środa, 31 lipca 2013

Pożegnanie Księdza Krzysztofa

 
 



 
 
 
 
 
 






 
 
 



 
 
 


 

 
 
 

 
Czcigodny Księże Krzysztofie! 

Czas tak szybko mija,
pędzi nieubłaganie…
Niedawno Ksiądz przybył,
a tu już pożegnanie…
Pięć lat minęło niepostrzeżenie…
Pięć lat niezwykłych,
bogatych w ciekawe i piękne zdarzenia… 

Przybył do nas młody kapłan –
pełen pomysłów i świętego zapału!
Od razu zyskał sprzymierzeńców licznych,
bo w miłości do Boga taki autentyczny,
taki radosny, a taki poważny,
kochany przez wszystkich
i tak bardzo ważny…

Dlaczego ważny? Ktoś może zapyta…
Bo wraz z Księdzem Proboszczem
obudził w nas Bożego ducha! 

Ministrantów wkoło ołtarza cała rzesza…
Do konfesjonału młodzież chętnie śpieszy…
Msza święta staje się przeżyciem głębokim,
bo już nie patrzymy zwyczajnym  okiem,
ale na ołtarzu widzimy w Chrystusie
tego, co krzyż swój na Kalwarię niesie…   

I w tym miejscu zrobię dygresję małą,
że trzech naszych kapłanów w tym zasługa wielka,
iż zrozumiała to bardzo dobrze dusza wszelka,
że na Mszy świętej wielbimy samego Boga
nie tylko wtedy, gdy ogarnie trwoga…
Choć niewidzialny dla oczu człowieka,
jest z nami i na naszą miłość cierpliwie czeka… 

Dzięki Twojej postawie i Księdza Proboszcza
nasza wiara okrzepła, miłość Boża stała się droższa! 

Choć smutek wielki w sercach naszych gości,
jest też obok smutku iskierka radości…
Powołanie bowiem na akademickiego pasterza
nie każdemu tak ufnie Kościół powierza!
Wybrano Ciebie, Księże Krzysztofie Drogi,
bo znane są Twe działania na chwałę Bogu…  

Od dawna bowiem kojarzysz się z Barnabą,
co ze św. Pawłem podążał Chrystusową drogą…
Twoja misja w Przeźmierowie wprawdzie się   skończyła
u boku Pawła – naszego Księdza Proboszcza…
Teraz zacznie się nowa droga i wcale nie prostsza!
Dobrze Ksiądz wie, że ta droga bywa trudna, nawet kamienista…
Ale pamiętać trzeba, że Chrystusowa też była ciernista… 

Nie zrażaj się problemami, co wyrastać będą na tej drodze!
Siej dalej Boże ziarno, Chrystus Ci pomoże!
Chociaż grunt może okazać się bardzo skalisty,
a efekt Twoich działań początkowo mglisty,
nigdy nie trać ducha i świętego zapału!

Świętego Augustyna miej odwagę, co nigdy nie stchórzy!
Pawła Apostoła mądrość i wiarę, co się nie zachwieje!
Pokorę wielkiej w swej prostocie św. Faustyny!
A wierzę, że wtedy wielkie okażą się i Twoje czyny! 

Wierzymy, że swym przykładem, który podziw budzi,
pociągniesz ku Bogu wielkie rzesze młodych ludzi…
Życzymy z całego serca, by sił Ci starczyło,
a Twe serce kapłańskie wciąż dla Boga biło!
Taki bowiem los kapłana, takie powołanie,
że pierwsze miejsce w duszy Bóg obrał na mieszkanie! 

Życzymy również z serca całego
zwierzchnika tak, jak nasz ks. Proboszcz, świętego!
Który – jak on – będzie miał tyle dobroci i łagodności,
poczucia humoru i bezinteresownej życzliwości!
Taki święty proboszcz to skarb nieoceniony!
Niech taki będzie nowy zwierzchnik Księdzu przydzielony! 

W tym miejscu pozwolę sobie na osobistą dygresję…
I oświadczyć wszem i wobec osób tu zebranych pragnę,
że ten blog, który przekazuje moje różne myśli
na stronie naszej parafii, Ks. Krzysztof wymyślił!
Nie tylko zachęcił do przemyśleń i do pisania,
ale pomógł go założyć i wtajemniczył w internetowe arkana.
Ks. Krzysztof pomógł założyć, ks. Proboszcz pobłogosławił
i tym sposobem moje „pióro” naszą parafię w świecie sławi…
Dziękuję Księdzu!   

Na koniec, Księże Krzysztofie, ostatnie życzenia…
Oczekuj zawsze pomocy od Ducha Świętego!
On Ci swej Boskiej pomocy nigdy nie poskąpi,
nigdy nie opuści, nawet gdybyś w rozpaczy zwątpił!
Wsłuchuj się zawsze w słowa Chrystusa samego -
słowa piękne i wzniosłe, które już z tego miejsca
skierowałam kiedyś do Księdza Proboszcza,
a teraz z powtórzę je raz jeszcze do Ciebie…

Synu, nie jesteś sam!

Ja jestem z Tobą!

Ja jestem Tobą,

bo potrzebne mi było dodatkowe człowieczeństwo,

żeby móc kontynuować Moje Wcielenie i Odkupienie.

Jam Cię wybrał odwiecznie!

Potrzebny mi jesteś!

Potrzebne mi są Twoje ręce, bym mógł dalej błogosławić…

Potrzebne mi są Twoje wargi, bym mógł dalej mówić…

Potrzebne mi jest Twoje ciało, bym mógł dalej cierpieć…

Potrzebne mi jest Twoje serce, bym mógł dalej kochać…

Potrzebny mi jesteś Ty, bym mógł dalej zbawiać.

Zostań ze mną – Synu! Na zawsze!

 

Mogę tylko dodać od siebie: Niech Ksiądz trwa w tej świętej służbie! 

Szczęść Boże! Życzą wszystkie grupy duszpasterskie!
 
 
 
 
 
 
 


wtorek, 30 lipca 2013

Chaotyczne refleksje?

Być może, moje refleksje - z uwagi na rozbieżność ich tematyki - wydają się dość chaotyczne. Może, ale to tylko pozornie… Bo jeżeli podążamy drogą ku niebieskim przestrzeniom, to patrzymy na swoje życie dzień po dniu, analizujemy  postępki, pragniemy coś zmienić w sobie… Życie staje się nieustannym rachunkiem sumienia; przyglądamy się sobie, swoim myślom, słowom, czynom, dostrzegając swoje braki, niedoskonałości… Bo przecież pragniemy stawać się lepszymi ludźmi – lepszymi w oczach Boga! Ta miara jest dla mnie najważniejsza (bo ludzie mogą nas odbierać różnie – niezależnie od naszych intencji i wysiłków, a Pan Bóg widzi prawdziwie!). I dlatego, patrząc na swoje  ubogie wnętrze, chcemy je doskonalić i ubogacać poprzez udział we Mszy św., Komunię św. i modlitwę, o której w tym miejscu pisałam ostatnio dość dużo… I jeszcze do niej wrócę… Jest bowiem bardzo cennym środkiem ciągłego wzrastania.
Zatem uważam, że chaos w moich refleksjach jest tylko pozorny! Wszystko, co piszę, służy mojemu wzrostowi  - chociaż bardzo powolnemu… W tych wszystkich tekstach Bóg jest na pierwszym miejscu! Życzę, aby tak było w życiu każdego z nas!

Ps. To takie tłumaczenie się przed samą sobą, bo mam tysiące wątpliwości, czy to, co piszę, ma sens...

 

poniedziałek, 29 lipca 2013

W kontekście pracy nad swoim charakterem...

Jeszcze raz wracam do obmowy czy - jak kto woli – plotkowania… Jakkolwiek by to nazwać, oznacza złe mówienie o bliźnim… Dlaczego do tego wracam? Bo też szlifuję swój charakter i... co widzę? Że to szlifowanie idzie mi bardzo opornie! Dobre chęci swoją drogą, a język swoją drogą… Jakże często braknie tu wspólnej płaszczyzny! Niestety!
Myślę, że próby życia, jakim zostajemy poddawani również w tej „dziedzinie”, w jakimś stopniu świadczą nie tylko o naszej postawie, ale i o naszym charakterze, o silnej (albo słabej) woli, o dobroci (lub jej braku)…
Podobno tylko złe oko wszystko źle widzi… I tak sobie nieraz myślę, że jeżeli widzę tyle przywar u innych, to chyba ze mną jest coś nie w porządku…
Wracam więc do mądrych wskazań mędrca Arystotelesa. Ostatnio zauważyłam, że przypisuje się je również Sokratesowi. Kimkolwiek jest ich autor, są bardzo ważne! Dlatego przypominam je sobie dość często… Oto one:
Czy to, co chcę powiedzieć, jest prawdziwe?
Czy to, co chcę powiedzieć, jest naprawdę konieczne?
Czy to, co chcę powiedzieć, przysporzy komuś dobra?
Chciałoby się tylko dodać: Jakie piękne byłyby relacje między ludźmi, gdybyśmy umieli i - przede wszystkim chcieli! - zastosować to w życiu… W pierwszej kolejności kieruję te słowa do samej siebie! 
 
 
   

sobota, 27 lipca 2013

Praca nad swoim charakterem?

Oczywiście! Powinna trwać nieustannie! Bo czyż mało w nas ułomności, błędów, przywar, że o wielkich grzechach nie wspomnę… Ale po kolei…
Najpierw muszę sobie uświadomić te wszystkie braki, które są we mnie, chociaż wcale ich nie chcę… Bo – zauważcie! – znacznie łatwiej widzi się cudze błędy i niedoskonałości! Stara prawda! Pamiętamy wszyscy ewangeliczną drzazgę w oku bliźniego, a dziwne niedowidzenie własnej belki, chociaż taka wielka, taka brzydka, niekiedy wręcz odrażająca…
Zatem trzeba wielkiej odwagi a zarazem wielkiej pokory, by przyznać się do swojej pychy, zazdrości, kłamstwa, próżności, nadmiernego gadulstwa, etc. etc. …
Weźmy na przykład taką obmowę… Pisałam już o niej, ale przypomnę przede wszystkim samej sobie… Jakże często i jak łatwo osądzamy i oceniamy drugiego człowieka! Nie podoba się nam to, co mówi, robi… Przyklejamy mu etykietkę! A przecież nie wiemy, co kryje jego wnętrze, co tak naprawdę myśli i czuje!
Może nie umie uzewnętrznić swoich dobrych uczuć?
Może nie potrafi ich wyrazić?
Może wystarczyłoby dodać mu otuchy?
Może warto go pochwalić – choćby za jakiś drobiazg?
A może warto mu się przyjrzeć bliżej i zapytać samego siebie, czego od tego człowieka mogę się nauczyć? Bo mogę, jeśli tylko chcę! Znam ludzi, od których nieustannie się uczę… Czego?  Najogólniej pojętego dobra i piękna duszy! I wtedy bardzo jaskrawo widzę swoje niedoskonałości!
 
 
 
 
 

piątek, 26 lipca 2013

„Dodaj Chrystusa” do swojego życia


„Dodaj Chrystusa” do swojego życia,
a znajdziesz przyjaciela,
któremu zawsze możesz ufać…
„Dodaj Chrystusa” a zobaczysz,
że rosną skrzydła nadziei,
pozwalającej przemierzać drogę przyszłości…
„Dodaj Chrystusa”,
a Twoje życie będzie pełne Jego miłości,
będzie życiem owocnym.”
Tę zachętę kieruje Ojciec Święty Franciszek do każdego z nas, kimkolwiek jesteśmy i jakakolwiek jest nasza metryka! Każdy, kto kocha Chrystusa, jest młody w swoim sercu!  
 
 

czwartek, 25 lipca 2013

Wczoraj, w przeddzień uroczystości św. Jakuba…


 Miała być wielka radość!

A zdarzyła się wielka tragedia…

Wielki smutek…

Wielka żałoba…

Wykoleił się pociąg…

Zginęli ludzie w drodze do Santiago de Compostela…

Pielgrzymi? Turyści? Po prostu – ludzie…

Krewni, znajomi, przyjaciele...

Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie! 
 

 

Łącząc się z Ojcem Świętym Franciszkiem…

 
Oczy całego świata skierowane są na Rio de Janeiro, gdzie trwają kolejne Światowe Dni Młodzieży. Niezwykła atmosfera, radość Chrystusowa, odnowienie Bożego ducha… Ojciec Święty Franciszek głosi z wielkim, autentycznym entuzjazmem: Jeśli jesteśmy naprawdę zakochani w Chrystusie i czujemy, jak bardzo On nas kocha, to nasze serce rozpali się tak wielką radością, że udzieli się ona tym, którzy żyją blisko nas.
Ileż otuchy budzą trzy przesłania - propozycje postawy nie tylko dla młodego człowieka, ale dla każdego chrześcijanina… Pozwolę sobie przytoczyć słowa papieża, słowa o wielkiej mocy…  
Zachować nadzieję. Ileż trudności jest w życiu każdego z nas, naszych ludzi, naszych wspólnot, ale niezależnie od tego, jak wielkie mogą się one wydawać, Bóg nigdy nie dopuszcza, aby nas pogrążyły… Odnośnie do zniechęcenia, które może pojawić się w życiu tych, którzy zajmują się ewangelizacją lub którzy starają się żyć wiarą (…), chciałbym powiedzieć; miejcie zawsze w sercu tę pewność: Bóg idzie przy was, w żadnej chwili was nie opuszcza! Nigdy nie traćmy nadziei! Nigdy nie gaśmy jej w sercu! Smok - zło, istnieje w naszej historii, ale nie on jest najsilniejszy! Najsilniejszy jest Bóg i Bóg jest naszą nadzieją!
Druga postawa: pozwolić, by Bóg nas zadziwił. Człowiek nadziei – wielkiej nadziei, którą daje nam wiara – wie, że Bóg działa i zaskakuje nas także pośród trudności. (…) Zaufajmy Bogu! Z dala od Niego wyczerpuje się wino radości, wino nadziei. Jeżeli zbliżamy się do Niego, jeśli przebywamy z Nim, wówczas to, co jest trudnością, przemienia się w nowe wino przyjaźni z Nim.
Trzecia postawa: żyć w radości. Chrześcijanin jest radosny, nigdy nie jest smutny. Jest z nami Bóg. Mamy Matkę, która zawsze oręduje za życiem swoich dzieci. (…) Jezus pokazał nam, że oblicze Boga jest obliczem Ojca, który nas miłuje. Grzech i śmierć zostały pokonane. Chrześcijanin nie może być pesymistą! Nie wygląda jak ktoś, kto wydaje się być nieustannie w żałobie. (…) Jak powiedział Benedykt XVI: „Uczeń Chrystusa wie, że bez Niego nie ma światła, nie ma nadziei, nie ma miłości, nie ma przyszłości.”  
 
 
 
 

poniedziałek, 22 lipca 2013

Nie smuć się, Człowieku!

 
Jeżeli myślisz, że tylko Ciebie doświadcza życie w sposób okrutny i zły, to jesteś w błędzie! Każdy w mniejszym lub większym stopniu jest poddawany próbie – niekiedy bardzo, bardzo trudnej… Każdy z nas ma na swoim życiowym koncie takie niekiedy wydarzenia, które  wydają się  nie do udźwignięcia…
Ale… Nic nie może przecież wiecznie trwać! – śpiewała Anna Jantar. W przyrodzie po wielkiej burzy z błyskawicami i piorunami nadchodzi piękny dzień, słońce znów wysyła dobroczynne promienie, które rozświetlają szarość życia.
Zatem nie trać ducha, Przyjacielu, który teraz mnie czytasz! Wysyłam do Ciebie przyjazne myśli, pełne Bożej radości, płynącej z obecności Chrystusa w moim życiu… Niech ON Ci błogosławi, niech wspiera w trudach życia! Uwierz, że ON zawsze jest z Tobą, chociaż wydaje się, że Cię opuścił! Z NIM dasz radę pokonać wszelkie zło!
Nie smuć się, Człowieku!
Zatrzymaj się w biegu życia!
Posłuchaj śpiewu ptaków,
rozejrzyj się, ileż piękna wokół –
w przyrodzie i w ludzkich sercach…
Niech mroki nocy ustąpią miejsca słonecznej radości…
Wydobądź ją z dna serca, będzie Ci łatwiej żyć!
 
Dobrego dnia wszystkim życzę!



 

sobota, 20 lipca 2013

Uroda duszy?

 
Takie pytanie pojawiło się w mojej głowie… Czy można mówić o urodzie duszy? Myślę, że tak, bo skoro tyle i aż tyle mówi się o urodzie  zewnętrznej zwłaszcza pań, to dlaczego nie można o urodzie duszy? Nie ma wprawdzie dokładnej definicji duszy (przynajmniej ja jej nie znam!), ale zawsze kojarzy się nam ona z naszym (Twoim i moim) wnętrzem…
Święci pozostawili nam w spadku wiele przemyśleń, które niekoniecznie muszą być wskazaniami, ale na pewno są zwierciadłem ich duszy. Odsłaniają piękno, którego nie da się ubrać w słowa! Ono po prostu jest!
Myślę, że wystarczy trochę poobserwować ludzi, posłuchać, co mówią i przede wszystkim, jak mówią, a szybko zorientujemy się, jakie jest ich wnętrze… Bo „oblicze" naszej duszy w jakiś sposób wypromieniowuje z nas, jest odbiciem naszych myśli i uczuć…
Po głębszym namyśle uświadomiłam sobie, że znam wiele osób o pięknym wnętrzu! Promieniują dobrem,
wewnętrzną harmonią,
Bożą radością,
czymś nieuchwytnym, co przyciąga do nich ludzi,
opanowaniem,
taką piękną, wewnętrzną ciszą,
pogodą ducha…
 
      Długo można by jeszcze wyliczać… Takie osoby są po prostu i najzwyczajniej piękne!