z Bogiem.” (Kard, Robert Sarah, fragm. książki „Bóg albo nic”. Podałam za: miesięcznik Różaniec, nr 1/2024)

 

Wpis: 30 stycznia godz. 9:45

poniedziałek, 29 stycznia 2024

Nadzieja

Gdy tylko słonko wyjrzy zza chmur,

gdy rozjaśni obłoki

i pomaluje różową farbą,

gdy kos zaśpiewa hymn uwielbienia

na cześć Pana,

gdy gromada wróbli zaćwierka od rana…

Gdy porannym pacierzem pochwalisz Boga,

gdy powierzysz Mu troski,

i ufnie spojrzysz w przyjazne oczy,

radośniejsza staje się droga

każdego dnia.

 

W sercu robi się cieplej i jaśniej,

na usta cisną się dobre słowa…

I wtedy mówisz sobie po cichu:

Może by tak zacząć wszystko od nowa?

Z nadzieją w sercu, z ufnością wielką,

na przekór złym ludziom,

wbrew klęskom wszelkim1

 

To nie ułuda!

Spróbuj – zobaczysz!

Może się uda?!


Wpis: 29 stycznia godz. 9:50 

niedziela, 28 stycznia 2024

W imieniny św. Tomasza z Akwinu

 

Tradycyjnie już w tym dniu przypominam dziesięć próśb skierowanych do Boga, umieszczonych na grobie św. Tomasza. Są bowiem uniwersalne, odpowiednie dla każdego, niezależnie od wieku, statusu społecznego i jakiejkolwiek przynależności! Warto je sobie przypominać, by wciąż doskonalić swoje wnętrze!

  Oto one…

*Panie, Ty wiesz lepiej, aniżeli ja sam, że starzeję się i pewnego dnia będę stary.

*Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.

*Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.

*Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym. Czynnym, lecz nie narzucającym się. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam. Ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół.

*Wyzwól mój umysł od niekończącego się brnięcia w szczegóły i dodaj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy. Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień - w miarę, jak ich przybywa, a chęć ich wyliczania staje się z upływem lat coraz słodsza.

*Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach, ale daj mi cierpliwość wysłuchiwania ich.

*Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę o większą pokorę i mniej niezachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi. Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasem mogę się mylić.

*Zachowaj mnie dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać. Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy to jeden ze szczytów osiągnięć szatana.

*Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach  i niespodziewanych zalet w ludziach… Daj, Panie, łaskę mówienia im o tym…


Wpis: 28 stycznia godz. 9:00 

sobota, 27 stycznia 2024

 „Uczestnictwo w Eucharystii jest okazją,

by spożyć, przyjąć duchowe dary.

Od tej chwili On w nas żyje i działa.

Sprawia, że owocujemy.”

(Ks. Wojciech Przybylski)


piątek, 26 stycznia 2024

 

Orędzie Matki Bożej

przekazane w Medjugorje  25 stycznia 2024:

 „Drogie dzieci!

Niech ten czas będzie czasem modlitwy''.

 

Wpis: 26 stycznia godz. 9:55

środa, 24 stycznia 2024

Pan Jezus mówi do Alicji i do każdego z nas:

 

*Ufaj Mojemu słowu i Moim obietnicom, że spełniam prośby – choć często inaczej niż oczekujesz. Inaczej, to znaczy dużo lepiej niż pozwala przewidzieć ludzka wyobraźnia.

*Bądź ostrożna(-y) w sądach i sprawach, i o ludziach, bo nigdy nie znasz całej prawdy.

*Ja nie oczekuję od ciebie twoich czynów, ale twojej miłości. Miłość możesz mi dać zawsze – niezależnie od sytuacji zewnętrznej i twego samopoczucia.

*Usługiwać możesz Mi, usługując bliźnim twoim sercem i dłońmi – wtedy gdy dane jest ci być wśród nich i wtedy gdy przedstawieni są twej duszy przez Ducha Mego.

*Całą troskę i wysiłek wkładaj w to, aby serce twoje było we Mnie i bym Ja mógł dzięki temu twoim sercem kierować.

*W każdej chwili trzeba troszczyć się o godne miejsce dla Boga w sercu swoim.

poniedziałek, 22 stycznia 2024

Warto przeczytać o bohaterskim kapłanie. Antonim Baraniaku!

 

Pan Prezydent Andrzej Duda 

na sesji naukowej upamiętniającej 

śp. Księdza arcybiskupa Antoniego Baraniaka – 

6 października 2017 roku w Belwederze:

Eminencjo, Księże Kardynale, Ekscelencje, Księża Arcybiskupi, Ekscelencje, Księża Biskupi, Czcigodni Księża, Wszyscy Dostojni Przybyli Goście!

Bardzo dziękuję za to, że w obecności tak dostojnych przedstawicieli polskiego Kościoła ta sesja, konferencja na temat postaci księdza arcybiskupa Antoniego Baraniaka, odbywa się właśnie tutaj, w Belwederze. Cieszę się bardzo, bo nie mam żadnych wątpliwości, że ksiądz arcybiskup – postać w szerokiej przestrzeni publicznej nieco zapomniana, przemilczana – jest podnoszony dzisiaj właśnie w tej przestrzeni do rangi jednego z najważniejszych bohaterów Polski w tym stuleciu Rzeczypospolitej odrodzonej po 1918 roku. Bo sądzę, że księdza arcybiskupa do jednych z największych postaci patriotycznych, bohaterskich Rzeczypospolitej po 1918 roku można zaliczyć po 1918, bo urodził się przecież w roku 1904, więc w 1918 miał dopiero 14 lat.

Wyszedł z bardzo religijnego domu, odebrawszy jak na możliwości rodziców bardzo staranne wychowanie. Ukończył szkołę salezjańską i postanowił się związać ze Zgromadzeniem Księży Salezjanów z misją niesioną przez to zgromadzenie: misją opieki nad młodzieżą, zwłaszcza nad młodzieżą trudną. Szybko rozpoznano, że jest to zdolny młody człowiek, że jest to postać jak na swój rocznik wybitna.

W 1921 roku zdecydował się już związać życie, swoją pracę i posługę duszpasterską z salezjanami. W związku z tym w 1927 roku został oddelegowany na studia do Rzymu, co oczywiście było już pierwszą szansą, jaką otrzymał, i świadectwem docenienia go jako postaci, osobowości, jako człowieka, który w przyszłości może wiele znaczyć dla zgromadzenia, dla polskiego Kościoła, dla Kościoła w ogóle. Tak jak to się zazwyczaj w Kościele dzieje, umie on wybrać tych, którzy rzeczywiście są zdolni, którzy są w stanie poprowadzić, są obdarzeni charyzmą, specyficznymi darami zesłanymi im przez Ducha Świętego. I tak właśnie z księdzem – wtedy jeszcze tylko księdzem – Antonim Baraniakiem było.

Wtedy właśnie, w czasie rzymskich studiów, został dostrzeżony przez wybitną postać polskiego Kościoła – przez księdza kardynała, ówczesnego prymasa Polski, Augusta Hlonda. I już wkrótce po zakończeniu studiów a stało się to w 1931 roku 1933 roku został sekretarzem prymasa Polski i wspierał go w wielkich dziełach, które ksiądz prymas wówczas realizował. A to przecież okres, gdy powstała Akcja Katolicka, gdy doszło na Jasnej Górze do [synodu] biskupów polskich więc są to czasy, gdy ta działalność była niezwykle aktywna i była to taka działalność, która rzeczywiście w Polsce zmierzała do wzmocnienia Kościoła, do budowy silnego społeczeństwa. Ksiądz Antoni Baraniak w tych wszystkich dziełach uczestniczył – nie tylko je obserwował, ale z całą pewnością jako sekretarz Księdza Prymasa aktywnie był w te dzieła włączony.

I gdy się patrzy na życie późniejszego księdza arcybiskupa, to osobiście podzieliłbym je na trzy okresy: pierwszy nazwałbym okresem przygotowania. Można go różnie liczyć, ale ja bym go liczył nawet do 1953 roku. Potem jest okres próby, a potem budowania.

Okres przygotowania z mojego punktu widzenia obejmuje również okres II wojny światowej i początek Polski po II wojnie światowej, kiedy to spotkali się w Polsce innej niż ta przed 1 września 1939 roku w Polsce, która nie była wolna, która powoli zaczynała zaciskać sznur na szyjach ludzi wierzących i polskiego Kościoła. W Polsce opanowanej przez nową, okrutną, zdradziecką ideologię, która chciała tworzyć nowego człowieka, niszcząc wszystkie dotychczasowe ideały i wartości. Jednym z tych ideałów była oczywiście wiara chrześcijańska, katolicka, w którą polski naród był tak głęboko wrośnięty. Komuniści podjęli próbę jej zniszczenia.

Ale jeszcze wcześniej ksiądz arcybiskup, wówczas sekretarz księdza prymasa, zdobył wielkie doświadczenie – widział niezwykłą rozterkę, życiową próbę księdza prymasa w 1939 roku, gdy zmagał się on z wątpliwościami, co ma robić jako pasterz polskiego Kościoła. Czy w Polsce napadniętej z jednej strony przez hitlerowskie Niemcy, a z drugiej strony przez Sowietów powinien pozostać razem z polskim społeczeństwem, razem z wiernymi?

Aczkolwiek nikt nie był wtedy w stanie przewidzieć, jak długo – bo mogłoby się okazać, że bardzo szybko tego wielkiego pasterza by zabrakło, jako że wrogowie, którzy napadli Polskę, wiedzieli, jaka jest jego wartość jako osoby i jaka jest jego wartość dla polskiego społeczeństwa, jaka to osobowość. Prawdopodobnie bardzo szybko by tę osobowość zniszczyli. Czy też tak jak był namawiany w bardzo zdecydowany sposób przez ówczesnego nuncjusza apostolskiego wyjechać do Rzymu i stamtąd starać się opiekować polskim Kościołem, stamtąd starać się jednak mimo wszystko, na ile się da, czuwać nad sytuacją w okupowanym kraju? Myślę, że było to wielkie doświadczenie także dla jego sekretarza – dla księdza Antoniego Baraniaka, który trwał przy księdzu prymasie.

Ksiądz prymas August Hlond podjął decyzję o wyjeździe do Rzymu, ale stamtąd prowadził bardzo aktywną działalność zmierzającą do ukazywania tego, co rzeczywiście w Polsce się dzieje, do wspierania i tych, którzy w Polsce byli, i tych, którzy z Polski uciekli przed niewolą, przed nawałą hitlerowską, niemiecką i sowiecką. Później z Rzymu razem ze swoim sekretarzem przeniósł się do Lourdes, gdzie nadal prowadził działalność. To cały czas było z jednej strony wsparcie duchowe, ale z drugiej także i działalność konspiracyjna. Działalność ryzykowna, bo prowadzona na terenach okupowanych – Francja też się znajdowała pod okupacją niemiecką. Zresztą nie ma co ukrywać - Niemcy polowali na księdza prymasa, wiedzieli o jego działalności i poszukiwali go cały czas. Skutek był taki, jak można przewidzieć – w końcu gestapo w 1944 roku księdza prymasa dopadło. Ale na szczęście nie udało im się dopaść sekretarza księdza prymasa, czyli bohatera naszego dzisiejszego spotkania, księdza Antoniego Baraniaka.

Ksiądz Antoni Baraniak kontynuował misję. Ze swoim patronem, ze swoim pasterzem spotkał się już po wojnie, w Rzymie, w maju 1945 roku, skąd wrócili do ojczyzny. I tu razem przez trzy lata działali. W 1948 roku ksiądz prymas przekazał niejako w spadku swojego sekretarza nowemu prymasowi Polski, księdzu arcybiskupowi Wyszyńskiemu prymasowi, którego później nazwaliśmy Prymasem Tysiąclecia. I okres, który w życiu księdza arcybiskupa Baraniaka nazwałem okresem próby, zbliżał się bardzo szybko w tej PRL-owskiej Polsce.

Już wtedy zaczęły się prześladowania księży, biskupów, już widać było, że wszystko to, co niesie w sobie niezależną myśl, że wszystko to, czemu droga jest wolna, niepodległa, suwerenna Rzeczpospolita, jest śmiertelnie zagrożone. Że komuniści prowadzeni przez Sowietów będą chcieli po prostu zniszczyć każdego niezależnie myślącego zniszczyć w sensie dosłownym, nie tylko w sensie psychicznym, nie tylko poprzez zmuszenie go do emigracji, ale zniszczyć również w sensie fizycznym krótko mówiąc: zabić.

Ale akcja toczy się szybko. W 1951 roku dla księdza Antoniego Baraniaka przychodzi sakra biskupia, zostaje sufraganem gnieźnieńskim, niemniej nadal wspiera księdza kardynała, nadal razem z nim realizuje misję. W 1952 roku ksiądz arcybiskup, prymas Polski, otrzymuje nominację kardynalską – no i to już stanęło ością w gardle komunistycznym władzom pewnie nie tylko w Polsce, ale pewnie przede wszystkim w Związku Sowieckim. W 1953 roku Ksiądz kardynał wraz ze swoim współpracownikiem, sekretarzem, swoim biskupem przybocznym – zostaje aresztowany.

Jak sam potem wspominał, nie wiedział, że jego przyjaciel, współpracownik, młody biskup Antoni Baraniak także został aresztowany razem z nim. Myślał, że nadal realizuje on swoją misję tu, w Warszawie na Miodowej, że wykonuje obowiązki, że pilnuje wszystkiego pod nieobecność pasterza polskiego Kościoła. Prawda była inna. Najdobitniej widoczna właśnie we wspomnieniach księdza kardynała, bo ksiądz arcybiskup niewiele o tamtych czasach mówił. I to, co dzisiaj wiemy, wiemy bardziej ze wspomnień świadków i z dokumentów, które się zachowały, niż z tego, co sam wspominał.

Ksiądz kardynał za to mówił, że teraz, z perspektywy czasu, widzi, że tak naprawdę ksiądz biskup Antoni Baraniak wziął na siebie całe okrucieństwo walki komunistów z polskim Kościołem, z duchowymi przywódcami polskiego Kościoła – wziął na siebie w sensie dosłownym, fizycznym. Bo jak mówił ksiądz kardynał, jemu samemu nie było łatwo w czasie internowania, w więzieniu ale też nikt się nad nim w sensie fizycznym nie znęcał. Natomiast ksiądz biskup Antoni Baraniak przeszedł piekło.

Gdy uświadomimy sobie, że tylko w mokotowskim więzieniu był zabierany na przesłuchanie 145 razy, że ponad 30 ubeków zajmowało się nim przez 27 miesięcy, to można sobie tylko wyobrazić nieprawdopodobny ogrom cierpienia, którego doświadczył.

Wyszedł z tego wszystkiego żywy oczywiście zmaltretowany, wyniszczony fizycznie, ale nie duchowo. Udało mu się to chyba tylko z jednego powodu: myślę, że przez cały czas prowadziła go Matka Najświętsza, której się powierzył. W ciemnych celach mokotowskiego więzienia, gdzie często leżał nago na posadzce, a po ścianach lała się woda, myślę, że przetrwał właśnie tylko dlatego, że oddał się całkowicie w opiekę Matce Najświętszej i Panu Jezusowi uratowała go wiara.

To trudne do opowiedzenia i trudne do uwierzenia, ale wszyscy byli pewni włącznie ze śp. księdzem kardynałem, prymasem Stefanem Wyszyńskim że gdyby Ksiądz Arcybiskup wtedy pękł na przesłuchaniach, gdyby przyznał, a później w czasie pokazowego procesu, który chcieli zorganizować komuniści, potwierdziłby, że głowa polskiego Kościoła, że Ksiądz Prymas prowadził działalność zmierzającą do zniszczenia, obalenia władzy komunistycznej, krótko mówiąc: że prowadził działalność dywersyjną, że współpracował z wrogami ludu, z imperialistami na Zachodzie i w Ameryce właśnie w celu zniszczenia, obalenia ustroju, to być może – jest to wielce prawdopodobne – nie byłoby nigdy choćby papieża Polaka. Być może ksiądz Karol Wojtyła nigdy nie zostałby Ojcem Świętym Janem Pawłem II, a wcześniej kardynałem, metropolitą krakowskim, a jeszcze wcześniej arcybiskupem. Być może dzieje naszej ojczyzny potoczyłyby się zupełnie inaczej.

To nie tylko sprawa polskiego Kościoła oczywiście tak bardzo głęboko wrośniętego w naszą ojczyznę w 1051-letniej tradycji chrześcijaństwa w naszym kraju, tak głęboko wrośniętego w nasze dusze, w naszą mentalność; Kościoła, który niejednokrotnie uratował polski naród, wspierając, przechowując, pielęgnując myśl patriotyczną, a przede wszystkim dając duchową siłę do przetrwania najtrudniejszych czasów. Ale być może nasze dzieje potoczyłyby się zupełnie inaczej, bo przecież historia to nie tylko wydarzenia, to także postaci, które ją tworzą, które w niej są, które dokonują w niej pewnych działań, które także wyznaczają jej bieg.

Dzisiaj, gdy rozmawiamy o księdzu arcybiskupie, który umarł w 1977 roku i dla mnie jako człowieka, który urodził się w 1972 roku, jest to wspomnienie znane tylko i wyłącznie z książek absolutnie nie waham się zestawić księdza arcybiskupa z najbardziej znamienitymi w Polsce duchownymi, bo oczywiście ksiądz arcybiskup był wybitnym pasterzem później, w okresie budowania Kościoła wielkopolskiego, poznańskiego jako metropolita poznański. Ale myślę, że jego świętem jest przede wszystkim 1 marca każdego roku Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. I oprócz wielkiego ducha, którego miał, po prostu należy do panteonu Niezłomnych, z którymi razem w mokotowskim więzieniu cierpiał i którym także dawał wtedy siłę, co potwierdzają ich wspomnienia.

Cieszę się, że możemy dzisiaj razem z wielkimi znawcami tej postaci, Księżmi Arcybiskupami, mówić o księdzu arcybiskupie Antonim Baraniaku. Jeszcze raz dziękuję za to spotkanie.

Cześć i chwała bohaterom!