niedziela, 30 września 2012

Moja modlitwa codzienna…


Mały kawałku Chleba

jak wiele dla mnie znaczysz

Hostio przenajświętsza

lśniąca najczystszą bielą

tak niepozorna a taka wielka

taka maleńka

gdy kapłan trzyma Cię w dłoniach

dodajesz odwagi

prowadzisz przez życie

napełniasz miłością

Hostio Jezusowa

bądź uwielbiona!





 

sobota, 29 września 2012

W uroczystość świętych Archaniołów...

Archaniołów jest siedmiu,  najczęściej wymienia się trzech: św. Gabriel, Rafał i Michał, ale najbardziej znany i kochany  – ten ostatni… Któż go nie zna, któż o nim nie słyszał?! W Wiecznym Mieście postawiono wiele posągów aniołów, ale ponad wszystkimi króluje majestatyczna postać św. Michała… Zapisał się w historii biblijnej jako ten, który opowiedział się po stronie Boga i pokonał pysznego Lucypera wraz z jego stronnikami… Świętemu Michałowi poświęcony jest w Rzymie ogromny zamek, a na  szczycie widnieje jego posąg – jakże piękny!  
Nie będę się rozpisywać o św. Michale Archaniele… O jego potędze napisali już bardzo wiele - ludzie znacznie mądrzejsi ode mnie… Dodam tylko, że warto się zwracać do niego z prośbą o osłonę przeciw złu. W naszym parafialnym kościele ks. Proboszcz wprowadził modlitwę do wielkiego Świętego po każdej Mszy św. I modlimy się z wielką ufnością, wierzymy bowiem w jego opiekę!
Jeżeli jej nie znacie, to dołączcie do nas takimi oto słowami:
Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Niech go Bóg pogromić raczy, pokornie o to prosimy, a Ty, Książę wojska niebieskiego, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.


W brewiarzu można przeczytać dzisiaj takie słowa: Chrześcijanin powinien zachować w sobie głębokie poczucie niewidzialnej obecności i wspierającej go działalności aniołów.
 
  
 
 
 
 
 
 

Trzeba być zupełnie małym, by dać się nieść Bogu

 
Trzeba, tak! Kiedyś podobne słowa przeczytałam w Dzienniczku św. Faustyny. Mało tego, zakonnica prosi Jezusa o to, aby uczynił ją zupełnie małą, oczywiście w sensie duchowym.
Punktem wyjścia naszych rozważań była pokusa i jej dotyczą wszystkie słowa. Pan Bóg nigdy nie zostawia nas samych, w doświadczanych pokusach również… Bo czymże są pokusy? Najzwyczajniejszym namawianiem przez czarnego ducha do zła. Jego inteligencja jest nieprzeciętna i niezwykle błyskotliwa w kuszeniu!!! A od pokusy do czynu już bardzo blisko… Dlatego na początku swej refleksji o pokusie Michel Quoist mówi, że potrafi ona przybrać formę pięknego śpiewu miłości… Nietrudno uwierzyć w prawdę tych słów, wystarczy rozejrzeć się po świecie… Jakże często ulegamy temu pięknemu śpiewowi miłości. Aby mu jednak nie ulec, mimo że nas tak często wabi pozorami dobra i piękna, trzeba się pozwolić nieść Bogu… A cóż to  znaczy? W moim przekonaniu – pozwolić się prowadzić… Tak, jak matka prowadzi swoje małe dziecko, by nie doznało jakiejś krzywdy, by nie upadło, tak i Bóg prowadzi nas – oczywiście pod warunkiem, jeżeli tego chcemy i damy Mu na to przyzwolenie… Nieważne, ile mamy lat! Dla Boga zawsze jesteśmy dziećmi… Wyłania się tu jeszcze inna prawda, a mianowicie, abyśmy swoją osobą nie „przesłaniali” Pana Boga, ale ciągle umieli (i chcieli!) się umniejszać, by On był zawsze na pierwszym miejscu. I wtedy On nas poprowadzi – jako nieomylny i kochający Ojciec!
 
 

piątek, 28 września 2012

Jeszcze wokół słów Michela Quoista...

,
Bóg pozwala na taką próbę, czasem nawet pozostaje głuchy na wołanie swego dziecka, by je doświadczyć i zmusić do większej ufności. Jak długo nie oczekuje się wszystkiego od Boga, a niczego od siebie, tak długo nie zazna się spokoju.
Prawdę mówiąc, Michel Quoist powiedział tutaj już wszystko, ale zawsze można tę myśl jeszcze trochę rozwinąć… Bo rodzi się pytanie:  Jak długo Pan Bóg  pozostaje głuchy na wołanie swego dziecka? Jak długo nas nie wysłuchuje? Tego nikt z nas nie wie… Nie wiemy też, jak długo powinniśmy prosić… Na pewno bardzo cierpliwie i z wielką ufnością! No, bo zauważcie, że jeżeli prosimy o coś, na czym nam tak bardzo zależy, to nasze prośby powinny być tym bardziej wytrwałe. Ta wytrwałość w błaganiu uczy nas pokory! I rodzi świadomość, że sami nic nie możemy zrobić (choć często tak nam się wydaje!). Pan Bóg nie jest baśniową złotą rybką, która spełnia natychmiast nasze życzenia! Dlatego życzmy sobie wzajemnie wytrwałości w proszeniu, w modlitwie… Przypomnę raz jeszcze św. Monikę, która o nawrócenie swego syna modliła się – jak podają niektóre źródła - dziewiętnaście lat!!! Wymodliła nie tylko nawrócenie, ale i wielką świętość i mądrość swemu dziecku – św. Augustynowi…
Myślę, że wpierw należałoby rozważyć, czy to, o co proszę,  jest zgodne z wolą Bożą… Bo nie zawsze i nie wszystko, co nam się wydaje takie dobre i konieczne, jest naprawdę dla nas dobre!!! Jeżeli rzeczywiście tak jest, to wytrwamy w naszej modlitwie, a Pan Bóg nas wysłucha!
Bardzo ważne w słowach Michela Quoista jest to ostatnie stwierdzenie: Jak długo nie oczekuje się wszystkiego od Boga, a niczego od siebie, tak długo nie zazna się spokoju. Ważne i bardzo trudne zarazem! Bo czyż nie jest często tak, że – owszem – prosimy Pana Boga, ale „tak na wszelki wypadek” działamy po swojemu, szukamy pomocy nie tam, gdzie powinniśmy… Bardzo trudno nieraz uznać siebie samego za osobę, która niewiele może albo już nic nie może zrobić, tylko całkowicie zaufać Panu Bogu i jego wszechmocy… Ale warto zaufać i powierzyć się całkowicie, bez reszty Bożej Opatrzności i mądrości!  
 
 

czwartek, 27 września 2012

Ks. Michel Quoist o pokusie…

Gdy człowiek wybiera Boga i bliźnich, szatan nie jest zadowolony. Czasami, w niektórych okresach, harmider kuszenia, chwilami pokryty śpiewem miłości, wraca gwałtowniej i ostrzej.

Bóg pozwala na taką próbę, czasem nawet pozostaje głuchy na wołanie swego dziecka, by je doświadczyć i zmusić do większej ufności. Jak długo nie oczekuje się wszystkiego od Boga, a niczego od siebie, tak długo nie zazna się spokoju.

Trzeba być zupełnie małym, by dać się nieść Bogu.

Każde z powyższych zdań można by rozważyć osobno… Każde jest bardzo ważne i pobudza do refleksji… Bo, popatrzcie sami… Czy nie doświadczamy pokus zła i to zło ukazuje się nam w arcypięknej postaci? Już nasza pra-, pra-, pra-babka Ewa pozwoliła się uwieść pięknym słowom diabła, prawda? Uderzył w jej pychę… I tak jest najczęściej z nami, czyż nie? Diabeł nie lubi pokory, sam zgrzeszył pychą przeciw Bogu i chce przekonać każdego z nas, że na przykład… jest lepszy, mądrzejszy, ważniejszy, że lepiej się zna, lepiej wie… Ileż razy słyszymy: Ja mu pokażę! Co mi tam będzie mówił! Niech sobie gada, ja i tak wiem lepiej…

A przecież może być tak, że każde zdanie jest prawdziwe, mądre, ważne, mimo że inne!

Nie trzeba wcale wielkich zdarzeń, by dać „dowód’ swojej pychy!

A może by tak w trudnej sytuacji, gdy już, już rośnie w nas złość, podszyta pychą, zapytać: Jak Ty byś postąpił, Panie Jezu, w tej sytuacji… Wystarczy tylko trochę uruchomić wyobraźnię i przywołać w pamięci postać Chrystusa stojącego przed Piłatem lub w czasie biczowania. ON - Bóg - milczy!
Odpowiedź przyjdzie błyskawicznie, mamy przecież doskonałego „pośrednika” w osobie anioła stróża.

 Skąd to wiem? Bo nieraz też mnie dopada pycha i właśnie tak pytam; pomaga! Choć – przyznaję z pokorą, że ten zły głos jest nieraz (dobrze, że tylko nieraz!) silniejszy…

 
Ps. O dalszych refleksjach związanych z myślami  Michela Quoista – jutro…


poniedziałek, 24 września 2012

Kolejny dzień życia...


Gwiazdy już bledną

księżyc odpłynął

słonko nieśmiało zagląda

przez chmur firanki

kolejny poranek

kolejny dzień życia

poranna modlitwa

płyną słowa z brewiarza

chwalą Boga psalmami

nabożnie przesuwam

drewniane paciorki różańca

modlitwą ogarniam

przyjaciół i nieprzyjaciół

bo każdy z nich ważny…

 

Wszechmocny Wielki Boże

daj nam dobry kolejny dzień

jasny promienny

piękny w modlitwie

i w dobrych czynach

czysty w marzeniach

daj ciszę serca

daj spokój sumienia

obdarz miłością do każdego człowieka

przykrości w dobro zamieniaj

w bezsensie naucz szukać sensu

pokory płaszczem przyodziej i nadziei…  




 
 

 

niedziela, 23 września 2012

Jesieni nastał czas...


Gdy słonko zaświeci wszystko jaśnieje

i wszystko nabiera nowego blasku

i praca dobrze się nam układa

i radość ogarnia o brzasku

słonecznik obraca swą tarczę ku słońcu

uśmiechają się rude turki i fioletowe astry

 

Ale… przemija lato przemija życie

nostalgia ogarnia człowieka

snuje się babie lato

białymi nitkami oplata

spadają garściami  kasztany

żurawie lecą do ciepłych krajów

bociany szykują do odlotu

tylko wróble skaczą radosne

im wszystko jedno czy jesień czy wiosna

chmury się snują po niebie

szare i smutkiem nabrzmiałe

brzozy gubią swe liście

jarzębiny korale

ostatnie motyle wabią kolorami

wiatr dmie coraz silniej

drżą wrota kościoła

pod nogami złote liście szeleszczą

zmierzch coraz bardziej szary

dzieli się smutkiem z przechodniem

czas zadumy nad przemijaniem… 

 

 

sobota, 22 września 2012

Prosiłam, otrzymałam znacznie więcej, niż pragnęłam...

Jakże często słyszymy pretensje do Pana Boga w formie najróżniejszych pytań… Dlaczego mnie to spotyka? Gdzie jesteś, Panie Boże? Czy w ogóle słyszysz moje wołanie? Czy jesteś głuchy na moje prośby? Takie prośby – prawie groźby! Tak, człowiek w chwili rozpaczy wypowiada najróżniejsze słowa, których w sytuacji normalnej nigdy by nie wyjawił… I takie słowa kieruje też do Boga… Doświadczamy różnych przykrości od człowieka, a pretensje kierujemy do Pana Boga…

    Ale… czy pomyśleliście kiedyś, że bywają i takie zdarzenia, niekiedy bardzo trudne, które nas mają czegoś nauczyć, pokonać niedoskonałości charakteru, sposobu myślenia i nauczyć pokory… Tak było i w moim życiu! Wiem z całą pewnością, że Pan Bóg poprzez trudne ścieżki życia uczy tej prawdziwej drogi i nie zawsze daje to, o co prosimy, ale… daje znacznie więcej! I o tym jestem przekonana! Dziękuję Bogu za światło, że to zrozumiałam! Wreszcie!!!

   Podzielę się jednym przykładem ze swojego życia, uważam, że bardzo spektakularnym! Zaczęłam malować w wieku bardzo dojrzałym! Tak, tak… Przed siedmioma laty… nigdy przedtem nie miałam pędzla w ręce! I maluję! Sprawia mi to przeogromną radość, żeby nie powiedzieć – frajdę! Nie są to wielkie dzieła, co widać obok i poniżej, ale są wielką pasją mojego życia! To zupełnie niezasłużony dar od Boga! Tak, nie boję się użyć tych słów, może zbyt patetycznych, ale na pewno prawdziwych!


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
      Poniżej przytaczam słowa Mike’a  Yaconelliego, słowa, pod którymi podpisuję się z całym przekonaniem!
Prosiłem... otrzymałem

Prosiłem o siłę,
Bym mógł coś osiągnąć;
Otrzymałam słabość,
Bym mógł być posłuszny.
 

Prosiłem o zdrowie,
Bym mógł czynić większe dzieła;
Otrzymałem ułomność,
Bym mógł czynić dzieła lepsze.
 

Prosiłem o bogactwa,
bym mógł być szczęśliwy;
otrzymałem ubóstwo,
abym mógł być mądry.
 

Prosiłem o władzę,
Bym mógł być chwalony pośród ludu;
Otrzymałem niemoc,
Bym mógł odczuć potrzebę Boga.
 

Prosiłem o wszystko,
Bym mógł cieszyć się życiem;
Otrzymałem życie,
Bym mógł cieszyć się wszystkim.
 

Nie otrzymałem niczego,
O co prosiłem,
Lecz otrzymałem wszystko,
Czego pragnąłem. 

 

 

czwartek, 20 września 2012

W kontekście rozważań o dobru i złu...

     Zbigniew Herbert stworzył w swej poezji postać Pana Cogito, postać wartą przypomnienia… Bohater o tym przedziwnym nazwisku, jest upersonifikowaniem myśli Kartezjusza Cogito, ergo sum. (Myślę, więc jestem) Pan Cogito przemierza świat, odkrywa i rozważa podstawowe problemy moralne. Mając świadomość ciągłego zagrożenia najważniejszych wartości - dobra, prawdy i piękna - wskazuje, jak te wartości zachować.


Przesłanie Pana Cogito – to rodzaj świeckiego dekalogu, który ma pomóc człowiekowi w godnym i uczciwym przejściu przez życie. W myśl jego wskazań człowiek powinien przyjąć wobec świata postawę wyprostowaną, która wymaga konkretnych zachowań… Przede wszystkim nie może pozostać obojętny na dostrzegane zło w jakiejkolwiek postaci - czy to jest przemoc, obłuda czy podłość… Powinna go cechować odwaga – zarówno w głoszeniu swych poglądów, jak i w czynach… Ma jednoznacznie określić się wobec dobra i zła… Powinien być wrażliwy na krzywdę poniżanych, a jednocześnie – umieć okazać dezaprobatę dla ludzi podłych i złych. Człowiek powinien również umieć odważnie i z pokorą przyznać się do własnych błędów.
Każdy homo sapiens powinien kochać dobro i piękno, odrzucić nędzę moralną; ma też obowiązek pozostawienia jakiegoś śladu po sobie…
Postawa wyprostowana wymaga zatem wielkiej odwagi, więc jest trudna! Ale mimo to warto ją przyjąć, by mieć poczucie godnego życia! To właśnie taka postawa zawiera w sobie wszystkie wartości człowieczeństwa i to człowieczeństwo gwarantuje!  
Postawa wyprostowana nie pozwoli na złamanie zasad, na ugięcie się dobra pod siłą zła - pomimo presji innych ludzi, mimo różnorakich trudności, nacisków, przymusów... Żyć w postawie wyprostowanej, to znaczy również: nie zmieniać poglądów dla łatwiejszego życia, dla wygód, dla pieniędzy, także – ze strachu przed silniejszym, ważnym i znaczącym!
Przesłanie wiersza jest bardzo stanowcze: Bądź wierny i idź!, co znaczy: bądź wierny sobie, nie pozwól się stłamsić, miej odwagę wyznawać piękne zasady i świadczyć o nich swym życiem!
 
 



środa, 19 września 2012

Porozmawiajmy o dobru i złu...

     Cóż to jest dobro i zło? To etyka  wyznacza jego granice, wskazuje zasady postępowania... Normy ustalone w oparciu o wskazania dekalogu… Normy o wartości trwałej, uniwersalnej i ponadczasowej… Zasady moralne, którymi kieruje się (przynajmniej powinien!) homo sapiens. Wśród nich szczególnie ważne - miłość do drugiego człowieka, szacunek, uczciwość... Obok nich - patriotyzm, honor, przyjaźń, solidarność… Zasady wyznaczające miarę wartości człowieka. Zasady ocalające nasze człowieczeństwo!

Zadajmy sobie pytanie, jak naprawdę wygląda system wartości wśród ludzi we współczesnym świecie… Czy potrafimy i – przede wszystkim – czy chcemy odróżnić dobro od zła? Czy chcemy ocalić dobro w najszerszym tego słowa znaczeniu?

Dobro i zło istniały zawsze obok siebie od zarania dziejów... Kain zabija Abla; zazdrośni o miłość ojcowską bracia sprzedają swego najmłodszego brata, Józefa; Judasz za trzydzieści srebrników wydaje Jezusa... Ale znamy też inne… Samarytanin pomaga pobitemu człowiekowi; Chrystus umiera śmiercią męczeńską na krzyżu, by odkupić świat – czyni to z miłości do człowieka...

We współczesnym świecie, w którym przyszło nam żyć, gdy poziom cywilizacji osiągnął – zdawałoby się – najwyższy pułap, stajemy coraz częściej wobec zdarzeń, które utwierdzają nas w przekonaniu, że zło zdominowało świat… Wartości zdają się być relatywne, gubimy się w ilości codziennych informacji o zdarzeniach, u których źródła leży ludzka złość i nienawiść. I mimo że człowiek wznosi się coraz wyżej w swych osiągnięciach, zaczyna się bać o swoją egzystencję. Jaka ona będzie, co przyniesie najbliższy czas? Nadmiar propozycji, skomplikowany charakter kultury współczesnej przekraczający pojemność ludzką, nadmiar zjawisk tworzących kulturę, ich chaotyczność i antynomia, stawiają człowieka w sytuacji ogłuszenia. Tak dobitnie ocenia współczesne położenie człowieka Janusz Pasierb.

   Uważa się powszechnie, że to wojna staje się przyczyną rozpadu wszelkich wartości, bo wyciska swe piętno na tysiącach jej ofiar… Że świat się dehumanizuje... Ale - nasuwa się nieodparcie pytanie, z jakimi zagrożeniami wobec powszechnie rozumianego dobra muszą liczyć się nasze pokolenia, zwłaszcza najmłodsze... Jak mamy żyć, by zachować w sobie najwyższe wartości, skoro wzorców jest coraz mniej? W nie tak bardzo odległych czasach naszym przodkom przyświecało hasło: Bóg, Honor, Ojczyzna. Jakże słabo brzmią dziś te słowa! Niestety! Może należałoby sobie postawić pytanie, które kiedyś zadał poeta Kazimierz Przerwa – Tetmajer: Jaka jest przeciw włóczni złego twoja tarcza, człowiecze…? No, właśnie, czy istnieje jeszcze jakaś tarcza, która obroni nas przeciw złu, które niesie ludzka nienawiść, złość i głupota?

Tą jedyną tarczą jest Bóg! Tak uważam i o tym jestem przekonana! Bóg – niezmienny w swych przykazaniach i miłości do człowieka!
 
 
 
 
 

wtorek, 18 września 2012

Gdy mówię Ojcze nasz…


Gdy mówię Ojcze nasz,

pobożnie ręce do modlitwy składam,

wysyłam swe myśli ku Bogu

tak, jak nauczył nas Jezus

i wierzę, że słyszysz mnie -

marną istotę, Panie i Ojcze!

Gospodarzu wszechświata!  

Z miłością spoglądasz na swoje dzieci

wsłuchujesz się w szept modlitwy

ufnej, gorącej, prawdziwej,

wyciągasz swe Boskie ręce,

błogosławisz i strzeżesz,

prowadzisz i nie opuszczasz,

choć często tak nam się zdaje…

 

Proszę o królowanie w mym sercu

i w sercach moich bliskich,

przyjaciół i nieprzyjaciół…

Bądź wola Twoja także powtarzam,

chociaż niekiedy trudna to wola…

O chleb zwyczajny na moim stole

też proszę codziennie…

Daj wszystkim ludziom,

by głodu nie było na świecie…

 

I wreszcie prośba ostatnia

z mojego serca płynie…

I odpuść nam nasze winy,

jako i my odpuszczamy

Ileż oporów i zmagań…

Jak trudno nieraz przebaczyć,

gdy rany wciąż  niezabliźnione…

Ale przebaczam, bo i Ty mi przebaczasz,

a nikt z nas nie jest bez winy…

 

Niech święci się Twoje imię!

Bądź uwielbiony, wszechmogący Boże!

Stwórco wszechświata, nieogarniony w potędze…

Wielki Obecny we wszystkim

i w tym małym kwiecie,

którym zachwycam się co dzień

i w oczach niewinnych mych wnucząt kochanych…

We wszystkim, czego nawet ogarnąć nie zdołam…

Bądź uwielbiony!

Ze czcią i miłością wołam…

Każdego dnia…

I choć Cię nie widzę, wierzę, że jesteś,

że słuchasz mej prośby,

że słuchasz nas wszystkich,

bo kochasz, jak Ojciec…

Naucz nas Twojej miłości

wielkiej,

prawdziwej,

bezinteresownej

miłości do każdego człowieka!
 

  

 

niedziela, 16 września 2012

W niedzielny poranek...


Świąteczna radość

chwała Zmartwychwstania

radość oczekiwania

na spotkanie z Jezusem

Komunia święta

Żywy Chleb

cisza wewnętrzna

cześć i uwielbienie

Twoja zbawienna obecność

niewyczerpane źródło łask

siła i pokrzepienie

nadzieja i moc

umocnienie w dobrym

Boże lekarstwo

droga do wiecznego życia 

 

 

sobota, 15 września 2012

W uroczystość Matki Boskiej Bolesnej...

 
Ilekroć nadchodzi uroczystość Matki Bożej Bolesnej, przypomina mi się wzruszający liryk Krzysztofa Kamila Baczyńskiego Modlitwa do Bogarodzicy. Wiersz został napisany w czasie wojny, a poeta miał niewiele ponad dwadzieścia lat… Jest to rozpaczliwe wołanie do Maryi o pomoc… W swej bezradności wobec koszmaru wojny kieruje on swe myśli ku Matce Najświętszej i u Niej szuka schronienia, pomocy, nadziei...  
A o co się modli? Najpierw o godną śmierć, aby nie stała się przekleństwem… Prosi o odwagę i hart ducha, aby Matka Boża uzbroiła walczących w męstwo, aby chroniła i uodporniła w obliczu zła. Kolejne słowa są gorącą prośbą o otuchę dla matek, tracących swe dzieci. Matka Boża doskonale rozumie ich ból, ponieważ sama przeżywała tragedię śmierci Syna na krzyżu. Wymiar jej matczynego cierpienia był podobny do tragedii każdej matki…
I wreszcie słyszymy żarliwe wołanie o pomoc w ocaleniu miłości. Miłość jest największą wartością, którą w wojnie bardzo łatwo zatracić i zniszczyć… Poeta jest przekonany, że to właśnie Matka Boża wiodła Polaków do walki na przestrzeni dziejów, pomagała im, podtrzymywała ducha w narodzie, była jedyną ucieczką. Zatem wierzy niezłomnie, że i teraz doda odwagi, nie opuści…
Ostatnia strofa przynosi bardzo ciepłe porównanie Maryi do blasku - kościoła słonecznej pogody. Blask nad czarnym lasem – to światło, nadzieja, a kościół słonecznej pogody – to symbol radości. To Maryja jest samą jasnością i miłością - ponad wszechogarniającą złą rzeczywistością…
Żarliwa modlitwa młodego człowieka, czującego nieuchronność śmierci jest wyrazem pełnego zaufania do Matki Bożej i dlatego rozpaczliwie woła do Niej o pomoc w godnym umieraniu, bo o ocaleniu życia nie może już być mowy!
 
Zapytacie pewnie, dlaczego przypomniałam właśnie ten wiersz Baczyńskiego… Przecież nie mamy wojny, cieszymy się pokojem, chlubimy  osiągnięciami demokracji… Pytam zatem, dlaczego tylu ludzi smutnych, nieszczęśliwych chodzi po tej ziemi? Może też należałoby zwrócić się z największą ufnością do Najświętszej Panienki – Matki wszystkich ludzi - z gorącą prośbą o pomoc? Dała nam przedziwną broń – Różaniec… Weź go do ręki, Drogi Bracie i Droga Siostro, i uwierz w jego cudowną moc! Zapewniam Cię, że się nie zawiedziesz!!!
Pewnie zapytacie, jakim prawem zachęcam, przecież w większości Was nie znam… Tak, to prawda! Zachęcam, bo nigdy się nie zawiodłam na Matce Bożej i Różańcu! Towarzyszy mi on codziennie i – mimo najróżniejszych zajęć - zawsze znajduję dla niego czas…
 
Ps. Powtarzam się… Tak, wiem o tym, ale o Matce Bożej i Różańcu można nieskończenie! 
 
 
 

piątek, 14 września 2012

W uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego

 
Każdy jest inny

każdy jest ciężki

i każdy jest ważny

bo krzyż to życie

zawsze pod górę

jak na Golgotę

przychodzi wtedy

gdy najmniej się spodziewasz

ma różne imiona

i ciężka choroba

śmierć bliskiej osoby

straszliwa samotność

i brak nadziei

rozłąka i zdrada

i tysiące innych …

 

Niesiony samotnie bywa najcięższy

niesiony z Chrystusem

znacznie łatwiejszy

i jakby lżejszy

bo krzyż Chrystusa

to symbol miłości

to radość i wiara

nadzieja w niewierze

bo krzyż Chrystusa

to dar zmartwychwstania

 
 
Prosiłeś Pana, aby pozwolił ci cierpieć nieco dla Niego. Ale potem, kiedy nadchodzi cierpienie w tak naturalnej formie ludzkiej, tak normalnie… trudności i problemy rodzinne… czy te tysiąc drobiazgów życia codziennego – trudno ci w tym wszystkim dostrzec Chrystusa. Podaj ulegle swe ręce pod te gwoździe… a twój ból zamieni się w radość.
Św. Josemaria Escriva