A jednak zdecydowałam się znowu powędrować ulicami Rzymu… Może niekoniecznie słonecznie i bardzo radośnie, ale – idąc - przywoływać minione zdarzenia z antycznego świata…
Rzym – miasto piękne, jak marzenie, można o nim śnić… Ale i uświadomić sobie, że to jedna wielka relikwia, bo ziemia, po której kroczę – to miejsca przesiąknięte krwią pierwszych chrześcijan, którzy nie bacząc na straszliwe męki, mieli odwagę oddać swe życie za Chrystusa… Bez tej świadomości moja wędrówka byłaby bardzo uboga!
Rzym – a konkretnie jedno z jego wzgórz, Watykan - to przecież miejsce tak bardzo bliskie naszej Ojczyźnie i Polakom… Zaczynam więc moją wędrówkę od odwiedzin bł. Jana Pawła… Tak wiele sobie obiecuję po tej „wizycie”! Nie miałam szczęścia uczestniczyć na żywo w jakiejkolwiek audiencji, teraz mogę podejść bardzo blisko… Najpierw jednak trzeba stanąć w baaaardzo długiej kolejce, która okrąża plac św. Piotra… Biorę do ręki różaniec, by wypełnić czas. I dobrze! Zmówiłam całą część radosną…
Ze wzruszeniem podchodzę do kaplicy św. Sebastiana w bazylice; tu znowu kolejka… Nareszcie jestem naprzeciwko Ojca Świętego; w ławkach sporo ludzi… Po policzkach płyną łzy wzruszenia… Jesteś tak blisko, Kochany Ojcze Święty! Spoglądasz na nas z wysokiego Nieba… Wierzę, że wstawiasz się za każdym z nas…
Cisza sprzyja gorliwej modlitwie za dzieci, wnuki i całą rodzinę, za całą parafię, za bliskich i przyjaciół, ale także za tych, którzy daleko są od Boga… Czas płynie i modlitwy płyną… Serce rośnie, bo jakże może być inaczej, jeżeli ma się takiego Orędownika w Górze?!
Cisza sprzyja gorliwej modlitwie za dzieci, wnuki i całą rodzinę, za całą parafię, za bliskich i przyjaciół, ale także za tych, którzy daleko są od Boga… Czas płynie i modlitwy płyną… Serce rośnie, bo jakże może być inaczej, jeżeli ma się takiego Orędownika w Górze?!
Kochany Ojcze Święty, zanieś nasze modły przed tron Najwyższego – sami nie damy rady!
Po jakimś czasie rozglądam się po kaplicy… Tłumy stoją za barierką, strażnicy wpuszczają kolejne osoby, wśród nich ludzie na wózkach, wielu bardzo młodych… Wszyscy wierzą w cud uzdrowienia…
I kolejna refleksja: Panie Boże, czy dostatecznie często dziękuję Ci za zdrowie nogi, ręce i w ogóle za zdrowie? Czasami trzeba zobaczyć cudze nieszczęście, by nie narzekać na różne doświadczenia!