środa, 30 stycznia 2013

Czy próbowaliście zaprzyjaźnić się z Panem Jezusem?


Spróbujcie, bo naprawdę warto…

Gdy ofiarujecie Mu swoją miłość, On napełni was stokroć piękniejszą i doskonalszą…

Gdy oddacie Mu swoją wolę, On pokieruje waszym życiem…

Gdy oddacie Mu swoje trudności, On pomoże je przezwyciężyć i napełni was ciszą i pokojem…

Gdy oddacie Mu swoje smutki, On napełni was radością…

Gdy powierzycie mu swoje niedoskonałości, On przemieni je w dobro…

Gdy będziecie Go przyjmować do serca, nigdy nie poczujecie się samotni!

Gdy się Nim zachwycicie, dostrzeżecie piękno świata i pięknych ludzi wokół siebie…

  Skąd to wiem - zapytacie! Bo "zaryzykowałam" tę przyjaźń i nigdy tego nie pożałowałam!!! Przyjaźń z Chrystusem jest naprawdę piękna! Przekonajcie się!

 

wtorek, 29 stycznia 2013

Epitafium dla Majki


Cóż można napisać,
 

gdy umiera młoda dziewczyna…



Śliczna, dobra i miła…

Kochali ją wszyscy – nie tylko najbliżsi…

Odeszła…

Płaczą rodzice, płaczą siostry, brat…

Płaczą przyjaciele, których grono wielkie…

Płacze niebo…

Od samego rana chmury zasnuły błękit…

Krople deszczu bębnią po szybie natrętnie…

Pan Mozart wtóruje przepięknym Requiem,

A Chopin dostojny Marsz żałobny gra… 

Była rówieśnicą Pana Jezusa, gdy umierał na krzyżu…

I to może jedyna pociecha w wielkim bólu!

Żegnaj, Majeczko!


Do zobaczenia w niebie, Kochana!

 

A życie toczy się dalej…


Refleksje wokół śmierci Majki...

    Pamiętam takie krótkie opowiadanie Elizy Orzeszkowej pt. Tadeusz. Treścią było właściwie jedno tylko zdarzenie… Nie najmłodsi już rodzice (którzy po wielu latach doczekali się synka), udają się do pracy na polu. Czasy to pańszczyźniane, więc chłopi pracują od świtu do zachodu słońca…Zabierają niespełna trzyletniego Tadeusza i zostawiają gdzieś w pobliżu. Chłopczyk bawi się, zbierając kwiatki „dla Bozi” i „dla Panienki”… I tak, podążając za motylkiem, wpada w niewidoczny dół pośród traw… Nietrudno się domyślić, że ginie i nikt nawet się nie dowie, co się z nim stało…

Stała się wielka tragedia, a tymczasem…słońce świeci nadal pełnym blaskiem, cykady i świerszcze stroją skrzypeczki, wabiąc pięknymi dźwiękami, z dala słychać głos ekonoma, nawołującego chłopów do bardziej gorliwej pracy… Tak, jakby nic się nie stało – życie toczy się dalej… Swoim trybem!

Nasze życie też toczy się nieustannie dalej… Dzień mija za dniem… Ubywa bliskich nam osób, i starszych, i młodszych… Odprowadzamy ich na cmentarz, roniąc łzy…

A życie wciąż trwa, wciąż się toczy …

Rodzą się refleksje… Jak jeszcze długo potrwa moje życie? Ile zostało jeszcze lat, miesięcy, dni, godzin? A gdyby tak Pan powołał mnie nagle i niespodziewanie? Życie też toczyłoby się dalej, ale…gdzie mogłabym się znaleźć? Czy wśród tych mieszkań, których jest wiele, znajdzie się miejsce dla mnie?


Każdy pogrzeb napawa mnie smutkiem, ale i pobudza do zastanowienia się   nad wartością życia. Czyjego? Mojego! Bo trudno jednoznacznie odpowiedzieć, czy zostało dobrze „zagospodarowane”…







 

poniedziałek, 28 stycznia 2013

W uroczystość św. Tomasza z Akwinu...


Dzisiaj imieniny wielkiego świętego i zarazem jednego z najwybitniejszych myślicieli w dziejach filozofii. Św. Tomasz z Akwinu  zachwyca nie tylko swoją wielką mądrością, ale również niezwykłą pokorą i skromnością… Podziwiam go i uważam – podobnie, jak św. Augustyna - za swego wielkiego przyjaciela; nie wiem, czy ta przyjaźń idzie również w drugim kierunku, ale wierzę, że przynajmniej z wyrozumiałością spogląda na mnie z nieba…

 Kilka razy o nim wspominałam, głównie z racji dziesięciu próśb skierowanych do Boga, umieszczonych na jego grobie… Kiedyś już przekazałam je, ale było to tak dawno, że przypomnę je raz jeszcze. Są bowiem – w moim przekonaniu - uniwersalne, odpowiednie dla każdego, niezależnie od wieku… Funkcjonujemy w określonym świecie, który wcale nie zachwyca miłością bliźniego, mądrą tolerancją i pokorą, myślę więc, że od czasu do czasu warto sobie przypomnieć tę ciekawą modlitwę…

  Umieściłam ją na drzwiach pokoju, w którym maluję, aby stale mieć ją przed oczami… Z jakim skutkiem? – może zapytacie… Z różnym, niestety! Dlatego czytam  może nie – codziennie, ale często! Oto one…

*Panie, Ty wiesz lepiej, aniżeli ja sam, że starzeję się i pewnego dnia będę stary.

*Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.

*Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.

*Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym. Czynnym, lecz nie narzucającym się. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam. Ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół.

*Wyzwól mój umysł od niekończącego się brnięcia w szczegóły i dodaj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy. Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień - w miarę, jak ich przybywa, a chęć ich wyliczania staje się z upływem lat coraz słodsza.

*Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach, ale daj mi cierpliwość wysłuchiwania ich.

*Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę o większą pokorę i mniej niezachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi. Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasem mogę się mylić.

*Zachowaj mnie dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać. Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy to jeden ze szczytów osiągnięć szatana.

*Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach  i niespodziewanych zalet w ludziach… Daj, Panie, łaskę mówienia im o tym…

 Dziękuję Ci, Święty Tomaszu!

 

sobota, 26 stycznia 2013


Dotąd nie umieściłam zdjęć żłóbka w naszym parafialnym kościele… Zobaczcie, jaki jest piękny! A ile wnosi radości!!! 
 
 
 





Żłóbek jest wyjątkowej urody! Został zbudowany przy głównym ołtarzu.  


 
 

piątek, 25 stycznia 2013

O sposobach pokonania smutku...

24 stycznia Kościół wspomina św. Franciszka Salezego, żyjącego na przełomie XVI i XVII wieku. Był to człowiek niezwykle mądry i wielkiego ducha; po ukończeniu studiów prawniczych zapragnął zostać kapłanem i wbrew woli ojca nim został. Nie będę się rozpisywać o jego zasługach, bo do końca ich nie znam… Chciałabym tylko podzielić się jego wskazówkami dotyczącymi smutku… Tak, właśnie smutku, bo te słowa doskonale korespondują z tekstem o Bożej radości, o której pisałam wiele razy, a ostatnio – wczoraj… Tekst jest nieco archaiczny, ale bardzo ciekawy. Oto jego fragmenty… Myślę, że każdy może coś zaczerpnąć dla siebie!
 
„Smutek może być dobry i zły, według różnych skutków, jakie w nas wywołuje, lubo w istocie więcej złych aniżeli do­brych rodzi owoców. Dobrych jest tylko dwa: miłosierdzie i pokuta; złych zaś aż sześć, to jest, tęsknota, lenistwo, gniew, zazdrość, nienawiść i niecierpliwość. Przeto Mędrzec Pański powiada: Wiele ludzi smutek pobił, a nie masz w nim pożytku.
Nieprzyjaciel zbawienia naszego używa smutku na zastawienie pokus przeciwko dobrym ludziom: jako bowiem złych w grzechach rozweselać usiłuje, tak pragnie pobożnych zasmu­cać w dobrych uczynkach.
Zły smutek wywołuje w duszy niepokój, zamieszanie, napełnia serce zbyteczną bojaźnią, zniechęca do modlitwy, odurza i obciąża głowę i odbiera człowiekowi rozum, rozsądek, odwa­gę i męstwo. Krótko mówiąc: niszczy wszystkie duchowne wła­dze, i jak ostra zima pozbawia ziemię wszelkiej ozdoby, a zwierzęta umarza, tak smutek wydziera duszy wszelką przyjemność, czyni ją zgoła niedołężną i osłabia wszystkie jej siły.
Jeżeli kiedy, najmilszy bracie, opanuje cię smutek jaki, użyj na jego usunięcie następujących sposobów.
Modlitwa jest na smutek najszczególniejszym lekarstwem: ona bowiem podnosi ducha do Bo­ga, który jest jedyną pociechą, jedyną radością naszą. Gdy się modlisz, takich używaj słów O Boże miłosierny, najdobrotliwszy i najłaskawszy mój Zbawicielu! Bądź Bogiem serca mojego, bądź radością i nadzieją moją!
Śpiewaj pieśni nabożne…
Pożytecznie jest także jąć się jakiej pracy fizycznej, (…) aby duszę odwrócić od przedmiotu smutku i wzbudzić i zagrzać jej siły…
Uściskaj obraz Ukrzyżo­wanego; przytul Go do serca twego, ucałuj Jego ręce i nogi, podnoś oczy i ręce do nieba, wołaj do Boga głosem miłości i ufności: Umiłowany mój (…) Boże mój! – Kiedyż mnie pocieszysz?
Uczęszczanie do Komunii św. jest wybornym środkiem na smutek; ponieważ pokarm niebieski wzmacnia serce i rozwesela ducha.
Przestawaj z pobożnymi przyjaciółmi…
Oddaj się zupełnie w ręce Boskie i przygotuj serce do cierpliwego znoszenia tego przykrego smutku, (…) bracie drogi, iż Bóg po zbawiennym doświadczeniu uwolni cię od tej dolegliwości, i pozwoli cieszyć się za życia swoją łaską, a po śmierci niezrównaną chwałą przez wszystkie wieki wie­ków.”
 
 
 
 
 
 
 

czwartek, 24 stycznia 2013

O radości mimo wszystko…



To, co pragnę wyrazić, wcale nie jest w sprzeczności z poprzednimi refleksjami… To prawda, tyle smutku naokoło, tyle najdziwniejszych zdarzeń o niszczącej sile… Aż wstyd przyznawać się do jakiejś radości!!! A jednak!

Tyle razy pisałam o mojej przyjaźni z Chrystusem, tyle razy, ale nigdy za wiele, by powiedzieć raz jeszcze …

Dobrze, że jesteś, Jezu!

Dobrze, że wiem o Tobie od zawsze…

Dobrze, że wytyczasz drogę…

Dobrze, że mnie prowadzisz – mnie, słabego człowieka, co tak często błądzi…

Że towarzyszysz mi jak najlepszy Przyjaciel…

Czasami przytulisz, czasami skarcisz…

Dobrze, że mnie codziennie odwiedzasz,

przychodzisz w małym kawałku chleba,

co lśni najczystszą bielą…

Dajesz siłę, umacniasz…

 Leczysz rany, uzdrawiasz duszę…

Dobrze, że na mojej drodze stawiasz ludzi wielkich duchem…

Dobrze, że mi przebaczasz w konfesjonale…

Kolejny więc raz z wdzięcznością powtarzam:

Jak Cię nie kochać, Jezu?

Jak nie być wdzięczną za tyle łask, które zsyłasz,

za wielkie dobro, którego doznaję …

Także za doświadczenia nieraz bardzo trudne,

lecz ważne, bo szlifują ducha!

Powtarzam więc nieodmiennie:

Kocham Cię, Jezu!


I zapewniam o radości, którą noszę w sercu –

dzięki Tobie!


Tej radości nic przyćmić nie może!
 
 
 
 

środa, 23 stycznia 2013

O smutku, co przytłacza...


Pochmurno w przyrodzie,

Pochmurno zrobiło się w sercach…

Odchodzą znani i mniej znani…

Wielki tłum podąża ku niebu…

Opłakują bliskich dzieci, rodzice, krewni…

Polska opłakuje odejście Prymasa…

Tłoczno na tej ostatniej drodze…

Choć wszyscy wiemy, że tam podążamy,

że kiedyś nastąpi kres ziemskiej wędrówki,

że dni policzone, a może – godziny…

Choć wiemy najpewniej,

że tam pójdziemy,

to jednak

mimo wszystkich smutków,

mimo wszystkich trudów,

mimo krzyża, co nieraz  przytłacza,

kochamy życie tutaj na ziemi!
 
 
 

 

sobota, 19 stycznia 2013

A może tak trochę pomarzyć?


Czy zdarza się Wam marzyć?

Nikt z nas nie jest Dyziem marzycielem,

ale każdy w swym sercu nosi marzeń wiele…

Niektóre są bardzo wzniosłe, inne przyziemne…

Wszystkie razem tworzą wartości bezcenne!

Człowiek bez marzeń bardzo dużo traci,

nie wie, co to szerokie wyobraźni połacie…

A radość z pięknych snów jest niesłychana!

Marzyć można wieczorem, marzyć można z rana…

Nieważna jest pora dnia, nieważne miejsce,

najważniejsza istota, pragnienie najważniejsze!

Na wiele sposobów można marzyć, nawet trzeba,

bo wtedy jesteśmy jakby bliżej nieba…

Wszystko zdaje się pogodne, piękne i jaśniejsze,

a trudy życia zdecydowanie łatwiejsze!

 

Czy moje marzenia spełnić się mogą?

Wędrują przecież wyboistą  drogą…

Nie o wszystkich marzeniach powiedzieć wypada!

Tak sobie myślę i  z góry zakładam…

Ale o niektórych powiedzieć powinnam głośno,

bo nie tylko w mej wyobraźni urosły…

Marzę, aby nie tylko moje istnienie

było ciekawe, jak wszystkie książki,

aby ich przesłania stały się zalążkiem

dobrego, pięknego i mądrego życia…

Marzę o słońcu, które nigdy nie zachodzi…

Marzę o dobroci, co się w sercach rodzi…

Marzę o kolorach tęczy najcudniejszych,

co źródłem przeżyć są najpiękniejszych…

Marzę o wiośnie, która wiecznie w sercu trwa…

I niechaj każdemu z nas się zda,

że ta wiosna mimo zimna i słoty

zawsze trwać może –

wystarczy tylko trochę naszej zgody i… tęsknoty!  

 

 

 

piątek, 18 stycznia 2013

Cóż masz, czegoś nie otrzymał?

Od dłuższego czasu korci mnie, aby kolejny raz przywołać słowa św. Pawła: Któż będzie cię wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał? Ciągle bowiem są gdzieś, w mojej podświadomości… Dlaczego? Nie wiem! Może zbyt mało jestem wdzięczna Bogu za wszystkie dary? Nie stanowię wyjątku w tymże obdarowaniu, każdy z nas bowiem otrzymał i otrzymuje każdego dnia ewangeliczne talenty, o których co jakiś czas przypomina Pismo święte… A skoro przypomina, to jest sygnał, żeby sobie to uświadomić i nade wszystko – podziękować Bogu… Każdy je otrzymał zgodnie ze swoim powołaniem… Wystarczy tylko chcieć je dostrzec! I nie narzekać na to, czego się nie ma, ale cieszyć się tym, co się ma! Malkontenctwo nie pomaga w rozwoju ducha!   
Żyję z tą świadomością, że wszystko co mam, otrzymałam od Boga, otrzymałam tyle, ile potrzebuję do zbawienia i do szczęścia. 




 

czwartek, 17 stycznia 2013

O „pożytkach” z chorowania…

Okazuje się, że nawet brzydkie choróbsko może być przydatne! Dlaczego? Otóż – podobnie, jak wielu rodaków – i mnie „dopadła” grypa… I cóż tu robić w każdy kolejny dzień, gdy siły osłabły, wszystko boli i gorączka zaciemnia umysł? Postanowiłam ten czas przymusowej izolacji od świata ciekawie zagospodarować! W jaki sposób? – zapytacie.
Codziennie byłam na koncercie – każdy z nich piękny, każdy podnosił ducha… A jakie to koncerty? Przede wszystkim z muzyką Mozarta, Chopina, Bacha, Vivaldiego… No, i niezwykłe koncerty trzech tenorów - Plácido Domingo, José Carreras’a oraz Luciano Pavarottiego. Uczestniczyłam jeszcze w kilku koncertach innych wielkich gwiazd, ale słuchanie tejże trójki daje wyjątkowe przeżycia! Chciałoby się słuchać, słuchać i słuchać… Dusza wznosi się gdzieś wysoko, ku wyżynom nieba, a świat zdaje się odmieniony i niezwykle piękny!
Wyjaśniać nie muszę, że te koncerty zostały zarejestrowane i wyemitowane w Internecie… Pavarotti od ponad pięciu lat zachwyca swym tenorem mieszkańców nieba, ale my również możemy go ciągle  podziwiać… Podobnie, jak Marię Callas czy w nieco lżejszej tonacji - Franka Sinatrę czy  Elvisa Presley’a. I wielu innych…
Muzyka łagodzi obyczaje i daje wiele radości… Dobra muzyka przenosi nas w inny, doskonalszy świat! O tym nie muszę przekonywać, prawda?
Ale… chciałabym też powiedzieć o innej możliwości wykorzystania czasu przymusowego „uziemienia”. Otóż "odkryłam", że dzięki Internetowi można również obejrzeć ciekawe filmy. Wybór jest ogromny! I tak… spotkałam się ze św. Ojcem Pio w fascynującym filmie biograficznym, ze św. Janem Bosko, św. Teresą z Avila, św. Ritą, św. Faustyną, św. Augustynem, św. Pawłem… Cóż to były za spotkania! Ileż wniosły w moje życie radości i upewniły w przekonaniu o wartości dobrego, ale równocześnie trudnego życia… Bo często jest tak, że święci spoglądają na nas uśmiechnięci z najróżniejszych obrazków, ale nie mówią o swoim mozolnym podążaniu do Boga i wszystkich napotykanych po drodze przeciwnościach… Niełatwo zostać świętym!
   To by było tyle o „pożytkach” z chorowania. Ale jest też jeden wielki minus! Mianowicie – niemożność uczestniczenia we Mszy świętej i… brak tego kawałka białego Chleba!   
 
   

środa, 16 stycznia 2013

Przyglądam się ludziom…

Myślę, że to, co chcę teraz napisać, nie jest w sprzeczności z poprzednimi refleksjami! Otóż…przyglądam się ludziom, sobie samej również uważnie się przyglądam! I cóż widzę? Że są wśród nas ludzie, wyjątkowo obdarowani - ludzie, którym zostało tak wiele dane, ale są i tacy, którym to samo zostało zadane! Może właśnie dlatego spotykamy na swej drodze tych wielkich, aby od nich się uczyć choćby pokory, skromności, łagodności, cichości serca, dobroci, odpowiedzialności za wypowiedziane słowa, Bożej mądrości i jeszcze wielu niezupełnie uchwytnych wartości…
Nie da się ukryć, że jestem w tej drugiej grupie! Dobrze, że Pan Bóg stawia na naszej drodze takich ludzi, którzy wręcz promieniują samym dobrem! Łatwiej zobaczyć swoje niedoskonałości w zetknięciu z drugim człowiekiem! Chcieć zobaczyć!!! To taki pierwszy krok ku próbie zmiany swojego charakteru, osobowości…
Zostaliśmy obdarzeni wolną wolą, prawda? Od tego, jak użyjemy jej siły, zależy nasz duchowy wzrost!




 

wtorek, 15 stycznia 2013

Siła woli…

 
Kiedyś usłyszałam od pewnego kapłana, że siłą woli można pokonać swoje słabości… Czy rzeczywiście? Przynajmniej warto się nad tym zastanowić…
Siła woli! Czy w ogóle ją mam? Czy chcę ją mieć? A jeśli tak, to co chciałabym tą siłą woli pokonać? Jeżeli dostrzegam w sobie tyle różnych wad, to – być może! – ta siła woli jest mi bardzo potrzebna! Myślę, że każdemu z nas! Niezależnie od ilości posiadanych przywar! Rozważmy to wspólnie… Pan Bóg dał nam wolną wolę, co bardzo często jest podkreślane na kartach Biblii. Możemy Jego prawa przyjąć lub nie, możemy wierzyć w istnienie Boga lub nie! Mamy wolną wolę! Nikt nas do niczego nie zmusza! Nietrudno jednak  zauważyć, co się dzieje w otaczającym nas świecie, jeżeli Boże prawa zostają odrzucone!!!
Ale teraz interesuje nas siła woli… Kontekstem jest nasze życie, nasza codzienność, w której się poruszamy…
Siłę woli można w sobie wypracować! Jest to bardzo trudne, ale możliwe do osiągnięcia! Każdy z nas ma jakiś pomysł na życie, prawda? Może nie do końca udaje się go przeprowadzić, bo życie samo weryfikuje nasze zamierzenia, ale są przecież jakieś ogólne „ramy”, których się trzymamy. Kiedyś otrzymałam od pewnej pobożnej i życiowo niezwykle mądrej osoby takie praktyczne wskazówki w kształtowaniu swej osobowości i duchowości. Pierwsza rada – wśród dwudziestu sześciu innych – była następująca: Wstawać codziennie o tej samej godzinie, zaraz po obudzeniu. Pierwszą myśl oddać Maryi jako Matce: Matko, weź moje serce, rozum, wolę, pragnienia, myśli i prowadź. (Takie codzienne wstawanie o tej samej godzinie wczesną porą  doskonale organizuje nam dzień.) Dalsze wskazania dotyczą modlitwy, udziału we Mszy św. i naszych zachowań… Nie będę przytaczać wszystkich wskazań, ale dodam tylko, że są bardzo pomocne w kształtowaniu siły woli… A jak ją ćwiczyć? Można w różny sposób, na przykład poprzez odmawianie sobie drobnych przyjemności, słodyczy, ograniczenie oglądania programu telewizyjnego, dobrowolne podejmowanie umartwień, postów, świadomą rezygnację z …… (to już każdy z nas wie, z czego może zrezygnować)! Osiągnięcie siły woli w drobnych sprawach pomaga pokonać znacznie trudniejsze przeciwności, jak choćby swoje namiętności, lenistwo, nadmierne gadulstwo, krytykanctwo, niecierpliwość, wybuchowość…
Resztę dopiszcie sobie sami, bo każdy z nas wie najlepiej, jak bardzo jest mu potrzebna siła woli! I w jakich sprawach…
Nie można zapomnieć o wielkiej roli Ducha Świętego, który w dobrych zamierzeniach zawsze pomaga, bo sami z siebie nic nie możemy osiągnąć!



Ps. Najwyższy czas, aby napisać coś na temat wyglądu tekstu! Nie wiąże się to tematycznie z żadnym z nich, ale dotyczy pisowni… Otóż zawsze zwracałam uwagę moim uczniom na to, aby na końcu linijki tekstu nie zostawiali wyrazów jednoliterowych, typu: i, a, o, u, w, z… Tymczasem w moich tekstach aż roi się od takich właśnie błędów!!! Otóż w tym programie, w którym piszę, nie da się inaczej ustawić tekstu, mimo że powyższe wyrazy przesuwam tabulatorem. Jeżeli ktoś mógłby mi pomóc, to bardzo chętnie skorzystam!  





 

poniedziałek, 14 stycznia 2013

W poranek styczniowy...


Witam wszystkich w piękny, szary dzień styczniowy,

co jeszcze nie wiosenny, ale wciąż zimowy…

Piękny, bo już coraz bliższy wiosny…

Piękny, bo  świergotem wróbli radosny…

Piękny, bo coraz dłuższy i jaśniejszy,

a zatem bardziej miły, no i pogodniejszy!

Piękny, bo słonko nieśmiało spoza chmur wygląda

i mieszkańcom Ziemi ciekawie przygląda…

Piękny, bo szarość ma różne odcienie!

I wszystkich ogarnia niemałe zdziwienie,

jakże ta szarość niekiedy potrafi być piękna!

Bo niby taka zwyczajna i zda się posępna,

ale przecież ciekawa i malownicza!

Poetom i malarzom swoich barw użycza!

Zatem ogłaszam protest przeciw tępieniu szarości,

bo piękna szarość – to fragment naszej codzienności!