poniedziałek, 30 kwietnia 2012

W wiosenny poranek…

     Witam wszystkich w piękny, wiosenny poranek!

Czy zauważyliście, że gdy kwitną jabłonie, wszystko wokół pięknieje? Ludzie pogodniej patrzą na świat, uśmiechają się bez konkretnej przyczyny; Dzień dobry mówią sobie nawet całkiem nieznajomi…

A przyroda? Przywdziała świeże, zielone szaty w różnych odcieniach, wystroiła się jak panna młoda w błękitne niezapominajki, fioletowe i żółte przylaszczki, na głowie uwiła różnobarwny wianek z bratków i stokrotek…

Ptaki codziennie o świcie koncertują pod moim oknem… Płynie bogactwo  dźwięków, melodii, śpiewów… Stroją swoje skrzypeczki gile, kosy i zięby, wygrywają na cześć Pana… Hymn uwielbienia po swojemu głoszą!

A ja słucham… Słucham… Słucham…

A drzewa? Stoją sobie radosne, obsypane kwieciem… Kołyszą szumem wiatru i przyjaźnie spoglądają na przechodniów…

W bieli kwitnących kwiatów, w promieniach wiosennego słońca świat pięknieje!
Zewsząd płynie radosne Hosanna – wysoko, aż ku niebu się wznosi… 

Niech wiosna trwa w naszych sercach! Zawsze! Będzie łatwiej żyć!!!

sobota, 28 kwietnia 2012

Czy masz w sobie Bożą radość?


Czy mam w sobie Bożą radość?
Postaw sobie to pytanie…
Czy zamartwiasz się na zapas?
Czy masz życie byle jakie?
Czy choroba cię złamała?
Czy wór grzechów Cię powala?

Powiedz Bogu, co Cię gnębi,
Ufnie powierz Mu swe troski!
On pokrzepi, On pocieszy,
zajrzy do Twej duszy głębi…
On napełni Cię radością,
Nie zostawi w żadnej biedzie!

 Boża radość… Skąd ją czerpać?
Mimo smutku, mimo troski…
Od Chrystusa, bo jak głosi sama nazwa,
radość ta ma wymiar Boski!

Więc się nie martw!
Ciesz się słońcem,
ciesz się wszystkim…
Bądź radosny w swoim sercu
i na zewnątrz…

Siej pogodę pośród bliskich,
ale również pośród wrogów…
I pamiętaj zawsze o tym,
że to Chrystus kroczy z Tobą!

Idzie obok -
Twoją drogą…

Moją też!

Wiem to!


wtorek, 24 kwietnia 2012

O Księdzu Prałacie Janie Szkopku

Wiosna wiosną, a życie toczy się swoim trybem… W naszej parafii również… Wczoraj, 23 kwietnia, w uroczystość św. Wojciecha, przeżywaliśmy niecodzienne wydarzenie – wizytację Ks. Biskupa Zdzisława Fortuniaka. Pamiętam ze szkoły, że każda wizytacja zawsze budziła emocje … W przypadku parafii na pewno jednoczy wspólnotę… Padło tyle dobrych i ciepłych słów (zasłużonych!!!) pod adresem Ks. Proboszcza i Ks. Krzysztofa…
   Uświadomiłam sobie przy okazji tychże duszpasterskich odwiedzin, że dotąd nic nie napisałam o naszym poprzednim Proboszczu,  Ks. Prałacie  Janie Szkopku… Przepraszam Cię, Księże Prałacie, za to niedopatrzenie…
   Śp. Ks. Jan  włodarzył trzydzieści siedem lat w Przeźmierowie! To kawał czasu – jego i naszego życia! Został „wywołany” przez ks. Biskupa… I to przywołało pamięć zmarłego przed niespełna dwoma laty kapłana…
Ks. Jan przyszedł do naszej parafii jako młody ksiądz, pełen Bożej radości  i zapału do pracy… (Proszę się nie obawiać, życiorysu nie będę tu serwować!) Miał taki charakterystyczny lok nad czołem, który dodawał mu uroku. I ładny uśmiech! Ale niekiedy i marsowe spojrzenie! Kochał młodzież; zawsze w środy wakacyjne grał z dzieciakami w piłkę nożną na terenie przykościelnym… Zgromadził wokół siebie wielu ministrantów, wśród nich byli i moi dwaj synowie… O tym, że jeden z nich wraz z kolegami ogołocili księdzu ogródek z truskawek, dowiedziałam się po latach… Ksiądz nie naskarżył! A truskawki pewnie były smaczne, tylko że trzeba było się z tego wyspowiadać… Rozgrzeszenie dostali,  ale co było z zadośćuczynieniem?
      Ksiądz Jan z wielkim entuzjazmem zaczął działać… „Zakasał” rękawy i … rozpoczął starania na wielu frontach… Nie miał łatwej drogi! Utarło się powiedzenie, że do Urzędu Gminy wydeptał drogę… A droga wcale nie była usłana różami! Autobusem (tak, tak, nie miał samochodu!) systematycznie i cierpliwie jeździł, prosił, przekonywał, uzgadniał, załatwiał… Efekt tejże determinacji był współmierny do działań! Zostawił po sobie trwałe pomniki w postaci: dwóch kościołów – najpierw w sąsiednim Baranowie, a później w Przeźmierowie; cmentarza parafialnego i kaplicy cmentarnej oraz plebanii… Były też skromniejsze działania, równie ważne…
Pamiętam, jak kiedyś, 8 lutego, w dniu swoich imienin powiedział, że my – parafianie jesteśmy dla niego rodziną… I to było prawdą! Trzydzieści siedem lat poświęcił dla nas… Wszystkie dzieciaki znał po imieniu, troszczył się o rodziny… Bywało tak, że gdy chodził po kolędzie, nie przyjmował ofiary od tych, którym żyło się ciężko… Bardzo przeżywał gehennę rodzin alkoholików, dlatego często „grzmiał” na pijących – sprawców nieszczęść…
    Bardzo kochał Maryję – codziennie przez wiele lat można go było zobaczyć spacerującego wokół kościoła z różańcem w ręce… I takim go zapamiętaliśmy – pobożnego, oddanego bez reszty parafii i… cieszącego się dokonaniami dla naszej wspólnoty!  
Można by jeszcze wiele dobrego powiedzieć, ale niech to wystarczy…   Był z nami do końca swoich dni… Ostatnie lata posługi kapłańskiej stawały się coraz trudniejsze… Do Przeźmierowa przybył nowy ks. Proboszcz i nowy Wikariusz – ks. Krzysztof. Były więc niejako trzy pokolenia… Ksiądz Prałat został otoczony bardzo troskliwą opieką ze strony obu kapłanów. Był to bardzo wzruszający widok, gdy ks. Proboszcz sprowadzał chorego już ks. Prałata ze stopni ołtarza…
     Ks. Proboszcz Jan Szkopek zmarł w sierpniu 2010 roku… Nigdy nie zapomnę jego pogrzebu. Był niezwykle piękny, taki uroczysty, niemal królewski! Nie dlatego, że przewodził ks. Arcybiskup, a orszak składał się z wielu kapłanów! To było ważne, bo składali mu hołd swoją obecnością i modlitwą… Ale najpiękniejsze było to, że za trumną kroczyła bez mała cała parafia! Szliśmy z kościoła bocznymi ulicami Przeźmierowa, by nie zakłócać ruchu komunikacyjnego… Miałam nieodparte wrażenie, że prowadzimy naszego Pasterza prostą drogą ku niebu - my, wdzięczni parafianie za jego lata ofiarnej pracy, a Bóg czeka na niego i otwiera szeroko swe ręce, by przyjąć go do Swego królestwa!  


piątek, 20 kwietnia 2012

Nadzieja…

Gdy tylko słonko wyjrzy zza chmur,
gdy rozjaśni obłoki
i pomaluje różową farbą,
gdy kos zaśpiewa hymn uwielbienia
na cześć Pana,
gdy gromada wróbli zaćwierka od rana…
Gdy porannym pacierzem pochwalisz Boga,
gdy powierzysz Mu troski,
i ufnie spojrzysz w przyjazne oczy,
radośniejsza staje się droga
każdego dnia…

W sercu robi się cieplej i jaśniej…
Na usta cisną się dobre słowa…
I wtedy… mówisz sobie po cichu:
Może by tak zacząć wszystko od nowa?
Z nadzieją w sercu, z ufnością wielką,
na przekór złym ludziom,
wbrew klęskom wszelkim…

To nie ułuda!
Spróbuj – zobaczysz!
Może się uda?!



czwartek, 19 kwietnia 2012

Wracając z kościoła...

Wracam dzisiaj z kościoła,
a tu na samym czubku drzewa
siedzi sobie kos
i przepięknie śpiewa…

Płyną nutki z wysoka,
i w podziw wprawiają,
jak to ptaki swym głosem
Boga wychwalają…

Chwałę Boga kos głosi
i radośnie spogląda…
Główkę wysoko podnosi…
może ujrzy skraj nieba -
ciekaw, jak tam wygląda…

Śpiewaj, śpiewaj, mój ptaszku,
i głoś chwałę Pana
u schyłku dnia każdego
i z samego rana…

Przystaję, spoglądam
i słucham w zachwycie…
Ech, jednak piękne jest życie!





Tym razem niepoważnie i nie-radośnie o wiośnie…


 Jak tu radość wzbudzić w sobie,
gdyś Ty smutna i w żałobie?
Nie przytulisz, nie ogrzejesz,
zamiast szczęścia smutek siejesz…
Droga Wiosno, cóż to znaczy?
Tak Ci przecież dobrze patrzy
z Twoich ocząt lazurowych
i z sukienek kolorowych…
Zmień, o Wiosno, swe oblicze!
O to proszę, wołam, krzyczę…
Bo jak tutaj być radosnym,
gdy nie mamy naszej Wiosny
ukochanej, wytęsknionej,
tak czekanej, wymarzonej…
Porzuć gniewy, porzuć dąsy
i z humorów się otrząśnij…
Nie ma co się złościć, smucić,
czas najwyższy gniew porzucić…
I uśmiechnąć się do ludzi,
w wszystkich sercach radość wzbudzić…
Ogrzać serca ciepłem słońca,
obdarzyć blaskiem miesiąca…
Obudzić kwiaty w pąki zamknięte,
a także serca w kamień zaklęte…
Królowa Śniegu dawno wzięła swe sanie…
Już czas na Twoje królowanie!
Nie każ się już więcej prosić,
kolejnych petycji zanosić…
Po długich miesiącach zimy
wszyscy do Ciebie tęsknimy…

A tu zimno, że aż strach
I energii także brak!


środa, 18 kwietnia 2012

Odezwa Pana Jezusa do człowieka XXI wieku

Ta odezwa nie jest moim wymysłem! To autentyczne słowa Pana Jezusa do ludzkości – słowa wybrane z Dzienniczka św. Faustyny. Wstęp dopisałam sama…
Myślę, że warto sobie przypomnieć głos Chrystusa właśnie teraz, gdy trwamy w pięknej oktawie Święta Bożego Miłosierdzia…

Człowieku XXI wieku, który osiągnąłeś tak wiele na podarowanej przeze mnie Ziemi,  przypomnij sobie o Mnie, Twoim Bogu… Nie udawaj, że Mnie nie ma, że Mnie nie dostrzegasz, że nie potrzebujesz Mojej miłości… Wydaje ci się, że osiągnąłeś już tak wiele w różnych dziedzinach życia, marzeniami sięgasz gwiazd...
Pogubiłeś się w labiryncie poszukiwań…
Pamiętasz, co powiedział francuski pisarz André Malraux: Wiek XXI albo będzie wiekiem religijności, albo go nie będzie. Życie bez Chrystusa prowadzi do pustki i do rozpaczy. Co może nam zaoferować dobrobyt i postęp techniczny bez Boga lub jakby Boga nie było?

Czy nie zastanowiły cię te słowa? Patrz i zobacz rodzaj ludzki w obecnym stanie! Dusze giną mimo Mojej gorzkiej męki! Wiele kar powstrzymuję… Na ukaranie mam wieczność, a teraz przedłużam im czas miłosierdzia, ale biada im, jeżeli nie poznają czasu nawiedzenia Mego. Błogosławię ziemi! Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając ją do Swego miłosiernego Serca. Daję im ostatnią deskę ratunku - przed dniem sprawiedliwości posyłam dzień miłosierdzia. Jeżeli nie uwielbią miłosierdzia Mojego, zginą na wieki… Blisko jest dzień Mojej sprawiedliwości… Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki nie zwróci się z ufnością do Mojego miłosierdzia!
Ja, Syn Boga… czekam na twoją odpowiedź na Moją miłość… Dla ciebie zstąpiłem z nieba na ziemię, dla ciebie pozwoliłem się przybić do krzyża, dla ciebie pozwoliłem otworzyć włócznią Najświętsze Serce Swoje i otworzyłem ci źródło miłosierdzia. Dlaczego tak łatwo o tym zapominasz?
Przychodź i czerp łaski z tego źródła naczyniem ufności! Czekam cierpliwie na ciebie każdego dnia… Stoję obok, pomagam ci nieść codzienny krzyż, pochylam się z miłością i uczestniczę we wszystkim, co cię spotyka. I nieustannie wołam: Pójdźcie do mnie wszyscy!
Czemuż się lękasz, dziecię Moje, Boga Miłosiernego? Nie lękaj się! Ja, Pan, jestem z tobą. Pierwszy zbliżam się do ciebie, bo wiem, że sam z siebie nie jesteś zdolny wznieść się do Mnie. Jestem z tobą zawsze i wszędzie; przy Sercu Moim nie bój się niczego! Ja cię rozumiem!
    Odsłoń mi wszystkie rany swego serca, ja je uleczę…Nie zniechęcaj się! Mów do Mnie po prostu, jak przyjaciel z przyjacielem. Czy myślisz, że zabraknie Mi wszechmocy, abym cię wspierał?
Wiem, że cierpisz, ale nie ma innej drogi do nieba prócz drogi krzyżowej!
Ja cię rozumiem we wszystkich biedach i nędzach twoich… Zdaj się całkowicie na Moją wolę… Siłę zawdzięczać będziesz częstej Komunii św. Wspieram cię zawsze… Słucham cię w każdym czasie, zawsze na ciebie czekam … Nie lękaj się niczego, nie dam ci nic ponad siły… Rozważaj cierpienia Moje, które dla ciebie poniosłem, a nic ci się wielkim nie wyda, co ty cierpisz dla Mnie…
Nie otoczyłem się ani świtą, ani strażą; masz przystęp do Mnie w każdej chwili, o każdej porze chcę z tobą rozmawiać i pragnę ci udzielić łask. Wpatruj się we Mnie i według tego żyj! 
    Człowieku XXI wieku, usłysz głos miłosiernego Boga! Jak wielką radością napełnia się Moje Serce, kiedy wracasz do Mnie… Widzę cię bardzo słabym, dlatego biorę cię na własne ramiona i niosę cię do domu Ojca. Pozwól Mojemu miłosierdziu działać w tobie, w twej biednej duszy, pozwól, niech wejdą do duszy promienie łaski, one wprowadzą światło, ciepło i życie. Żadna dusza, która wzywała Mojego miłosierdzia, nie zawiodła się ani nie doznała zawstydzenia.
    Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia i wszystko już stracone, nie jest tak po Bożemu; cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę  duszę w całej pełni.
    Pragnę, aby świat cały poznał miłosierdzie Moje!

Czy pozostaniesz głuchy na takie wołanie, człowieku XXI wieku?


niedziela, 15 kwietnia 2012

W święto Bożego Miłosierdzia…

Zakochani piszą listy i wyznają sobie miłość…
Pozwól więc, mój Ukochany Panie,
niech i ja dziś złożę wyznanie,
moje wyznanie miłości…

Kocham Cię, Jezu, choć tak nieudolnie,
choć nieraz brak siły i odwagi,
i choć podążam ku Tobie mozolnie,
potykam o kamienie grzechów,
przystaję,
wątpię,
zawracam z drogi,
buntuję się…
Ale znów wracam
i idę do Ciebie, Mistrzu Ukochany…
I próg świątyni z radością przekraczam,
tu chronię przed zgiełkiem
i sił nabieram…

Ty zawsze czekasz,
Zawsze przygarniasz…
Leczysz me rany,
przyjmujesz wór grzechów
i zawsze przebaczasz…

Patrzysz z miłością,
pomagasz, prowadzisz,
podajesz rękę, gdy sobie nie radzę…

Jak Cię nie kochać,
Ukochany Panie?!
Jak nie być wdzięczną za wszystko, co zsyłasz…

Dziękuję Ci, Jezu,
za Twoją miłość,
za dobroć,
cierpliwość…
Za każdą spowiedź, gdy odpuszczasz grzechy,
wskazując światło w niełatwej wędrówce…
Dziękuję za krzyże, bo choć brzemię ciężkie,
pomagasz powstać i nieść je dalej…

Dziękuję Ci, Panie, za wszystko, wszystko,
za ogrom łask niezasłużonych!
I wiedz, że Cię kocham!
I tak będzie zawsze,
bo żyć bez Ciebie już nie potrafię!!!

sobota, 14 kwietnia 2012

Żyjąc w promieniach Bożego Miłosierdzia…

     Żyjąc w promieniach Bożego Miłosierdzia…
Czuję się bezpieczna, bo wiem, że opiekuje się mną Chrystus…
Czuję się bogata, bo ofiarował mi piękne dary – wiarę i nadzieję…
Czuję się szczęśliwa, bo wiem, że jestem kochana najpiękniejszą miłością…

      Pisanie o sobie nie jest łatwe, zwłaszcza, że żyję wśród ludzi, który mnie dobrze znają od lat… Mam jednak świadomość, że przyznając się publicznie do Chrystusa i głosząc Jego Miłosierdzie, spłacam dług wdzięczności… Mogę śmiało powiedzieć, że rosłam w promieniach Bożego Miłosierdzia, że całe moje życie – chociaż niewolne od trosk, zawirowań i trudności – jest nieustannym doświadczaniem Bożej miłości i opieki. Pana Jezusa uważam za największego swego Przyjaciela, który nigdy mnie nie zawiódł!!! Zawsze ze mną był – czy to poprzez drogich Rodziców, Braci, Przyjaciół czy wspaniałych Kapłanów… I jest w dalszym ciągu – zawsze!

14 kwietnia rankiem…

Choć mgła zasnuła niebo mlecznym płaszczem,
słonko nie może przebić się przez chmury…
I w lesie cisza, i w ogrodzie…
I zdaje się, że smutek ogarnął ziemię…
Nie traćmy ducha,
nie poddajmy złej aurze!

Radość jest w sercach,
radość, której nic przyćmić nie zdoła!
Pan zmartwychwstał!
Idzie do Emaus -
do Ciebie, i do mnie…
Z miłością,
dobrym słowem
i nadzieją!

piątek, 13 kwietnia 2012

O nowennie do Bożego Miłosierdzia…

    Ciągle trwamy w wielkanocnej radości – w kościele piękny, podniosły nastrój i w sercach - również… Jest jeszcze jeden powód tejże radości… Od Wielkiego Piątku trwa przez dziewięć dni Nowenna do Bożego Miłosierdzia. W naszym kościele ma szczególnie uroczystą oprawę – jest odprawiana przez kapłana na nabożeństwie po wieczornej Mszy św. przed Najświętszym Sakramentem.

     Ponieważ mój blog jest czytany przez internautów z różnych stron, pozwolę sobie przypomnieć, o jaką nowennę chodzi… Otóż Pan Jezus za pośrednictwem św. s. Faustyny wyraził życzenie, aby pierwszą niedzielę po Wielkiej Nocy nazwać Świętem Bożego Miłosierdzia. Poprzedza ją właśnie owa nowenna. Sam podyktował słowa codziennej modlitwy w intencji innej grupy ludzi…  Po tej modlitwie odmawia się Koronkę do Bożego Miłosierdzia.
     Czy znasz ją? Jeżeli nie, zaufaj Jezusowi – ON nigdy nikogo nie zawiódł! Nie zawsze udziela łask na miarę naszych oczekiwań… Często otrzymujemy dary, których  zupełnie się nie spodziewaliśmy, ale według Bożej logiki są nam bardzo potrzebne!
     Święto Bożego Miłosierdzia jest okazją do zastanowienia się nad sobą, nad swoją kondycją duchową, ale także – sposobnością do podziękowania Chrystusowi za wszelkie dobro, którym nas nieustannie obdarza… Warto wsłuchać się w Jego krzepiące słowa: Niechaj nie lęka się do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani Miłosierdzia Mojego. Czy można się oprzeć tak gorącej zachęcie?

O pięknym obrazie


Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Ja sam będę bronić jej jako swej chwały. Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie! Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej, a potem na całym świecie. To życzenie wypowiedział Pan Jezus do św. Faustyny.
Nikomu chyba nie trzeba wyjaśniać, o jaki obraz chodzi… Dzisiaj można go zobaczyć w każdym kościele; w świątyni Ducha św. w Rzymie jest ogromny i robi wielkie wrażenie…
Obraz ten zdobi coraz więcej domów – to oczywiście wizerunek miłosiernego Jezusa, który z miłością i czułością spogląda na każdego z nas, słucha cierpliwie naszych próśb, pomaga rozwiązać najtrudniejsze problemy…
Oryginał, namalowany przez krakowskiego artystę Adolfa Hyłę, powstał jako votum wdzięczności za ocalenie życia całej rodziny malarza podczas II Wojny Światowej. Obraz umieszczono w bocznym ołtarzu kościoła w Łagiewnikach (w nowym kościele znajduje się kopia). Przedstawia Jezusa prawie naturalnej wielkości. Pan nasz jakby podąża w kierunku człowieka, ofiarując mu miłość i pomoc. Prawa ręka, wzniesiona w górę, nieustannie błogosławi wszystkim bez wyjątku, a Jezus zdaje się wołać: Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni jesteście, a ja was pokrzepię.  Z kolei lewa ręka wskazuje na serce – źródło Bożej miłości.
Najkrótsza modlitwa – Jezu, ufam Tobie! – umieszczona na dole, daje nam wielką szansę!
Wypowiadamy te słowa, ale czy w pełni jesteśmy świadomi ich głębokiej treści? Czy zawsze wyrażają one bezgraniczną ufność – mimo wszystko i wbrew ludzkiej nadziei? Często, przywaleni codziennymi troskami, zupełnie nieoczekiwanymi zwrotami w naszym życiu – gubimy tę ufność…
A tymczasem Pan Jezus mówi wyraźnie: Kiedy dusza zbliża się do Mnie z ufnością, napełniam ją takim ogromem łask, że sama w sobie tych łask pomieścić nie może. (…) Im więcej dusza zaufa, tym więcej otrzyma.
Myślę, że gdybyśmy  naprawdę wierzyli w znaczenie słów Jezu, ufam Tobie!, nasza wiara byłaby bardziej radosna! Bo czymże są te słowa, jak nie wyrazem wielkiej nadziei, która nigdy nie dopuszcza zwątpienia w Bożą pomoc i ciągłą obecność Chrystusa w naszym życiu?!


Wierzysz, ciesz się!!!

     Na bramie naszego kościoła został umieszczony napis: WIERZYSZ, CIESZ SIĘ! Trzy słowa, a jakże bogate w treści… Zatem: Cieszę się, bo wierzę! Nie chciałabym się powtarzać, bo to przekonanie jest wpisane w wielkanocną radość, o której już pisałam… A ta radość ciągle trwa. Radosne są Msze św. każdego dnia, bo niby takie same, ale…
kapłan odprawia je w białym ornacie,
śpiew Gloria głosi chwałę Chrystusa,
Ewangelie przypominają kolejne dni po zmartwychwstaniu,
a homilie w nawiązaniu do nich też głoszą radosne Alleluja!
No, i nie można zapomnieć o pieśniach wielkanocnych, które podnoszą naszego ducha!

czwartek, 12 kwietnia 2012

Czego nie nauczyli mnie moi Rodzice?

Kwiecień nabrzmiały jest różnymi ważnymi datami w mojej rodzinie…  Dzisiaj, 12 kwietnia przypada 73. rocznica ślubu moich Rodziców, natomiast 14 kwietnia - rocznica śmierci mojego ukochanego Ojca – już trzydziesta szósta! To nasuwa refleksje…
Pisałam już o moich Rodzicach, jak wiele im zawdzięczam! Moja wdzięczność trwa… Ale dzisiaj nasunęły mi się nieco inne myśli i pytanie: Czego mnie nie nauczyli moi Rodzice?
Okazuje się, że bardzo wielu rzeczy! Niech sobie to poukładam i wyliczę…
Zatem… nie nauczyli mnie lekceważenia Bożych praw;
obojętności na krzywdę;
odporności na zło;
braku wrażliwości;
przebiegłości i cwaniactwa;
kłamstwa i obłudy;
tchórzostwa;
lekceważenia człowieka, kimkolwiek on jest;
dystansu do różnych spraw;
udawania kogoś, kim nie jestem;
kamuflowania uczuć;
rozpychania się łokciami…

To… dobrze czy źle? – pytam sama siebie. Może łatwiej by się żyło
bez nadwrażliwości,
w grubej skórze,
w odporności na zło pod różnymi postaciami
i bez naiwności?! Może…
Z tym „posagiem” żyje się trudniej, ale na pewno piękniej i ciekawiej!!! Zwłaszcza, gdy podobne „braki” dostrzeże się u jakiejś bratniej duszy!
Zatem kolejny raz dziękuję Wam, Kochani Rodzice!

To są moi Kochani Rodzice; połączyła ich wielka miłość





wtorek, 10 kwietnia 2012

W oktawie wielkanocnej…

    O czym można pisać, gdy trwa oktawa wielkanocna? Tylko o radości!
    O wielkiej radości, bo pusty grób jednoznacznie mówi o zwycięstwie Chrystusa…
    O radości płynącej z wiary, że Chrystus, który pokonał śmierć, pokona wszelkie zło…
    O radości w naszym kościele, bo jego mury drżą od donośnego śpiewu na cześć Zmartwychwstałego…
    O radości w rodzinach, bo gromadzimy się przy wspólnym stole…
    O radości w przyrodzie, bo i ona głosi chwałę Pana…
    O radości w naszych sercach, bo zamieszkał w nich żywy Jezus…

    O wielkanocnej radości pięknie mówił ks. Krzysztof we wczorajszej homilii… 
Powtórzę za nim, by to lepiej zapamiętać…
    Czym jest radość?
    Jest dziękczynieniem, wdzięcznością Bogu za cud zmartwychwstania…
    Jest nadzieją…
    Jest naszą reakcją na przykazanie miłości…
    Jest uśmiechem, którym obdarowujemy bliźnich…
    Radość płynie z życia w łasce uświęcającej!
    I na koniec – też za kapłanem – powtórzę słowa św. Tomasza z Akwinu: Każdy, kto chce postępować duchowo, musi posiadać radość!

    Tę piękną, wielkanocną radość przyćmiewa przypadająca dzisiaj druga rocznica katastrofy smoleńskiej, w której zginął Pan Prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka Maria oraz wybitni polscy mężowie stanu.
Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie!
   

sobota, 7 kwietnia 2012

Moja wielkanocna radość

Moja wielkanocna radość, to…
Wspomnienie najszczęśliwszych lat dzieciństwa…
To złocista forsycja – symbol rodzącego się życia…
To zapach wiosny w domu i ogrodzie…
To gałązki bukszpanu na świątecznym stole…
To dom pachnący pieczonym plackiem…

To nasz kościół wypełniony po brzegi…
To ciepły, przyjazny uśmiech naszego ks. Proboszcza do wszystkich bez wyjątku…
To Boży entuzjazm ks. Krzysztofa…
To piękny śpiew Agnieszki i Piotra oraz chórzystów…

To CHRYSTUS – BÓG, który powstał z martwych
To wiara, że moje życie nie skończy się wraz ze śmiercią…
To ja - napełniona Bożą mocą, miłością i pokojem…

Tą radością dzielę się z Wszystkimi, kimkolwiek jesteście i gdziekolwiek mieszkacie…
PAN ZMARTWYCHWSTAŁ!!! Alleluja!!!

To opustoszały grób w naszym parafialnym kościele
w Przeźmierowie



piątek, 6 kwietnia 2012

Wielki Piątek

Wielki Piątek…
Nasz Pan umiera na Krzyżu…
Sączy się krew z tysiąca ran…
Ręce wykręcają w bólu…
Korona cierniowa wbija w umęczoną głowę…
Przybite nogi drżą w konwulsyjnych skurczach…

Wielki Piątek…
Wielka cisza…
Wielki ból…
Wielka, ukrzyżowana Miłość!

Czy kiedykolwiek zdołam pojąć jej ogrom?!

czwartek, 5 kwietnia 2012

Jak dobrze uczestniczyć we Mszy św.?

Jeżeli Msza św. jest tak niezwykle ważna, to – myślę – trzeba koniecznie poświęcić kilka słów naszemu w niej uczestnictwu. Cytowany już Paul O’Sulivan w swojej książce Cuda Mszy świętej proponuje…
Pierwszym warunkiem dobrego uczestniczenia we Mszy św. jest zrozumienie niepojętego sacrum Najświętszej Ofiary oraz łask, które ona wyprasza.

Dobre i święte przeżycie Mszy św. warunkują:

* godzinny post eucharystyczny;
* wyciszenie, skupianie, wewnętrzny spokój, odcięcie się na ten czas od spraw codziennych, od zgiełku tego świata;
* przygotowanie do czynnego uczestnictwa poprzez modlitwę do Ducha św. - o dobre przeżycie Mszy św.; także w intencji otrzymania łask: miłości do Jezusa, wiary w Jego obecność w Eucharystii; o dary Ducha Świętego dla siebie, dla wszystkich uczestników Mszy św. i kapłana sprawującego Ofiarę eucharystyczną; o światło wewnętrzne dla rozpoznania przeszkód, które zakłócają nam spotkanie z Bogiem…
* wzbudzenie intencji.
* zaproszenie Pana Jezusa do swego serca.

* punktualne przybycie, poprzedzone chwilą modlitwy…


     Jeżeli pozwolimy sobie na bezmyślność i rutynę w przeżywaniu Mszy św., pozbawimy samych siebie radości i fascynacji największym na tej ziemi darem kochającego Boga.

Co święci mówią o Mszy św.?

     Warto wsłuchać się w opinie świętych o wartości Mszy św. … Bo – myślę – nie do końca jesteśmy świadomi tego największego cudu, w którym przecież uczestniczymy…

Św. Tomasz z Akwinu poucza, że Msza św. nie jest niczym innym, jak Ofiarą Kalwarii ponowioną na ołtarzu oraz że każda Msza św. daje ludziom te same pożytki, co Ofiara Krzyża.
Św. Jan Chryzostom: Msza św. ma dokładnie tę samą wartość, co Ofiara Kalwarii.
Św. Augustyn: We Mszy świętej Krew Chrystusa ponownie przelewa się za grzeszników.
Św. Odo z Cluny: Szczęście świata bierze się z Ofiary Mszy świętej.
Tymoteusz z Jerozolimy: Gdyby nie Msza święta, świat już dawno zostałby zniszczony z powodu ludzkich grzechów.
Nic nie uśmierza tak gniewu Bożego, nic nie przysparza nam tylu błogosławieństw, co Msza święta.
Św. Wawrzyniec Justynian: Żaden język ludzki nie jest w stanie opisać łask i błogosławieństw zyskiwanych przez nas dzięki Mszy św. Grzesznicy otrzymują przebaczenie, sprawiedliwi stają się świętszymi, nasze błędy są prostowane, a wady wykorzeniane, gdy uczestniczymy we Mszy św.
Fornerius: Dzięki jednej jedynej Mszy świętej, w której uczestniczymy w stanie łaski uświęcającej, (…) odnosimy więcej korzyści i otrzymujemy więcej łask niż poprzez najdłuższe i najuciążliwsze pielgrzymki.
Marchant: Msza św. obdarza nas największymi darami, błogosławieństwami i łaskami, duchowymi i doczesnymi - łaskami, których nie moglibyśmy otrzymać w jakikolwiek inny sposób. Ratuje nas od niezliczonych niebezpieczeństw
Św. Augustyn: Aniołowie otaczają ołtarz i pomagają kapłanowi odprawiać Mszę świętą.
Św. Jan Chryzostom: Gdy odprawiana jest Msza św., sanktuarium wypełniają niezliczeni aniołowie adorujący Boską Osobę – Ofiarę składaną na ołtarzu.
Św. Augustyn: Jakże wysoką godność otrzymuje kapłan, w którego rękach Chrystus ponownie staje się człowiekiem!.
Św. Brygida: Jednego dnia, gdy uczestniczyłam we Mszy św., ujrzałam wielkie mnóstwo świętych aniołów zstępujących i gromadzących się wokół ołtarza, ze wzrokiem skierowanym na kapłana. Śpiewali niebiańskie kantyki, które napełniały rozkoszą moje serce; całe Niebo zdawało się kontemplować tę wielką Ofiarę. A oto my, biedne, ślepe i nędzne stworzenia, okazujemy brak uszanowania! O, gdy Pan Bóg zechciał otworzyć nam oczy, jakież cuda byśmy zobaczyli!

Oto, co dzieje się podczas każdej Mszy św., mimo iż tego nie widzimy…
Czy my, katolicy, pojmujemy tę przedziwną tajemnicę?
Czy jesteśmy w pełni świadomi tego wielkiego cudu, który dzieje się codziennie na tysiącach ołtarzy świata…
Czy zdołałam Was przekonać – nie - swoimi argumentami, ale słowami wielkich Świętych?

środa, 4 kwietnia 2012

Porozmawiajmy o Mszy świętej…

     Czy zastanawialiście się kiedyś nad wartością i sensem Mszy świętej? A czy wiecie, że św. o. Pio odprawiał ją trzy godziny i nikt się nie nudził, wręcz przeciwnie –  tłumy ludzi uczestniczyły w niej z wielkim skupieniem… Daje to do myślenia, prawda?
    Co zatem jest tak fascynującego we Mszy św.? Prawdę mówiąc – wszystko!!! Bo czy nie dziwi fakt, że Jezus, który umarł za nas na krzyżu, byśmy zostali zbawieni i kiedyś dostali „przepustkę” do nieba, dobrowolnie pozwolił się zamknąć w maleńkim tabernakulum i codziennie staje obecny na ołtarzu – żywy i prawdziwy!!!
Chciałabym jak najpiękniej napisać o Mszy św., ale czy zdołam? Na comiesięcznych spotkaniach Duchowych Dzieci św. ojca Pio rozmawialiśmy o niej ponad rok… I wielka w tym zasługa opiekującego się nami kapłana, że rozjaśniły się wątpliwości i doceniliśmy jej wartość, której nie da się przecenić…

Co zatem można zawrzeć w kilkudziesięciu zdaniach – tak, aby zainteresować czytających? Właśnie dzisiaj, w przededniu Wielkiego Czwartku, kiedy to został ustanowiony Sakrament Eucharystii…
Doszłam do przekonania, że najlepiej będzie, gdy posłużę się słowami z książki Paula O’Sullivana Cuda Mszy Świętej
We Mszy św. Syn Boży ponownie staje się człowiekiem, zatem w każdej Mszy św. owa wielka Tajemnica Wcielenia, ze wszystkimi swymi nieskończonymi dobrodziejstwami, ponawia się równie prawdziwie, jak wtedy, gdy Syn Boży po raz pierwszy przyjął ciało w łonie Maryi Dziewicy. (…)
Msza św, jest narodzinami Jezusa Chrystusa. On rzeczywiście rodzi się na ołtarzu za każdym razem, gdy odprawiana jest Msza św., podobnie jak stało się to w Betlejem. (…)
Msza św.jest tym samym, co Ofiara Kalwarii. We Mszy św. Zbawiciel umiera podobnie, jak umarł w pierwszy Wielki Piątek. Ma ona tę samą nieskończoną wartość Kalwarii i zlewa na ludzi te same bezcenne łaski. Msza św. nie jest imitacją, czy też pamiątką Kalwarii, jest identycznie tą samą ofiarą, choć różni się od Ofiary Kalwarii formą zewnętrzną. W każdej Mszy św. Krew Jezusa ponownie przelewana jest za nas. (…)
Nie możemy zrobić nic lepszego dla nawrócenia grzeszników od ofiarowania za nich Najświętszej Ofiary Mszy św. (…)
Skuteczność Mszy św. jest tak cudowna, Boże miłosierdzie i hojność tak niewyczerpane, że nie ma równie odpowiedniej chwili, by prosić o łaski, jak ta, gdy Jezus rodzi się na ołtarzu. O co wówczas prosimy, z wielką pewnością otrzymamy, czego zaś nie otrzymamy podczas Mszy św., nie możemy raczej spodziewać się dzięki jakimkolwiek modlitwom, pokutom i pielgrzymkom.
Żadne modlitwy, żadne umartwienia, choćby niewiadomo jak żarliwe, nie mogą tak dopomóc duszom czyśćcowym, jak Msza św.. Możemy pomóc im bardzo łatwo, możemy ulżyć ich strasznemu bólowi najskuteczniej, ofiarując Mszę św. w ich intencji.”

    Myślę, że komentarz jest tutaj absolutnie zbędny!