piątek, 31 października 2014

Jesień? Jesień!


Przyszła sobie jesień

nieproszona pani,

nikt za nią nie tęsknił,

ani łez nie ronił…

Dotknęła cieniem serca,

rozsypała po świecie

uschnięte szare liście,

przyniosła zamiecie…

Wiatr szorstko muska twarze…

Chmur szarych tysiące

snują się po niebie,

przysłaniając słońce…

Coraz cichszy śpiew ptaków,

kraczą tylko wrony…

Zniknęły gdzieś nitki babiego lata...

Już się nie wije radośnie,

srebrem nie oplata…

Purpurowe liście pożółkły,

smętnie szeleszczą pod nogami…

Słońce gaśnie tak wcześnie...
 
Ranek bliski wieczora.

Ogień w kominku cicho gwarzy…

Cóż zatem wypada robić?

O pani wiośnie pomarzyć...


 
 

 

czwartek, 30 października 2014

Mądrości św. Augustyna ciąg dalszy…


Pycha jest przyczyną i początkiem wszelkich grzechów, przeciwieństwem pokory i niszczycielem miłości. Nie ma człowieka, którego pycha nie mogłaby doprowadzić do upadku. Szczególnie zagrożeni są ludzie zamożni, jak i utalentowani. Poprzez własną dumę deprecjonują przed Bogiem wszelkie swe dobre dzieła.
Nie wychwalaj siebie, nawet, jeśli jesteś dobry, ponieważ przez to, że szczycisz się swą dobrocią, stajesz się zły.
Zadaj sobie szczere pytanie, dlaczego czynisz dobro. Czy dzieje się tak wyłącznie dla ciebie samego, dla twojej własnej chwały, czy też dla innych, i ostatecznie przez to dla Boga! Pycha nie dąży wyłącznie do złych uczynków, lecz ponad nimi również do dobrych dzieł po to, aby je zniszczyć. Dlatego nigdy nie uważaj się za lepszego niż inni ludzie i nie spoglądaj na nich z góry, z lekceważeniem. Człowiek pyszny jest zakochany w swoim własnym JA i nie jest zdolny do tego, aby akceptować innych ludzi i ich własny sposób bycia, ani też aby traktować ich po ludzku i z miłością.
Postaraj się, aby nigdy nie wkradło się u ciebie zachowanie wyrażające pychę i aby przez pokorę wzrastała w tobie większa miłość.

 
Chcesz być wielki? Zacznij od najmniejszego.
Masz zamiar wznieść wielką i wysoką budowlę?
Pomyśl wpierw o fundamencie pokory.
Im wyższa ma to być budowla,
tym głębszy kopie się fundament.
 
 

środa, 29 października 2014

Z mądrości św. Augustyna…

Przekraczaj własne granice, likwidując swe uprzedzenia. Wyjdź z siebie i skieruj się ku drugiemu człowiekowi. Być może, od dawna czekał on na to, aż zwrócisz się ku niemu, sam jednak nie odważył się na wykonanie pierwszego kroku, ponieważ stałeś naprzeciwko niego. Pozbądź się wszystkiego, co stoi na drodze również spotkaniu duchowemu z tą osobą i zaakceptuj ją taką, jaka jest, z miłością. Aby wychodząca od ciebie miłość mogła płynąć, powinieneś zaprzestać krążenia wokół siebie samego tak, aby pękły bariery, które cię ograniczają i trzymają na uwięzi. Droga do twojego bliźniego i jednocześnie praprzyczyny wszelkiego stworzenia, do Boga, stanie się dla ciebie wolna i dostępna. To jednak nie będzie mogło stać się bez pokory.


 
 
 

Czy zło może być dobrem?


Czy zło może być dobrem?

Zastanawiam się nieraz…

Wszystko się poprzestawiało…

W mojej młodości

wszystko było jasne i czyste…

Tak mi się zdawało…

A prawdy Boże tak oczywiste

że nikt nie wątpił,

iż Bóg ma rację…

Bóg się nie mylił…

I się nie myli!

Wierzę w to i teraz…

To świat się zmienił,

poprzewracał do góry nogami

białe na czarne,

ciemne na jasne…

I cóż się stało?

Czy jesteś szczęśliwy,

Człowieku XXI wieku?

Czy świat odwróconych wartości

dał Ci zadowolenie?

Bo smutnych i biednych wciąż pełno

i brak odpowiedzi na trudne pytania…
 

 

 

 

wtorek, 28 października 2014

Jeszcze trochę powtórki z 2011 roku…

Mój blog jest taki, a nie inny, bo jest wynikiem potrzeby serca (rozumu też!)… Piszę o tym, co myślę, czuję i przeżywam, o tym, do czego dążę… Dzielę się refleksjami, które wydają mi się ważne… Uważam, że nie można karmić się jedynie trudną rzeczywistością – często szarą i pozbawioną nadziei – ale trzeba bardziej zastanowić się nad sobą, by podążać drogą ku PRAWDZIE… I to – być może nieudolnie! – robię…
Oczywiście realia życia nie są mi ani obce, ani obojętne, sama w nich uczestniczę, ale można znacznie pogłębić swoje życie wewnętrzne – jako, że nie samym chlebem żyje homo sapiens
Przytłoczeni codziennością, nadmiarem różnych zdarzeń, którymi karmią nas media, często nie mamy czasu ani ochoty, by zastanowić się nad swoim wnętrzem, wejść w głąb siebie… Dlatego powstają blogi! Autorzy piszą o tym, co ich cieszy i boli, o tym, co dla nich najważniejsze…
Pisząc, uświadamiam sobie swe niezliczone braki i błędy – dodam: swoje! Podążanie ku lepszemu jest piękne i na pewno potrzebne każdemu z nas…
 
Są ludzie, których podziwiam, od których nieustannie się uczę – od przyjaciół, znajomych, bliskich i… wrogów też!.  Ciągle powtarzam, że chciałabym mieć
mądrość św. Pawła,
odwagę św. Augustyna,
pokorę św. Faustyny,
dobroć św. Ojca Pio,
pobożność św. Jana od Krzyża
i poczucie humoru św. Tomasza z Akwinu…
 
Marzenia można mieć, prawda? Nawet trzeba, aby choć w tysięcznej części osiągnąć to, co prezentowali sobą wielcy Święci…
 
 

Takie sobie myśli… Powtórka

Powtórka, bo na samym początku właśnie pod takim tytułem zamieściłam swoje refleksje dotyczące wątpliwości, które wtedy mnie nurtowały… A ponieważ nurtują nadal, zamieszczam je kolejny raz – poszerzone o inne myśli… Bo prawda jest taka, że jak człowiek podpisuje się imieniem i nazwiskiem, to wystawia się na bardzo surowy osąd tych wszystkich, którzy to czytają. Nie jestem anonimową osobą – nie z pobudek egoistycznych, ale uważam, że właśnie odpowiedzialność za każde wypowiedziane słowo zobowiązuje nas do podpisania się pod nim – niezależnie, czy to ktoś akceptuje, czy też nie. Mój blog jest odwiedzany przez znajomych i nieznajomych – zarówno z okolicy, w której mieszkam, jak i z różnych stron świata (wyświetla to tzw. bloger). Mam pełną świadomość, że jestem zarówno akceptowana, jak i krytykowana!   
Co prawda, istnieje takie stare powiedzenie, że prawdziwa cnota krytyki się nie boi, ale któż z nas jest prawdziwie doskonały?
Od pewnego czasu powtarzam sobie, iż najważniejsze, by Pan Bóg o mnie dobrze myślał…
Ludzie generalnie niechętnie mówią o tym, co myślą i czują, zwłaszcza, gdy dotyczy to tak delikatnej sprawy, jaką jest nasza wiara… Bardzo często – wbrew swojej woli! – uczestniczymy w dyskusjach dotyczących Kościoła, kapłanów – najczęściej bardzo krytycznych… Nie potrafimy (a może – nie chcemy?) mówić o swoich przekonaniach, o swej wierze, by zaświadczyć o przynależności do Chrystusa… 
Czasem jednak chciałoby się głośno wypowiedzieć swoje myśli -
myśli – wątpliwości;
myśli – wskazania;
myśli, które nieustannie nurtują;
myśli będące świadectwem przyjaźni z Chrystusem;
myśli, które  pobudzają sumienie… 
I… dlatego piszę! Codziennie, bo mam taką wielką potrzebę!
 
 

poniedziałek, 27 października 2014

Myśli Stefana Kardynała Wyszyńskiego

Prawość wywodzi się z prawdy. Im człowiek więcej ma w sobie ducha prawdy, tym więcej ma prawości.
 
 Życzliwe spojrzenie i uśmiech więcej nieraz znaczą niż udany dialog.
 
Chrońmy się pogardy dla kogokolwiek, nawet dla najgorszego człowieka, bo to jest jeszcze człowiek , aż ... człowiek!


 

niedziela, 26 października 2014

Rozważania świętego Augustyna o szczęściu

Oto rozważania wielkiego filozofa, św. Augustyna, o szczęściu, zawarte w „Wyznaniach”…
„Gdy szukam Ciebie, mojego Boga, szukam życia szczęśliwego.  Będę Cię szukał, by dusza moja żyć mogła. Ciało me żyje dzięki mojej duszy, a dusza żyje dzięki Tobie. Jakże mam więc szukać owego szczęśliwego życia? Nie posiądę go, dopóki nie będę mógł powiedzieć: „Oto jest wszystko, czego pragnę, szczęście jest tu.”
Gdzie mam tego szukać? Przecież to chodzi o to owo życie szczęśliwe, którego wszyscy pragną, tak powszechnie, że nie ma nikogo, kto by go nie pragnął.
Niewątpliwie jest ono w nas. Przecież nie tęsknilibyśmy za nim, gdybyśmy go nie znali. Słysząc to słowo, wszyscy przyznajemy, że dążymy do rzeczy, którą to słowo oznacza. Gdyby można w jakimś wspólnym języku wszystkim ludziom naraz postawić pytanie, czy chcą być szczęśliwi, z całą pewnością odpowiedzieliby, że chcą.
Szczęścia nie ogląda się oczyma, gdyż nie jest ono czymś materialnym. Szczęście dziś znamy i znając kochamy, a pragniemy je posiąść, abyśmy się stali szczęśliwi. (…) Gdzież to ja więc i kiedy doznałem mojego szczęścia, jeśli je tak wspominam, tak kocham, z taką tęsknotą przywołuję? A nie dotyczy to tylko mnie czy jakiejś ograniczonej liczby ludzi. Przecież wszyscy chcemy być szczęśliwi! Czymże jest szczęście? Gdybyśmy zapytali dwóch ludzi, czy chcą służyć w wojsku, mogłoby się zdarzyć, iż jeden z nich odpowiedziałby, że chce, a drugi, że nie chce. Gdyby zaś zapytano, czy chcą być szczęśliwi, każdy z nich bez wahania odpowiedziałby, że chce. Jednego raduje to, innego tamto, ale wszyscy się zgadzają, że chcą być szczęśliwi.
Ustrzeż jednak, Boże, serce spowiadającego się Tobie sługi Twego od mniemania, jakoby każda radość, którą mógłbym odczuwać, prawdziwie mnie uszczęśliwiała. Jest bowiem taka radość, której nie dostępują bezbożni, lecz doznają tylko ci, którzy Cię czczą ze względu na Ciebie samego, ci, których radością Ty sam jesteś. To właśnie jest szczęściem: radowanie się w dążeniu ku Tobie, radowanie się Tobą, radowanie się ze względu na Ciebie. To jest prawdziwym szczęściem i nie ma innego szczęścia.”   
 
 

Refleksje o szczęściu...

Niedziela sprzyja głębszemu zastanowieniu się nad różnymi sprawami, zatem może dzisiaj podzielę się z Państwem refleksjami o szczęściu…  Nie uzyskam odpowiedzi, ale – mam nadzieję – sprowokuję do pewnych przemyśleń, jako że temat „szczęście” jest nieustannie aktualny. Bo któż z nas nie chce być szczęśliwy?! Dodajmy jednak, że każdy ma inną wizję szczęścia, gdzieindziej go upatruje…
Na początek postawmy sobie pytanie: Czy szczęście w ogóle istnieje? A jeżeli tak, to jakie ono jest? Już kiedyś pisałam o szczęściu i jego wizerunku, ale wracam do tego prawdopodobnie z potrzeby serca… Nie ulega bowiem żadnej wątpliwości, że każdy człowiek chce je osiągnąć; nie znam ludzi, którzy z wyboru chcą być nieszczęśliwi!
O szczęściu można nieskończenie, podobnie, jak o życiu, bo są nieodłącznymi towarzyszkami. Albo i nie są! Czym zatem jest szczęście? Bywa postrzegane różnie –
jako przyjemność,
radość i zadowolenie,
satysfakcja z osiągniętego celu,
jako bogactwo,
sukces zawodowy,
niesienie pomocy innym,
hobby,
grono prawdziwych przyjaciół,
ale i stan ducha…
A także duma z przynależności do naszej Ojczyzny…
Jako dom rodzinny – oaza bezpieczeństwa…
Jako cisza wewnętrzna, tak trudno osiągalna w zgiełku współczesnego życia…    
Na pewno przyczyn odczuwania szczęścia jest znacznie więcej… Wymieniłam te, które znam, ale na pewno nie wszystkie!
Szczęście na pewno nie jest stałym „elementem” naszego życia, bywa dłuższą lub krótszą chwilą… Bywa radością bez powodu, ale i radością z racji całkiem zwyczajnych przyczyn, jak na przykład promyk słońca muskający twarz, śpiew słowika w letni wieczór czy śpiew kosa w wiosennej porze, zapach świeżo skoszonej trawy, przyjazny uśmiech kogoś bliskiego, dobre słowo… Wszystko to sprawia, że czujemy się szczęśliwi…
To takie zwyczajne szczęścia, których pragniemy, o których marzymy… Ale jest jeszcze inna, znacznie doskonalsza przyczyna szczęścia! Jest nią sam Pan Jezus! Co do tej prawdy nie mam żadnej wątpliwości! Wystarczy zaprosić Go do swego serca! Przyniesie radość, wewnętrzną ciszę i SZCZĘŚCIE – wielkie, nieporównywalne z żadnym innym!
 
 
 

sobota, 25 października 2014

Marsz ku niebu


Marsz ku niebu ma przedziwny kompas…

Ciągle ten sam kierunek…

Jedyny, niezmienny i… bardzo żmudny!

Trudno wytrwać w tym marszu …

Trudno nie zboczyć z drogi!

Wysiłek wielki, pot leci z czoła…

I wcale niełatwo wszystkiemu podołać…

Bo tyle przeszkód piętrzy się na drodze…

Bo droga ciągle jakby pod górę…

Bo jakiś maruder kroczy z tyłu,

kulejąc na szlaku i trzeba mu pomóc…

Iluzja i głód ziemskiego szczęścia

bardzo przeszkadza w wytrwaniu…

I słońce tak mocno piecze z góry…

I deszcz niczym łzy oczy zalewa…

I wichry chłoszczą niemiłosiernie…

Ciągle trudności co niemiara…

I tak idziemy w tym marszu ku niebu…

Czwórkami, parami, osobno…

W gromadzie czy solo…

Pomóż, Aniele Stróżu Kochany,

który podążasz tuż obok,

bym wytrwała

i nie zmieniła kierunku tej drogi...
 
 

 

piątek, 24 października 2014

Jestem jak drzewo…


Jestem jak drzewo…

Nie zawsze to samo…

Jak dąb, gdy trwam przy Bogu,

Wierząc, że nikt nie połamie moich gałęzi…

Jestem jak olbrzym - klon, który konarami pragnie osłonić swe dzieci…

Jestem jak brzoza, gdy płaczę i wiatr miota moim życiem…

Jestem jak osika, gdy drżę przed zimnem ludzkich serc…

Jestem, jak zielona sosna, gdy w radość wprawia mnie słońce i deszcz…

Jestem, jestem… jak potężny bór, który chroni modlitwą swoje dzieci…

Kim jeszcze jestem? Nie wiem!

To Bóg kształtuje mnie na podobieństwo drzew

I nigdy nie pozwala zniszczyć!

Kocha mnie!