poniedziałek, 3 października 2011

Jeszcze kilka refleksji...

    Na koniec – kilka refleksji dotyczących Medjugoria. Nie sposób bowiem ich uniknąć – nasuwają się same... Być może zabrzmią patetycznie, ale tak właśnie to czuję: Medjugorie – to skrawek ziemi w dalekiej Bośni i Hercegowinie (Mieszkańcy uważają się za Chorwatów!), to miejsce niezwykłe, które uczy, jak trwać przy Bogu. To wzorzec dla nas wszystkich, współcześnie żyjących ludzi na całym świecie. To autentyczne królestwo Maryi, w którym Ona pokazuje, jak należy i można żyć, stając blisko Niej, czując się Jej dzieckiem.

Być może, zapytasz, Szanowny Czytelniku, dlaczego? Jeżeli jeszcze tam nie byłeś, to nie miałeś okazji doświadczyć dobra, które tam zewsząd płynie. Tam nie ma przekleństw, złości, nienawiści... Ludzie przyjaźni, normalni, ale pozbawieni blichtru współczesnego świata. Tam miłość do Boga i Maryi nie jest dewocją, ale autentycznym uczuciem, które ludzie żywią w swych sercach. Każdy postępuje w myśl Bożych praw, dąży ku lepszemu życiu. Najlepszym przykładem są narkomani, którzy właśnie tu, w Medjugorie, odnajdują prawdziwy sens życia.
Medjugorie – to naprawdę przedsionek nieba! Nie widziałam żadnych nadzwyczajnych znaków (na które – przyznam – po cichu liczyłam), a jednak bardzo mocno wierzę, że jest to miejsce, w którym króluje Niebieska Matka. Myślę, że najważniejszym namacalnym znakiem jest przemiana ludzkich serc. Czyż trzeba większych cudów?
Jestem osobą wierzącą i jako taka – może nawet miałam o sobie dość dobre zdanie. Tutaj, w Medjugorie, Pan Bóg całkowicie mnie przenicował! Nie obawiam się tego publicznie powiedzieć. Zmieniło się bardzo wiele we mnie, w moim wnętrzu, w sposobie postrzegania drugiego człowieka. Dobre zdanie o sobie gdzieś daleko uleciało... Bo przecież ciągle jesteśmy w drodze, w drodze przemiany swego wnętrza i jak mu się dobrze przyjrzymy, to okaże się, że wcale nie jest takie znowu piękne!!!
Wiem też z całą pewnością, że Pan Jezus i Maryja – to postacie prawdziwe, żywe, które kochają nas i pragną nam przyjść z pomocą. Być może, ta pomoc nie zawsze jest na miarę naszych oczekiwań, ale jest znacznie większa, niż byśmy pragnęli. Myślę, że miał rację zakonnik, który powiedział, iż – aby stać się dzieckiem Maryi - trzeba z całą ufnością zbliżyć się do Niej i poprosić o opiekę. Wtedy nawet krzyże codzienności staną się lżejsze. Przynajmniej warto spróbować!
Do Medjugorie podążają mali i wielcy tego świata, by tutaj doświadczyć autentycznej miłości i bliskości Maryi,
by zachwycić się Jej pięknem, które rozsiewa wokół siebie,
by znaleźć odpowiedź na wszystkie trudne pytania,
by błagać o pomoc w rozwiązaniu trudnych problemów. I – jak dotąd – nikt się nie zawiódł!
Medjugorie nie skończyło się wraz z powrotem do domów! Medjugorie trwa w nas, w naszych sercach... Trwa wewnętrzna cisza, miłość do Maryi i Boża radość…