piątek, 27 lutego 2015

Dziękuję…


Za wszystkie dary, którymi obdarzasz

tak hojnie, szczodrze, z miłością…

Dziękuję Ci, Panie!

Za świętą przestrzeń, co wokół mnie stwarzasz…

Dziękuję Ci, Panie!

Za Twoją miłość tak wielką, niezmienną…

Dziękuję Ci, Panie!

Choć zliczyć bym chciała, nie umiem,

bo dobra tego tak wiele…

Smutek się nieustannie przeplata

z Bożą radością, weselem…

Z pokorą klękam przed Tobą, Panie,

i składam ręce w pacierzach…

I ciągle jeszcze nie mogę uwierzyć,

i wołam wraz z wielkim świętym:

Czym jestem, Panie, że Ty, Bóg wielki,

troszczysz się o mnie i o wszystko pytasz…

Pytasz, doradzasz, pocieszasz, prowadzisz…

I zawsze problemom potrafisz zaradzić…

Choć tyle razy już dziękowałam,

dziękuję raz jeszcze, bo to ciągle mało…

I modlę się żarliwie, by moje serce

w podzięce nigdy nie ustawało!

 

 

 
 

czwartek, 26 lutego 2015

Spotkałam Wiosnę!


Spotkałam dzisiaj Wiosnę!

Szła ulicami Przeźmierowa

lekkim, radosnym krokiem

przemierzała ulice,

uśmiechała się wesoło,

mrugnęła do mnie okiem,

wskazała palcem na niebo

jasne, piękne, błękitne

i słońce pełne złotej radości,

strzeliste promyki prosto ku ludziom…

I wszystko, wszystko tak jasne,

tak pełne Bożej chwały!

Oniemiałam w szczerym zachwycie!

Kolejny raz więc powtarzam,

że jednak piękne jest życie!
 
 
 

środa, 25 lutego 2015

Bóg jest najważniejszy!


Pewien kapłan głosił: Bóg jest najważniejszy…

Czyżby? Dlaczego? Pytań nasuwa się wiele…

Czy to czasem nie jakaś przesada?

Czy o Bogu tak wiele mówić wypada?

I pytasz może z pewnym zdziwieniem,

a może nawet ze zniecierpliwieniem:

Po co nam Pan Bóg, po co wszyscy święci?

Świat przecież bez ich pomocy się kręci…

Tyle nowinek technicznych na świecie…

Internetu też Bóg nie wymyślił przecie…

Dziesięć przykazań ogranicza człowieka,

a ty na wolność i swobodę czekasz…

Wolność od zobowiązań, wolność od nakazów…

I trudnych od Kościoła licznych przekazów…


Ale gdy tylko przyciśnie cię bieda…

Gdy po ludzku sprawy rozstrzygnąć się nie da…

Gdy niebo czarne zasnują chmury…

A przeszkód tysiąc rośnie jako mury…

Gdy nie wiesz, co robić, jak żyć i działać…

Cóż wtedy robisz? Pędzisz do kościoła…

I zginasz kolana, i prosisz w pokorze:

Pomóż mi, pomóż, dobry Panie Boże!

Boś Ty ostoją, ratunkiem jedynym,

wszechmocnym Bogiem,

przyjacielem prawdziwym…


Znam wielu ludzi wielkich i małych,

którzy zawsze Boga na pomoc wzywali…

Mickiewicz, Słowacki czy Norwid w pokorze

głosili Twą chwałę, wielki Panie Boże!

Nazwisk by można wymienić tysiące…


A my, współcześni tego świata

obejść się chcemy bez Pana Boga?

Drogi Przyjacielu, nie tędy droga!

Pan Bóg jest! I niech ta prawda oczywista

nigdy nie ustąpi miejsca zwątpieniu!

Bo nawet jeżeli twoja wiara mglista,

to uznaj Boga w swoim sumieniu!  


Być może, nakazy cię ograniczają

ale zauważ, jaką mądrość mają!

Bo bez tych nakazów i Bożej mądrości

świat gdzieś pogubił doniosłe wartości!


Czy jeszcze się wahasz, czy jeszcze wątpisz…

A może kiedyś do kościoła wstąpisz?

ON w tabernakulum – wielki Bóg na niebie -

ukrył się tutaj dla mnie i dla ciebie…

Choć niewidoczny dla oczu człowieka,

tutaj na ciebie z miłością czeka!

Uklęknij, pozdrów Go w serca ciszy,

On cię na pewno wtedy usłyszy…

Nie tylko usłyszy, lecz serce odmieni,

I twoje życie łaską opromieni! 



poniedziałek, 23 lutego 2015

O rekolekcjach w naszym kościele


Przyglądam się życiu już tyle lat…

Patrzę, rozmyślam, snuję refleksje…

I ciągle, ciągle zadziwia mnie świat…

Odkrywam na nowo prawdy oczywiste …

Odkrywam dobro, co drzemie w ludziach,

ich mądrość, dojrzałość i piękno…

Ciągle się uczę słów prostych i jasnych,

prawdziwych i szczerych…

I gdy mi się zdaje,

że już nic mnie zaskoczyć nie może,

odkrywam nowe płaszczyzny

niby znane a wciąż nieznane…

I z największą pokorą wołam,

że ciągle się uczę Ciebie, Boże!
 
Powyższy wiersz, który już kiedyś umieściłam na moim blogu, jest pewnego rodzaju wstępem do refleksji związanych z rekolekcjami, które miały miejsce w naszym parafialnym kościele. Bo to prawda, że uczę się Ciebie, Boże, ciągle od nowa, spoglądając na piękno tego świata, spotykając wspaniałych ludzi, ale również poprzez mądre i piękne słowa kapłanów. Pragnę to zaakcentować ze szczególną mocą, ponieważ tak często nagłaśnia się błędy popełnione przez księży. Jestem przekonana, że wielu Przyjaciół i całkiem obcych mi Osób, czytających mój blog, podziela te słowa… To, co chcę napisać o kapłanach, nie jest próbą jakiejś obrony, bo prawda zawsze obroni się sama, pragnę tylko z mocą stwierdzić, że znam tylko dobrych, wspaniałych kapłanów! Na marginesie dodam, że z wykształcenia jestem nauczycielką i chociaż różne o nauczycielach słyszałam głosy, nigdy tych złych nie brałam do siebie! Zarozumialstwo? Nie! Prawda, bo myślę nie tylko o sobie, ale o wielu, bardzo wielu wspaniałych nauczycielach, pełnych mądrości i szczerego poświęcenia dla młodego pokolenia. Podobnie jest ze stanem duchownym! Każde generalizowanie problemu jest złe, bo nie oddaje rzeczywistego obrazu stanu rzeczy.
Zatem wracając do naszej parafii w Przeźmierowie k/Poznania, uważam, że zawsze mieliśmy wspaniałych kapłanów i tak jest po dzień dzisiejszy! Mądrzy, autentycznie pobożni, gorliwi w swej duszpasterskiej posłudze, ale również z dużą dozą Bożej radości, z którą głoszą słowo Boże.
Począwszy od środy popielcowej, w naszej parafii miały miejsce rekolekcje. Głosił je ks. Jacek Rogalski. Nie mam zamiaru wystawiać mu laurki, to pełen kościół ludzi na każdej z nauk świadczył o wielkości kapłana i mądrości głoszonych przez niego nauk. O czym mówił? O całkiem zwyczajnych sprawach i językiem też zwyczajnym, tyle, że był to język Bożej miłości. Homilie częściowo zostały już nagrane na stronie naszej parafii i można je odsłuchać, a także przyjąć do swych serc. Bo dobro, o którym głosił kapłan, drzemie w każdym z nas, jako że wszyscy jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Pana Boga.  
Krytyka, a raczej złośliwe krytykanctwo nie służy dobru! Zamiast źle, zawsze można powiedzieć coś dobrego i nade wszystko – modlić się za kapłanów, aby Pan Bóg obdarzał ich siłą w tych trudnych czasach!





niedziela, 22 lutego 2015

Pierwsza Droga Krzyżowa…


Idę wraz z Tobą, Panie,

krętymi ścieżkami życia…

Potykam się o kamienie…

Podążam z trudem,

lecz nie ustaję…

 

Wołam Cię, gdy mi ciężko,

z Tobą się smucę, z Tobą raduję…

Tobie powierzam me troski,

z Tobą trwam w serca ciszy…

Do Ciebie wyciągam me ręce, gdy tonę…

            

Składam me dłonie w serdecznej podzięce

za wszystko, co zsyłasz…

Za słońce i deszcz ulewny…

Za  wichry i burze srogie…

Za każdy dzień…

Za każdą Mszę świętą…

Za każdą spowiedź, gdy odpuszczasz grzechy…

Także za krzyż,

który pozwalasz nieść z Tobą…

 

Kocham Cię, Jezu!

Jakkolwiek by Cię nie nazwać,

nigdy nie oddam mych uczuć!

I ciągle będzie mało…

I ciągle brak słów,

by oddać mą miłość i wdzięczność -

za ciężki  Krzyż Twój, za Twoją drogę,

bo mogę – choć w małym stopniu

przejść nią wraz z Tobą… 
 
 
 

 

sobota, 21 lutego 2015

Ubiegłoroczne pytanie wciąż aktualne


Po co nam Droga Krzyżowa?

Pada natrętne pytanie…

Bo dzisiaj znowu piątek

i znów podążymy za Krzyżem…

No, właśnie, po co…

Czy to jest konieczne?

Sama sobie zadaję pytanie…

Odpowiedź szybko przychodzi,

odpowiedź nawet niejedna,

swoją jasnością sięga sprawy sedna…

 

Droga Krzyżowa – to wyrzut sumienia

dla Ciebie i dla mnie…

Za każdy grzech, za Boga obrazę,

za brak pokory, za pychę, potwarze…

 

Czy jesteś w pełni świadom

ogromnej wagi Krzyża?

Bo on, choć tak bardzo ciężki,

do nieba nas zbliża!

 

Paradoks – powiesz zapewne - to niemożliwe!

A jednak! Sam Bóg go dźwiga przecież

i poprzez krzyżową udrękę

miłość i odkupienie nam niesie…

 

Być może - odpowiesz - nie chcę tego krzyża,

bo przecież każdy swój nielekki krzyż dźwiga…

Czy to jest krzyż choroby, krzyż opuszczenia, czy zdrady…

Krzyż biedy, nieszczęścia, kalectwa…

Krzyż utraty wartości, czy krzyż śmierci dziecka…

Tych wszystkich krzyży nie da się policzyć…

I na nic zda się, że bluźnisz, że krzyczysz,

że się buntujesz przeciwko krzyżowi!

Każdy go niesie…

 

Zaufaj Chrystusowi!

Z Nim krzyż jest lżejszy,

choć zawsze dotkliwy,

lecz do udźwignięcia łatwiejszy…

I jak się wgłębisz w treść jego istnienia,

dostrzeżesz sens swojego cierpienia…

Bo nade wszystko krzyż uczy pokory,

bo chociaż dźwigasz bagaż cierpień spory,

dostrzeżesz, jak małym jesteś człowiekiem

i jak niewiele zdziałasz bez Bożej opieki!

 

Pan Bóg ci nic nie zabiera,

daje stokroć więcej!

Czy mam wyliczyć? Bardzo proszę, chętnie, …

Krzyż nas uświęca,

obdarza pokojem,

nadaje sens ludzkiemu cierpieniu,

daje największą dobroć i miłość,

uczy kochać przyjaciół i wrogów,

pokory szczerej, nieudawanej,

wnosi w nasze życie wewnętrzne skupienie

a także bardzo wielkie pragnienie,

aby ciągle się stawać lepszym człowiekiem,

promieniować dobrem

i nigdy nie zgrzeszyć złym słowem i czynem,

odsuwa zło, co zewsząd się czai…

Uczy cierpliwości i wytrwałości

w podążaniu ku prawdzie…

Uczy wielu, wielu pięknych rzeczy,

których - chociażbym chciała – do końca nie zliczę…

Daje ufność i nadzieję w zwycięstwo dobra!  

 

A nade wszystko krzyż jest przesłaniem,

bo po śmierci na krzyżu było ZMARTWYCHWSTANIE!