wtorek, 31 stycznia 2017

O niebie raz jeszcze

Którędy prowadzi droga do nieba? Do nieba nie idzie się drogą luksusu i przyjemności. Do nieba idzie się drogą krzyża i cierpienia.  Św. Grzegorz Wielki mówił, że wielką nagrodę osiąga się tylko przez wielki trud w zwyczajnej rzeczywistości. 
Często słyszymy, że niebo może się znudzić. Całą wieczność się modlić? – pytają. Nic bardziej mylnego! Człowiek nie jest w stanie pojąć wielkości i niepojętej wszechpotęgi Boga! To ON jest gwarancją, że znużenie nie jest możliwe. Bóg jest w stanie zapewnić nam ciekawą wieczność! Przez całą wieczność odkrywać będziemy Istotę Boga, którego każdy z przymiotów jest nieskończony. 
Św. Faustynie dane było zobaczyć niebo; napisała o tym w swoim Dzienniczku: „Dziś w duchu byłam w niebie i oglądałam te niepojęte piękności i szczęście, jakie nas czeka po śmierci. Widziałam, jak wszystkie stworzenia oddają cześć i chwałę nieustannie Bogu; widziałam, jak wielkie jest szczęście w Bogu, które się rozlewa na wszystkie stworzenia, uszczęśliwiając je, i wraca do Źródła wszelka chwała i cześć z uszczęśliwienia, i wchodzą w głębie Boże, kontemplują życie wewnętrzne Boga: Ojca, Syna i Ducha Świętego, którego nigdy ani pojmą, ani zgłębią. To Źródło szczęścia jest niezmienne w istocie swojej, lecz zawsze nowe, tryskające uszczęśliwieniem wszelkiego stworzenia. Rozumiem teraz św. Pawła, który powiedział: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani weszło w serce człowieka, co Bóg nagotował tym, którzy Go miłują”. (…)  I dał mi Bóg poznać jedną jedyną rzecz, która ma w oczach Jego nieskończoną wartość, a tą jest miłość Boża, miłość, miłość i jeszcze raz miłość - i z jednym aktem czystej miłości Bożej, nie może iść nic w porównanie. O, jakimi niepojętymi względami Bóg darzy duszę, która Go szczerze miłuje. O, szczęśliwa dusza, która się cieszy już tu na ziemi Jego szczególnymi względami, a nimi są dusze małe i pokorne.”
Uwielbienie Boga zaczyna się już na ziemi. Już tu odczuwamy radość z wiary w mocy Ducha Świętego. Nie ma większego szczęścia na ziemi jak trwanie w Bogu, w stanie łaski uświęcającej. Jak wielką radością napełnia nas Komunia św.! To taki przedsmak radości nieba.
Ps. Podobnie, jak wczoraj, tak i dzisiaj powyższe refleksje są w większości myślami wielkich świętych.
Wpis: 31 stycznia g. 10:45

poniedziałek, 30 stycznia 2017

O niebie myśli pozbierane z różnych źródeł

„Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy Pan Bóg przygotował dla tych, którzy Go miłują". Znamy doskonale te słowa i wierzymy im, wypowiedział je wielki św. Paweł - Apostoł narodów.
Żadne porównywania nawet w przybliżeniu nie przedstawiają nam piękna, jakie zawiera niebo i jak wielką niesie ono radość. Byli wśród świętych tacy, którym dane było zobaczyć skrawek nieba… Według św. Bernarda w niebie jest wszystko to, czego człowiek zapragnie. Mamy i w życiu doczesnym na ziemi rzeczy, które nam sprawiają przyjemność, ale wiele jest takich, które nas trapią. Są to wszystkie ujemne strony doczesnego życia – choroby, doświadczenia różnego rodzaju, śmierć bliskich, różne smutki. Doświadczamy też radości różnego rodzaju, ale w odróżnieniu od radości niebieskiej –  nasza radość jest tymczasowa – krótkotrwała i jest nieporównywalna z niebem. Radość niebieska – to nasze wieczne zbawienie.
Dla nas – ludzi wierzących – ważna jest świadomość, że na mocy sakramentu chrztu św. staliśmy się dziedzicami nieba! W tym życiu jesteśmy tylko przechodniami, tu jest nasza obczyzna, a ojczyzna jest w niebie! „Jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana” – jak mówi św. Paweł (2 Kor 5,6). Pielgrzymujemy więc do nieba.
Najprościej możemy powiedzieć, że niebem jest Bóg. ON jest niebem zbawionych. A konkretnie - niebo polega na widzeniu Boga. Św. Augustyn pisze, że wybrani w niebie poznają jasno ogrom wszystkich doskonałości i dzieł Boga. Widzą Boga takim, jaki On jest i przez to stają się podobni do Niego. Ujrzymy Boga nie własną mocą, ale mocą Bożej łaski. Podobnie, jak również do wiary człowiek dochodzi mocą łaski Bożej.
Poznanie Boga łączy się z doświadczaniem Jego miłości. „Bóg jest miłością” – pisze św. Jan (1 J 4,16). Niebo jest więc ostatecznym wymiarem miłości, która nie przemija, jest doskonała. Doświadczenie tej miłości daje szczęście niewyobrażalne dla człowieka. Szczęścia takiego nie ma na ziemi. Ciało ludzkie nie byłoby w stanie znieść takiej miłości!
Poznanie Boga każdy z nas otrzyma w takim stopniu, w jakim dusza sama wydoskonaliła się w miłości, spełniając wolę Boga i upodabniając się do Chrystusa. Stopień chwały, stopień poznania Boga, a więc stopień szczęścia zależy od samego człowieka! Św. Faustyna w swoim Dzienniczku napisała o tym: „Chociaż wybrani w niebie widzą twarzą w twarz Boga i są zupełnie szczęśliwi, absolutnie – jednak ich poznanie Boga nie jest równe, dał mi to Bóg poznać. To głębsze poznanie zapoczątkowuje się tu na ziemi miarą łaski, ale w dużej mierze zależy to od wierności tej łasce”.  
Wielu mistyków i świętych mówi o kręgach w niebie, o stopniach chwały. Wynika to ze sprawiedliwości Bożej. Mimo różnych stopni chwały nie ma między mieszkańcami nieba żadnej zawiści czy zazdrości. Każdy otrzyma pełnię według swoich możliwości. I każdy w niebie będzie cieszył się szczęściem drugiego, jakby swoim własnym. Każdy więc w niebie będzie oglądał Boga, ale każdy będzie Go oglądał według stopnia zasług - jak mówi Sobór Florencki.
Nasz czas na ziemi jest czasem próby i czasem przygotowania się do życia wiecznego w niebie. Każdy nasz dzień - to duchowa walka o wieczne zbawienie. Każdy nasz dobry czyn będzie wynagrodzony przez Bożą miłość i hojność. A nagroda przekroczy nasze najśmielsze oczekiwania! Bóg bowiem wynagradza swoich czcicieli w sposób Boski.
(Powyższe refleksje zaczerpnęłam z różnych źródeł, od najróżniejszych Bożych mędrców. Nie ośmieliłabym się zajmować głosu w swoim imieniu na tak ważny i ważki temat!)

Wpis: 30 stycznia g. 9:30

niedziela, 29 stycznia 2017

Książka, którą warto przeczytać…

Piękna i niezwykła w swej treści, a dotyczy Mszy świętej. Już sam tytuł Żyć Mszą Świętą jest dostatecznie wymowny, aby domyślić się tematyki. Autor, ks. bp Javier Echevarria, rozważa w sposób bardzo interesujący poszczególne momenty Najświętszej Ofiary. Bardzo często odwołuje się do swego mistrza, św. Josemaria Escrivy, który ponad wszystkie wartości przedkładał wartość Eucharystii. Chodzi o to, aby każdy z nas dojrzał do takiego samego przekonania… Uczestniczenie we Mszy świętej – to nasza obecność pod Krzyżem Chrystusowym! To wpatrywanie się w Jego najświętsze oblicze i czerpanie z Jego ukrzyżowanej miłości.
„Uczestniczenie w niedzielnej liturgii, karmienie się Chlebem Eucharystycznym, przeżywanie jedności braci i sióstr w Chrystusie – tego wszystkiego potrzebuje chrześcijanin, z tego czerpie radość i niezbędną energię, aby pokonać drogę ,,jaką jest dla niego każdy tydzień.” Myślę, że piękne słowa autora są dostatecznie gorliwą zachętą – zarówno do pokochania Mszy świętej, jak i do przeczytania książki poświęconej największemu z cudów.

Wpis: 29 stycznia g. 18.30

Warto sobie powiedzieć jeszcze raz...

Gdy tylko słonko wyjrzy zza chmur,
gdy rozjaśni obłoki
i pomaluje różową farbą,
gdy kos zaśpiewa hymn uwielbienia
na cześć Pana,
gdy gromada wróbli zaćwierka od rana…
Gdy porannym pacierzem pochwalisz Boga,
gdy powierzysz Mu troski,
i ufnie spojrzysz w przyjazne oczy,
radośniejsza staje się droga
każdego dnia…

W sercu robi się cieplej i jaśniej…
Na usta cisną się dobre słowa…
I wtedy… mówisz sobie po cichu:
Może by tak zacząć wszystko od nowa?
Z nadzieją w sercu, z ufnością wielką,
na przekór złym ludziom,
wbrew klęskom wszelkim…

To nie ułuda!
Spróbuj – zobaczysz!
Na pewno się uda!

Wpis: 29 stycznia g. 12:30

sobota, 28 stycznia 2017

Imieniny św. Tomasza z Akwinu

Tradycyjnie już 28 stycznia, w dniu imienin św. Tomasza z Akwinu, umieszczam w tym miejscu dziesięć przykazań, których autorstwo jemu się przypisuje. Słowa to ciągle aktualne – zarówno dla starszej, jak i młodszej generacji. Zatem wsłuchajmy się w nie kolejny raz…
*Panie, Ty wiesz lepiej, aniżeli ja sam, że starzeję się i pewnego dnia będę stary.
*Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
*Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
*Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym. Czynnym, lecz nie narzucającym się. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam. Ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół.
*Wyzwól mój umysł od niekończącego się brnięcia w szczegóły i dodaj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy. Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień - w miarę, jak ich przybywa, a chęć ich wyliczania staje się z upływem lat coraz słodsza.
*Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach, ale daj mi cierpliwość wysłuchiwania ich.
*Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę o większą pokorę i mniej niezachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi. Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasem mogę się mylić.
*Zachowaj mnie dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać. Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy to jeden ze szczytów osiągnięć szatana.
*Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach  i niespodziewanych zalet w ludziach… Daj, Panie, łaskę mówienia im o tym…

Wpis: 28 stycznia g. 10:00

piątek, 27 stycznia 2017

Na czacie z Panem Bogiem

Człowiek: Czasami mam wrażenie, że Ty jesteś jedynym, z którym mogę porozmawiać o moich problemach.
BÓG: Cieszę się, że dzielisz się ze Mną swoimi problemami, ale czasami dobrze jest porozmawiać z człowiekiem z krwi i kości.
Człowiek: Co przez to rozumiesz… że Ty mi nie wystarczysz?
BÓG: Niezupełnie. Stworzyłem cię tak, żebyś potrzebował innych ludzi. Chcę, żebyście nawzajem się poznawali i kochali. Jeśli nigdy nie będziesz się dzielił swoimi problemami z innymi ludźmi, to przegapisz jedną z najlepszych rzeczy w moim Kościele.
Każdy ma problemy, ale nie każdy nimi się dzieli. W dzisiejszym świecie wielu ludzi cś udaje. Jeśli potrafiłbyś dostrzec , co kryje się za fasada uśmiechu i przechwałek, to odkryłbyś rzeszę zranionych ludzi.
Nie chcę, żebyś cokolwiek udawał. Pragnę, żebyś był autentyczny. Zdecydowanie chcę, żebyś dzielił się swymi problemami ze Mną. Ale korzystaj też z pomocy chrześcijan, którzy cię kochają – otwórz się przed nimi. Wyjdź do ludzi, powiedz im o swoich problemach, poproś o modlitwę. Nie musisz mówić o swoich problemach każdemu, nawet nie powinieneś. Podziel się z kimś, komu ufasz. Ale to działa w dwie strony. Powinieneś więc również wysłuchać ludzi mających problemy. Nie zawsze musisz mieć dla nich gotową odpowiedź. Wystarczy, że będziesz słuchał i modlił się z nimi. A Ja zrobię resztę.

Wpis: 27 stycznia g. 12:30

czwartek, 26 stycznia 2017

O tajemnicy Eucharystii

Tak Pan Jezus mówi do Alicji o tajemnicy Eucharystii: „Cała Eucharystia jest dziękczynieniem. Ustanowiłem ją także po to, abyście mogli dziękować. Abyście przez uczestnictwo w niej rozwijali w sobie postawę dziękczynną. Całe życie wasze powinno być przepojone dziękczynieniem i wdzięcznością. W tym duchu trzeba rozmawiać ze Mną i do Mnie się zwracać. Wszystko, cokolwiek posiadacie i kim jesteście, jest Moim darem Miłości. Zupełnie wszystko. I mimo waszych buntów i niewdzięczności ciągle was kocham, wyczekuję na wasz powrót i składam nieustanną Ofiarę z Siebie, by was ratować. Ta Ofiara jest wieczna, bo trwa i odbywa się cały czas. Jest to Ofiara pozaczasowa i ponadczasowa. W niej żyjecie, nią oddychacie. Ona was ratuje w każdej chwili życia waszego. Starajcie się poznawać Prawdę o Mnie, pragnijcie jej. Wraz z tym poznawaniem będzie rosła w was wdzięczność. Niewdzięczność jest owocem niewiedzy.
Gdybyście znali choć cząstkę Prawdy i potrafili w nią wniknąć, płakałby każdy z was z powodu własnej niewdzięczności. Podczas Mszy św. składam z Siebie Ofiarę za was i jednocześnie przychodzę do was pierwszy, byście zechcieli zaprosić Mnie do waszego życia. W waszych duszach składam Ofiarę za was, gdy przyjmujecie Komunię św. Ja składam z Siebie Ofiarę w duszy każdego, kto przyjdzie i przyjmie Moje Ciało. Jaka powinna być wasza odpowiedź? – Dziękować i ofiarować Mi siebie. Ja oddałem wam wszystko i oczekuję od was tego samego. Taka jest wartość Komunii – spotkania, by się wzajemnie ofiarować sobie: Ja i ty.
To jest także wzór spotkań między wami – ludźmi. Ofiarować się sobie wzajemnie i przyjmować siebie wzajemnie w miłości, wdzięczności i wybaczeniu. Tak, jak Ja was przyjmuję w Miłości i wybaczaniu. Komunia to wzór postawy wobec drugiego człowieka. A jednocześnie dar Miłości, na który można odpowiedzieć tylko wdzięcznością i miłością. Przymierze Miłości”.

Wpis: 26 stycznia g. 9:44

środa, 25 stycznia 2017

Oda do śniegu

Oda do śniegu? Nonsens! Przesada…
Na temat śniegu (chyba) pisać nie wypada?!
Ale bardzo, bardzo by się chciało,
bo tyle śniegu wszędzie nawiało…
Zatem pytam cię, lśniący, biały puchu,
tak piękny w każdym płatka okruchu:
Czy już straciłeś poczucie czasu?
Pełno ciebie na łąkach i na skraju lasu…
Pełno wszędzie, gdzie tylko wzrok sięga…
I rzeknę z ręką na sercu, że przysięgam,
iż mimo żeś tak piękny i tak srebrnobiały,
mam żal, bo drogi i dróżki zawiałeś!
Czy nie widzisz, że mocno przesadzasz
i że swą obecnością już bardzo przeszkadzasz!
Czy się nie wstydzisz,
że straszysz dzikie gęsi i żurawie,
co zamarzają na niejednym stawie…
Że nie bierzesz pod uwagę,
że nie przylecą z ciepłych krajów bociany
i nie przyniosą mamom dzieci kochanych…
Że utrudniasz nam wszystkim życie,
więc przeanalizuj to należycie,
czy nie lepiej wraz z Królową Śniegu
powędrować na północny biegun?
Przecież tylko dzieci bardzo cię kochają
i z wielką tęsknotą na ferie czekają…
Ale my – dorośli - też swe prawa mamy
i wcale tak bardzo cię nie kochamy!
Podziel to sprawiedliwie pomiędzy dzieci i dorosłych:
Posyp płatkami dla dzieci, a nam sprowadź wiosnę!

Wpis: 25 stycznia g. 9:50

wtorek, 24 stycznia 2017

PRAWDA…

Co pewien czas wracam do słów, które mój Ojciec wpisał do ofiarowanej mi z okazji Pierwszej Komunii Św. Złotej Księgi. Oto te słowa: „I mów zawsze prawdę całą!”
Już je przywoływałam w tym miejscu, ale pojęcie prawdy jest tak bardzo szerokie i ma tak głęboką treść i pojemność, że warto do nich  wracać. Przynajmniej (albo przede wszystkim!) dla samego siebie. I weryfikować tę prawdę, którą noszę w swoim życiu, którą głoszę swoim życiem i zastanawiać się, na ile to życie jest spójne z tym, co próbuję przekazać swoją postawą „światu”. Użyłam cudzysłowu, ponieważ pojęcie świata ma dla każdego z nas inny wymiar. Najczęściej jest to własna rodzina, otoczenie, spotykani ludzie na różnych płaszczyznach.
A zatem – czym jest moja prawda? Prawda o sobie jest niekiedy bardzo trudna, myślę nawet, że zawsze jest trudna. Nosimy bowiem w sobie jakiś obraz własnego ja i pielęgnujemy go, jesteśmy przekonani, że to, co robimy, mówimy, głosimy, jest prawdziwe, a więc i dobre. Czy zawsze?
I w tym momencie „kłaniają się” dwie bardzo ważne wartości -  odwaga i pokora. Bez odwagi i pokory nie zobaczę siebie w pełnej prawdzie!
Bo tylko dzięki nim dostrzegę swoje niedoskonałości, błędy, przypadłości czy jakkolwiek je nazwać. Zawsze są złe i jakże trudne do ujawnienia ich najpierw przed samym sobą, a następnie przed „światem”. Myślę, że trzeba odbrązowić pomnik, który stawiamy sobie – pomnik piękny, doskonały. W istocie jesteśmy tylko ludźmi – dodajmy – słabymi, którzy się mylą, błądzą, popełniają codziennie mnóstwo najróżniejszych błędów.
A jaka jest moja prawda? Też jest trudna!
Umiejętność dostrzeżenia prawdy o sobie jest wielką łaską! Ale zawsze można o nią prosić! Kogo? Pana Jezusa! I pytać nieustannie – o ile moja prawda jest równoznaczna z JEGO PRAWDĄ?

Wpis: 24 stycznia g.9:25

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Wskazań Pana Jezusa ciąg dalszy…

„Chcę, abyś patrzyła na wszystko Moimi oczyma. Chcę cię nauczyć właściwych ocen i rodzącego się z tego współczucia, zrozumienia i chęci pomocy bez narzucania siebie, bez narzucania swoich gustów, poglądów, domniemanych zalet.
Świętość jest w codzienności, w znoszeniu tego, co małe i niepozorne. W dziękowaniu za to, co nudne i męczące.
W znoszeniu ludzi: ich pędu ku dominowaniu, ich gadatliwości, ich małostkowości, ich nieopanowaniu. Rozwijaj w sobie cechy przeciwne i Moją Miłość dla nich – cierpliwość i współczucie.
Patrz na wszystko z punktu widzenia potrzeby dla Mojego Królestwa, a nie od strony własnego upodobania.
Na każdą swoją myśl, słowo, czynność patrz Moimi oczyma – czy są przydatne dla budowania Mojego Królestwa w sercach ludzi i w twoim sercu. Największą ofiarą jest uczciwe i dobre wypełnianie codziennych obowiązków, uczynność i miłość w każdych okolicznościach.” (Słowa skierowane do Alicji 31 sierpnia 1986 roku)

Wpis: 23 stycznia g. 9:00

niedziela, 22 stycznia 2017

Wskazania Pana Jezusa

Drodzy Przyjaciele, którzy czytacie mnie z cierpliwością albo i niecierpliwością (wiem, że i tak bywa, bo co niektórzy mają mi za złe to pisanie, ale to mnie nie zraża), dzisiaj pragnę podzielić się pewną informacją. Otóż od pewnego czasu pewna siostra zakonna przesyła mi myśli Pana Jezusa skierowane pośrednio do każdego z nas. Rozsyłam je smsem do różnych ludzi w liczbie sześćdziesięciu, uważam bowiem, że nie powinnam ich zatrzymać wyłącznie dla siebie. Całkiem niedawno dowiedziałam się, że są to słowa, które wypowiadał Pan Jezus do Alicji Lenczewskiej przez kilka lat, prosząc o ich notowanie. Ta osoba zmarła sześć lat temu, ale słowa pozostały; mają imprimatur miejscowego biskupa. Poniżej – wybrane słowa. Wsłuchajmy się…
- Czego pragniesz najbardziej od ludzi, Ojcze? † „Modlitwy, zawierzenia”.
- Jakie wady własne mam zwalczać najbardziej? "Pychę, egocentryzm.”
- Jak? † „Uległością wobec innych.
- Brakuje mi słów w modlitwie… † „Modlić się trzeba sercem, a nie słowami.”
- Nie mam Ci co dać, Ojcze mój. †”Masz: swoją bezsilność, bezbronność, małość. Tego pragnę. Wszystko inne mam i pragnę tym wszystkim dzielić się z tobą”.
- Ciągle od nowa muszę płakać nad swoją grzesznością. † „Płacz, a jednocześnie wyciągaj ręce z nadzieją do Mnie. Otwieram ci oczy, abyś dostrzegła siebie w Prawdzie. Ból jest oczyszczający – ból rodzenia się nowego człowieka w tobie. Nie skończy się w tym życiu nigdy. Będzie cię obmywał, udoskonalał, uświęcał. Pokochaj ten ból. Niech się stanie źródłem twojej radości i twego szczęścia. Świadczy on, że blisko jestem, że pragnę cię mieć przy Sobie”.
Innym razem Pan Jezus mówił: „† Nie myśleć o sobie i mniej zważać na to, co myślą o tobie inni. Ważne jest, co Ja myślę o tobie. A Ja i tak wiem wszystko, niezależnie od tego, jaką zaletę czy wadę twoją w danej chwili dostrzegło twoje otoczenie.”

Wpis: 22 stycznia g. 9:15

sobota, 21 stycznia 2017

Imieniny św. Agnieszki

Jest taka piosenka, której refren brzmi: Czy tutaj mieszka panna Agnieszka? Przypomina mi się najczęściej właśnie 21 stycznia, gdy czci się jej pamięć. Wspominam w tym dniu szczególnie przyjaźnie wszystkie Agnieszki, Agi, Agusie, Jagny i Jagusie. A jest wiele wśród moich znajomych pań. Wszystkim składam najpiękniejsze życzenia – radości i pogody ducha oraz czułej opieki ich św. Patronki. Była wyjątkowej urody, ale i niezwykle pięknego ducha i hartu. Zginęła śmiercią męczeńską w wieku dwunastu lat na stadionie Domicjana w Rzymie na początku IV wieku. Dzisiaj na miejscu jej śmierci mieści się Piazza Navona, a przy nim – kościół pod jej wezwaniem, zbudowany dokładnie nad grobem męczennicy.
Jej historia porusza najbardziej zatwardziałych. Oto kilka słów… „Według przekazów o rękę Agnieszki, która złożyć miała wcześniej ślub czystości, rywalizowało wielu zalotników, a wśród nich pewien młody rzymski szlachcic oczarowany jej urodą. Ona jednak odrzuciła wszystkich, mówiąc, że wybrała Małżonka, którego nie potrafią zobaczyć oczy śmiertelnika. Zalotnicy, chcąc złamać jej upór, oskarżyli ją, że jest chrześcijanką. Doprowadzona przed sędziego nie uległa ani łagodnym namowom, ani groźbom. Rozniecono ogień, przyniesiono narzędzia tortur, ale ona przyglądała się temu z niewzruszonym spokojem. Wobec tego odesłano ją do domu publicznego, ale jej postać budziła taki szacunek, że żaden z grzesznych młodzieńców odwiedzających to miejsce nie śmiał się do niej zbliżyć. Jeden, odważniejszy niż inni, został nagle porażony ślepotą i upadł w konwulsjach. Młoda Agnieszka wyszła z domu rozpusty niepokalana i nadal była czystą małżonką Chrystusa. Zalotnicy znów zaczęli podburzać sędziego. Bohaterska dziewica została wtedy rzucona w ogień, ale kiedy wyszła z niego nietknięta, skazano ją na ścięcie. Wśród powszechnego płaczu ścięto jej głowę. Poszła na spotkanie Nieśmiertelnego małżonka, którego ukochała bardziej niż życie. Według legendy św. Agnieszka, całkowicie obnażona na stadionie, została rzucona na pastwę spojrzeń tłumu. Za sprawą cudu okryła się płaszczem włosów.”
Piękna Święta!

Wpis: 21 stycznia g.13:30

piątek, 20 stycznia 2017

Refleksje o przyjaźni

snułam już co najmniej kilka razy w tym miejscu. Myślę jednak, że warto do nich wracać – przynajmniej dla samego siebie, aby zweryfikować swoje relacje z ludźmi – tymi bliskimi i nieco dalszymi. Na pewno warto sobie zadać kolejny raz pytanie, czy umiemy dostrzec wokół siebie ludzi dobrych i mądrych; czy umiemy wykrzesać w sobie odruch przyjaźni? Jakże ważnej i potrzebnej w życiu… Czy umiemy cieszyć się nią i docenić jej wartość? Bo prawdziwa przyjaźń jest wartością nadzwyczajną, wręcz niezwykłą. Myślę, że również bardzo trudno osiągalną!
Przyjaźni nie da się dokładnie określić, „zmierzyć”, „zważyć”… Wiemy jednak, że przyjaźń istnieje i jest bardzo, bardzo potrzebna! Często słyszy się, że ktoś ma liczne grono przyjaciół. To takie obiegowe powiedzenie… Znam też inne, że przyjaciel wszystkich nie jest niczyim przyjacielem…
Kim zatem jest przyjaciel? Na pewno nie szuka się go na siłę – on po prostu jest. Wiemy o tym! Czujemy to! Chcemy i umiemy z nim rozmawiać, ale i przede wszystkim – słuchać! Pragniemy mu powiedzieć o swoich pasjach, radościach i smutkach, niekoniecznie wprowadzając w swe najgłębsze tajemnice, ukryte gdzieś w głębi serca. Nie wchodzimy też „z butami” w jego wnętrze… Bo prawdziwa przyjaźń wymaga wielkiego taktu!
To ciekawe, że z niektórymi ludźmi trudno nam znaleźć   wspólny język, a z niektórymi rozumiemy się w pół słowa, pragniemy się z nimi przyjaźnić i… rozmawiać, poprosić o modlitwę…
Miłość i przyjaźń nie zawsze chodzą w parze! Miłość często się wypali, spopieleje, a przyjaźń trwa… A może dlatego, że ta miłość nigdy nie była prawdziwą miłością?
Cieszę się, gdy mogę kogoś nazwać przyjacielem, ale jeszcze bardziej, gdy ktoś obdarzy mnie przyjaźnią – taką zupełnie bezinteresowną, szczerą i prawdziwą… Jeżeli między wierszami mogę odczytać sygnał: Lubię cię, człowieku!, czuję w sercu takie miłe ciepło… Można się nim ogrzać…
Takie sygnały wysyła nam nieustannie Pan Jezus, ale czy odbieramy je na miarę Jego oczekiwań?
    Dlaczego napisałam właśnie o przyjaźni? Bo przyjaźń – to takie antidotum na otaczające nas zło, na brak wiary w siebie, na codzienne klęski, na smutek, na złe słowa… Przyjaźń – to nadzieja, że świat nie do końca jest taki zły…
    Ps. W większości są to słowa, które już kiedyś napisałam, ale myślę, że mają sens ponadczasowy.

Wpis: 20 stycznia g. 13:15 

czwartek, 19 stycznia 2017

Cenne wskazania św. Alfonsa Marii de Liguori:

O, jakże drogie Jezusowi są serca łagodne, które przyjmują zniewagi, szyderstwa, oszczerstwa, prześladowania, nawet uderzenia i rany, nie wybuchają gniewem wobec tego, kto ich znieważa i bije! Również modlitwy cichych i pokornych są zawsze miłe Bogu – one też zawsze bywają wysłuchane. (…)
Oni nie żywią urazy do tych, którzy ich krzywdzą, ale ich kochają jeszcze bardziej, a Pan – w nagrodę za ich cierpliwość – pomnaża jeszcze bardziej ich wewnętrzny spokój. (…)
Taką łagodność może okazać tylko ten, kto obdarzony jest wielką pokorą oraz kto jest w pełni świadomy swej małości i dlatego też uważa się za godnego wszelkich upokorzeń. Przeciwnie zaś pyszni: oni są zawsze porywczy i mściwi, ponieważ cenią się bardzo wysoko oraz uważają, że zasłużyli na wszelkie zaszczyty. (…)
Aby osiągnąć pokój, również wobec zniewag i oszczerstw, trzeba umrzeć w Panu. Umarły, choćby się nad nim znęcano i choćby go deptano, wcale tego nie czuje. Podobnie człowiek cichy i łagodny: znosi cierpliwie wszelkie upokorzenia, tak jakby był pozbawiony wrażliwości na nie.
Kto kocha Jezusa Chrystusa, rozkoszuje się tym błogosławieństwem, ponieważ żyje w całkowitej zgodzie z Jego wolą. Przyjmuje w takim samym pokoju i w takim samym duchu zarówno to, co pomyślne, jak i to, co przeciwne, tak samo pocieszenia, jak i udręki, zniewagi, tak jak i uprzejmość. (…)
Aby wiec trwać w nieustannym zjednoczeniu z Jezusem Chrystusem, musimy wszystko czynić ze spokojem, nie lękając się nigdy przeciwności, które nas dotykają. Jahwe nie był w trzęsieniu ziemi (1 Krl 19, 11) – Pan nie mieszka w sercach pełnych niepokoju. ( Z książki „Umiłowanie Jezusa Chrystusa w życiu codziennym”)

Wpis: 19 stycznia g. 13:00

środa, 18 stycznia 2017

Moja wiosna

W dzieciństwie wszystko ma zapach wiosny…
I wielka jabłoń w babci ogrodzie…
I pniewski park pełen zakamarków…
I wyprawy z rodzicami
w Księże i Żydowskie Góry…
I kwiaty pielęgnowane ręką Mamy na rabacie…
I róże pachnące z daleka…
I lawenda o urzekającej woni…
I gołębie, których chmara nad domem…
I to podwórko pełne koleżanek…
Bieganie w deszczu boso po rynku…
I śmiech beztroski z byle powodu…

Każdy ma swoją wiosnę,
chowa ją w sercu skrycie…
Bo wiosną jest nasza młodość,
lecz może być i… całe życie…
we wspomnieniach…


Wspomnień czar

Lubię pisać o moim domu rodzinnym i – mimo że od tamtego czasu upływa coraz więcej lat - wracam tak chętnie. Dlaczego? Sama zadaje sobie to pytanie. Myślę, że odpowiedzi, podobnie jak przyczyn, jest wiele.
Bo dom rodzinny – to samo piękno…
To najpiękniejsza, bezinteresowna miłość Ojca i Matki…
To radość, wprawdzie przeplatana łzami z nieważnych (dzisiaj!) przyczyn…
To poczucie bezpieczeństwa…
Przekonanie o największej mądrości Ojca…
To jego najwspanialsze opowieści o dalekich krajach, pełne przygód…
To ręce Mamy – dobre i czułe…
To wspólny pacierz wieczorny…
To wspólny stół, przy którym każdy miał swoje miejsce. Do dzisiaj pamiętam!
To również babcia, która przyjeżdżała z żółtą walizeczką pełną słodyczy. A później zamieszkała z nami na zawsze.
To troskliwa opieka nad babcią przez Mamę i Ojca.
To druga babcia z pomarszczoną twarzą i spracowanymi rękoma. Kochana – pamiętam jej opowieść o jabłuszku zamkniętym w kuferku przez chytrego chłopca, co nie chciał się podzielić. W efekcie jabłuszko zgniło.
Wiele, bardzo wiele wspomnień odżywa przy różnych okazjach albo i bez okazji. Tak chętnie wracamy do nich, bo smak dzieciństwa i młodości pozostaje na zawsze w sercu i pamięci. I – przyznajmy się – tęsknimy za tym pięknym czasem.

Wpis: 18 stycznia g. 9:50

wtorek, 17 stycznia 2017

W kontekście milczenia

Czasami w kontekście milczenia przypominają mi się słowa Papkina (uwiecznione w „Zemście” Aleksandra Fredry) w odpowiedzi na propozycję Klary „Milczeć trzeba sześć miesięcy.” – „Nic nie gadać?”
I poprzedni mój wpis – być może – sugerował tego rodzaju milczenie. Nic bardziej mylnego! Nie o takie milczenie przecież chodzi! Nietrudno zauważyć, że świat jest tak bardzo rozgadany, krzykliwy, wręcz wrzaskliwy. Krzyczą bilbordy, krzyczą reklamy, krzyczą media…
A pomyślałeś, Drogi Przyjacielu, w którym miejscu jesteś Ty ze swoim życiem, może niekiedy bardzo trudnym, pokręconym i smutnym? Czy jesteś w stanie usłyszeć siebie w tym hałasie i chaosie? Czy potrafisz odizolować się? Czy znasz swoje miejsce na ziemi?
Miejsce człowiecze wyznacza nam Pan Bóg. W NIM odnajduję azymut życia! Nie od razu to dostrzegłam, nie, nie! To tylko wielcy święci doświadczają tak wielkiej łaski; ja nim nie jestem! Ale coraz jaśniej widzę i czuję światło płynące z Góry – światło, które koi duszę, które niesie pokój i… pozwala w ciszy odnaleźć siebie. Światło, które nieśli moi Rodzice. Jak pięknie wtedy jaśniało, tylko zrozumiałam to zbyt późno. W naszym domu nie było hałasów, krzyków. Było zwyczajne, codzienne życie, w którym nieraz doskwierała bieda (spowodowana reżimem komunistycznym), ale był to dom, w którym panowała MIŁOŚĆ – miłość wzajemna, szacunek i przede wszystkim – miłość do Pana Boga. Nie demonstracyjna, ale zwyczajna, jak zwyczajne jest życie. Było w nim tyle dobra i pięknej ciszy.

Wpis: 17 stycznia g. 16:30    

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Czasem warto pomilczeć,
zatrzymać się,
 wsłuchać się  w swoje myśli,
ogarnąć ciszą swoje wnętrze
i trwać.
Jest to potrzebne każdemu z nas!
Zatem pomilczmy trochę razem –
i Ty, i ja.
Warto!


Wpis: 16 grudnia g. 20:30

niedziela, 15 stycznia 2017

Nie dajmy się!

Jak widać, pan Styczeń wziął sobie do serca moje słowa zawarte w śmiesznym wierszyku sprzed kilkunastu dni i nie tylko obficie posypał śniegiem, ale i powiał solidnym mrozem.
Ale nie dajmy się
złej zimie
szorstkim podmuchom wiatru
nieprzyjaznym spojrzeniom Królowej Śniegu
co odłamkami sypie po świecie
porywistym zamieciom
co niszczą dobro w relacjach między ludźmi
i wymiatają ciszę serca spokój życzliwość    
ogrzejmy ciepłem naszych serc
każdego człowieka
niech nie lodowacieją nasze uczucia i myśli
nasze spojrzenia
niech nasza dłoń zawsze
będzie wyciągnięta do każdego brata


Wpis: 15 stycznia g. 16:00

piątek, 13 stycznia 2017

Dopóki…

Masz w sobie ciekawość życia…
Nosisz radość w sercu…
Cieszysz się każdym dniem, mimo że trudny…
Zachwycasz się wszystkim, co dobre i piękne…
Słuchasz śpiewu słowika o letniej porze…
Z miłością spoglądasz na wszystkie dzieła Boże…
Z czułością myślisz o bliskich sercu…
Umiesz wykrzesać choć skrawek nadziei…
Walczysz z brzydotą, złem i nienawiścią…
Jesteś przyjazny człowiekowi…
Potrafisz stanąć w jego obronie…
Wyciągasz rękę nawet ku wrogowi…
Masz w sobie wytrwałość modlitwy…
Wierzysz, że Chrystus jest Bogiem…
Że kocha nasz wszystkich…
Że zawsze przebacza – wystarczy przeprosić.

Żyjesz pełnią człowieczeństwa!
Ciesz się, Człowieku!


Wpis: 13 stycznia g.16:30

czwartek, 12 stycznia 2017

Posłuszeństwo – śmieszna rzecz?

     Pod takim tytułem cztery lata temu umieściłam refleksje o posłuszeństwie. Stwierdziłam, że nic nie straciły ze swej aktualności, bo przecież każdy homo sapiens nieustannie doskonali swoje ego, swoje wnętrze… Przynajmniej tak być powinno. Jeżeli tego nie robimy, to się cofamy, nie można bowiem stanąć w miejscu i nie robić nic. To wielki błąd! Warto przyglądać się sobie, swoim relacjom z ludźmi, reakcjom na różne wydarzenia… I wraz z upływem czasu dostrzec, jak bardzo jestem niedoskonały!!!
     W miarę upływu czasu okazuje się, że tych niedoskonałości jest znacznie więcej, niż wydawało się ileś lat temu… Ale to chyba dobrze, że u schyłku naszej wędrówki uświadamiamy sobie błędy! Można to rozpatrywać na różnych płaszczyznach…
    W ostatnim czasie moja fascynacja powędrowała ku św. Alfonsowi Marii de Liguori. Niby przypadek, ale może wcale nie! Jeżeli na świętych spoglądamy tylko z perspektywy nieba, to widzimy w nich osoby wielkie, wręcz nieosiągalne dla naszej rzeczywistości i naszych możliwości. Tymczasem jest zupełnie inaczej! To przecież normalni ludzie, z różnymi przypadłościami, skazami charakteru, niekiedy nawet wielcy wrogowie Pana Boga. Ale zdarzyło się w ich życiu coś, co pozwoliło zatrzymać się w biegu i podążyć zupełnie inną drogą. Piękną, jasną i mądrą!
    Pozostaje tylko pytanie, czy jest to możliwe w aktualnej rzeczywistości, w której przyszło nam żyć… Oczywiście! I odnosi się to nie tylko do kwestii posłuszeństwa, ale całokształtu naszych zachowań. Chociaż myślę, że posłuszeństwo jest niezwykle ważne – mam na myśli posłuszeństwo Panu Bogu, a dokładniej – jego przykazaniom.
     Spróbujmy uruchomić wyobraźnię i stworzyć sobie obraz zgodny z tym, co nam przykazał. To przecież takie proste! Piękny świat, pełen piękna, dobroci i miłości człowieka do człowieka, świat, w którym nie ma nienawiści, wojen… Utopia!? Wcale nie! To tylko rzeczywistość, którą stworzył BÓG dla dobra człowieka!
     Zatem… posłuszeństwo ma głęboki sens!