piątek, 30 sierpnia 2013

To nie koniec lata...


 
Ostatnie godziny sierpnia

u progu wrzesień

puka wesoło do drzwi

jeszcze złote promienie słońca

muskają ciepłem twarz

jeszcze mój kos na skrzypeczkach gra

radosny Anioł Pański dzwon kościelny głosi

chmur kłęby białe płyną po niebie

moja radość trwa

nie odchodź radości…

 

 

czwartek, 29 sierpnia 2013

Wskazań św. Augustyna ciąg dalszy...

Jeszcze raz wracam do św. Augustyna, a konkretnie – do bogactwa jego myśli i wskazań, które pomagają w kształtowaniu swojej duchowości. Uważam, że w przypadku każdego świętego warto przyjąć to, co jest jego spuścizną – głęboko przemyślaną i stosowaną w praktyce… Ciągle bowiem jesteśmy w drodze poszukiwań, a Święci pomagają nam, abyśmy w tej drodze nie pobłądzili.     
Oto wybrane myśli św. Augustyna…
Jeśli chcesz być wielki, zaczynaj od rzeczy małych. Zakładaj głęboko fundament pokory, skoro zamierzasz budować wysoko.
*
Początkiem dobrych czynów jest wyznanie złych.
*
Zapłatą za naszą wiarę będzie to, że będziemy oglądali to, w co wierzyliśmy.
*
Strumień łaski nie wspina się na wzgórza pychy, lecz spływa w doliny pokory.
*
Nic nie jest tak dobre dla duszy, jak posłuszeństwo.
*
Człowiek bywa doświadczany, aby nie popadł w pychę.
*
Ten, który cię stworzył, wie również, co ma z tobą robić.
*
Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą.
*
Dusza żywi się tym, z czego się cieszy!
*
Cierpliwość jest towarzyszem mądrości.
*
Nieszczerość jest wrogiem każdej przyjaźni.
*
Jeżeli sprawiedliwi muszą cierpieć w tym życiu, to znaczy, że te cierpienia są dla nich pożyteczne.
*
By osiągnąć doskonałość, trzeba walczyć ze złem aż do ostatniej kropli krwi.
*
Jeśli czasy są złe, żyjmy dobrze, a i one staną się dobre!
*
Dwie rzeczy zabijają duszę; zarozumiałość i desperacja: pierwsza zbyt wiele oczekuje, druga zaś zbyt mało.
*
Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna, a tak nowa, późno Cię umiłowałem. W głębi duszy byłaś, a ja się po świecie błąkałem i tam szukałem Ciebie, bezładnie chwytając rzeczy piękne, które stworzyłaś. (…) Dotknęłaś mnie i zapłonąłem tęsknotą za pokojem Twoim…
*
Boże, daj mi siłę, abym mógł zrobić wszystko, czego ode mnie żądasz. A potem żądaj ode mnie, czego chcesz!
*
 
 
 
 

środa, 28 sierpnia 2013

W imieniny św. Augustyna...



   Któż z nas nie słyszał o św. Augustynie?! Wielokrotnie już gościł na moim blogu – czy to z okazji odwiedzin kościoła pod jego wezwaniem w Rzymie, czy też z racji podziwu dla jego wielkości… Ten podziw trwa nieustannie, bo przykład postawy świętego nie tylko zachwyca, ale i pobudza do refleksji nad swoim życiem… Św. Augustyn przede wszystkim imponuje swoją odwagą! Od czasu do czasu do czasu sięgam po jego Confesiones, które zachwycają niezwykłą odwagą autora. Odwaga jest nam potrzebna w każdym czasie, obecnie również… Jakże trudno bowiem niekiedy przyznać się do wartości chrześcijańskich i opowiedzieć się jasno za Chrystusem!
Na przykładzie burzliwego życia Augustyna warto też zauważyć, jak przedziwne są ludzkie losy i co Pan Bóg potrafi zrobić z najzacieklejszym swoim wrogiem… Niejeden to zresztą przykład…
Przyzywając wstawiennictwa św. Augustyna, warto przywołać w pamięci kilka jego mądrych myśli…

   Niespokojne jest ser­ce nasze, dopóki w To­bie nie spocznie. 

Związek nasz  z Bogiem zaczyna wiara, umacnia nadzieja, a kończy miłość.

Bóg jest bliżej nas, niż my siebie samych.

Bóg jest Miłością i jest Nią we wszystkim. Ta prawda – jeśli uwierzymy w nią całkowicie – jest zdolna przemienić nasze życie.


Bóg nie wymaga rzeczy niemożliwych, lecz wymaga czynić, co możesz; wspiera, abyś mógł czynić, coś powinien i nakazuje prosić o pomoc w tym, czego nie możesz.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

26 sierpnia...

 
 
 
Ku Maryi serca pełne miłości

podzięka za matczyną opiekę

triumfalne fanfary

twarz pocięta złością

tłum ludu nieprzebrany

same zginają się kolana

przed majestatem Królowej

witaj Maryjo ukochana Matko

wzruszenie  głos odbiera

płynie modlitwa ufna i szczera

serca płoną świętą miłością

króluj nam Matko Pani z Częstochowy

Pani Jasnogórska Matko Boska zwycięska

pokrzepiaj nasze serca i dodawaj odwagi…






 
 
 
 
 
 
 

niedziela, 25 sierpnia 2013

Moja wewnętrzna twierdza

Chyba każdy człowiek buduje swą wewnętrzną twierdzę, obwarowuje ją mniej lub bardziej szczelnie i chroni… Ta twierdza to nasze serce – z wszystkimi jego drgnieniami, odczuciami, pragnieniami, z dobrem i złem, którymi dzielimy się tylko wtedy, kiedy tego pragniemy i z tym, kogo darzymy bezgranicznym zaufaniem…
 
Ta twierdza jest potrzebna i Tobie, i mnie… Co do tego nie mam żadnej wątpliwości! Bo twierdza – to synonim czegoś wielkiego, trudnego do zdobycia, niedostępna, potężna… To symbol czegoś, co chroni przed wrogiem, przed natręctwem wścibskich, przed nadmierną natarczywością…
 
Ale twierdza – to także obrona wartości, które hoduje się w swym sercu, wartości, o których nie krzyczy się głośno… Bo – jak głosi stara prawda – nie wszystko jest na sprzedaż! Nie wszystko, co się myśli i czuje…
 
Człowiek w swej twierdzy jest silny tym, co posiada, tym, co czuje… Jest silny Chrystusem, bo to On jest głównym „administratorem” naszego serca – naszej twierdzy!

 
Twierdza serca –
to wewnętrzna cisza, napełniona Chrystusową miłością…
 
To azyl przed złem…
 
To schronienie pod czujnym okiem Pana Jezusa…
 
To miejsce najlepiej ufortyfikowane dzięki Komunii św.
 
To miejsce niedostępne dla złego ducha…
 
To potężna warownia, w której czuję się bezpiecznie…
 
 
 

W kontekście odwagi...

Wszystkim moim Przyjaciołom (i sobie również!) dedykuję fragment wiersza Cypriana Kamila Norwida A ty się odważ!
 
A ty się odważ świętym stanąć Pana
A ty się odważ stanąć jeden sam
Być świętym - to nie zlękły powstać z wschodem
To ogromnym być, przytomnym być!
 
Krocz - jasny, uśmiechnięty,
Na twarzy ten Chrystusa rys
Miłość
Święty aż po krzyż - przez krzyż - na krzyż!
Ty się wahasz? Ty się cofasz?
Ty się odważ świętym być!
 
 
 
 

sobota, 24 sierpnia 2013

Różne oblicza odwagi…

O odwadze wiemy bardzo wiele, zwłaszcza z kart naszej ojczystej historii… Znamy nazwiska wielkich Polaków, którzy oddali swe życie w imię najwyższej Sprawy…
Ale odwaga ma różne oblicza i przybiera różne formy… Nieprzewidziane  okoliczności stawiają każdego z nas w sytuacjach, które wymagają męstwa… Jest ono bowiem potrzebne nie tylko na polach bitewnych, w ekstremalnych warunkach, ale także w zwyczajnej, szarej codzienności!
Postawmy sobie zatem wspólnie kilka pytań o swoją odwagę…
Czy zawsze jestem gotów (gotowa) do opowiedzenia się za Chrystusem?
 
Czy umiem i chcę respektować Jego prawdy płynące z Bożych przykazań?
 
Czy na tyle kocham Chrystusa, że mam odwagę to powiedzieć wśród Jego wrogów?
 
Czy wierzę, że Pan Bóg naprawdę nas kocha?
 
Czy umiem przyjąć świadomie i dobrowolnie to wszystko, co nam zsyła, bo jest to widocznie potrzebne dla mojego duchowego wzrostu i doprowadzi mnie do większego dobra?
 
Czy wiem, że wszystkie największe łaski dla świętych były okupione wielkim cierpieniem?
 
Czy zatem mam dość odwagi (i siły!), by przyjąć Chrystusową miłość z wszystkimi jej trudnościami?



 
 
 
 
 
 

piątek, 23 sierpnia 2013

O wdzięczności raz jeszcze...



Niech mym podziękowaniom

nigdy nie będzie końca…

Niech moja wdzięczność wiecznie trwa

i nigdy nie umiera…

Niech ciągle pamiętam, ile Ci zawdzięczam!

 

Zatem dziękuję

za cierpliwą miłość,

co nigdy nie gaśnie,

co swą czułością wzrusza i zniewala,

bo taka piękna i taka wzniosła,

w sens życia na nowo uwierzyć pozwala,

chociaż noc ciemna zda się nie mieć końca,

a życie pogrąża się w czarnym smutku…

Wdzięczna Ci jestem, Jezu mój i Panie,

za wszystkie dary, co tak obficie

uświęcają i ubogacają me

- mimo wszystko –

ciekawe i niezwykłe życie!



 
 
 

 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Czy zdarza ci się płakać?


Komu się nie zdarza

nad swym życiem płakać,

nad tysiącem epizodów

których nie chcesz,

bo niby banalne, a takie trudne…

Komu się nie zdarza

przez okno łez spoglądać na świat,

gdy smutek dopada i krzyczy ból…

 

A czy poznałeś smak łez wdzięczności?

Po moich policzkach często te łzy płyną…

Bo życie nie jest utkane z samych smutków…

Po ziemi chodzą sobie też małe radości!

Spróbuj je dostrzec i dziękuj  z wdzięcznością…

Za ten poranek, co budzi do życia…

Za jasny obłok, co po niebie płynie…

Za człowieka, co uśmiechem cię darzy …

Za siłę, co pozwala przetrwać burze…

Za odruch serca od każdego z ludzi…

I za gwar wróbli, co słoneczko budzi…

Za każdy kwiat, co urodą zniewala…

Za ciszę serca, co trwać pozwala…

 

Za Anioła Stróża, co wciąż stoi przy mnie…

I nade wszystko za Twą obecność, Panie,

bo strzeżesz mych dróg, strzeżesz mej duszy…

I za to, że zawsze mą modlitwę słyszysz…

Za światło, gdy błądzę w ciemnym tunelu życia…

Za miłość, cierpliwość,  przyjaźń i dobroć…

I ciągle z wielką wdzięcznością powtarzam –

za ten kawałek chleba, przemieniony na ołtarzu…

Dziękuję także za trudne zdarzenia

bo każde z nich hartuje i serce przemienia…

  

Łzy nie zawsze są znakiem słabości!

Zwłaszcza, gdy z głębi serca płyną łzy wdzięczności!

Niechaj więc czasem wilgotnieją oczy,

bo piękna życia nie chcą zamroczyć

te łzy, co po policzkach płyną…

 
 
 

 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Na początku dnia...


Wszystkim, którzy mnie czytacie, dedykuję słowa usłyszanej dzisiaj piosenki:

Niech Ci Bóg błogosławi!
Niech Cię strzeże!
Niech napełni Cię pokojem!
Niech Ci błogosławi Pan!



 

O ciszy wewnętrznej…


Dzisiaj przytoczę kilka wskazań, które znalazłam w książce sługi Bożego ks. Aleksandra Woźnego pt. Osiem błogosławieństw. Jeżeli ktoś z czytelników mieszkających w dalszych stronach świata nie wie, kim był ks. Woźny, to wyjaśniam, że to kapłan odznaczający się wielką miłością do Boga i ludzi,  człowiek wielkiej pokory i świętości. Przez wiele lat był związany z parafią św. Jana Kantego w Poznaniu. (Obszerna informacja w Wikipedii.) Jego przemyślenia wydają się nie tylko godne uwagi i głębszego zastanowienia, ale przede wszystkim – mogą się stać próbą odniesienia do własnego życia…

 
Czym jest cichość wewnętrzna wobec Boga i jak powinna się objawiać?

Ona musi się opierać na całkowitym zawierzeniu Panu Bogu, na absolutnym zaufaniu. Wtedy człowiek przestaje być niespokojny. Gdy człowiek ufa absolutnie Bogu, gdy zawierzył, wtedy staje się spokojny, a to jest podstawą do prawdziwego, coraz pełniejszego oddania się Bogu i naszego wzrastania. Ostatecznie chodzi o pragnienie jak najdoskonalszego spełniania Jego woli. Taki stosunek do Pana Boga wytwarza w nas podłoże do wewnętrznej ciszy.

Jeżeli ktoś chce głębiej zrozumieć Chrystusa, to jako warunek do coraz głębszej z Nim przyjaźni, musi poznać tę Jego szczególną cechę, o której on sam mówi: Weźmijcie jarzmo moje na siebie i uczcie się ode mnie, że jestem łagodny i pokornego serca, a znajdziecie odpocznienie dla dusz waszych.

 
Czym jest cisza wewnętrzna w stosunku do ludzi?

Jaki powinien być człowiek, który chce praktykować wewnętrzną ciszę?
* Musi dążyć do wewnętrznego uwolnienia się od pretensji do ludzi.
* Kto chce być cichy, musi być zdolny do przebaczania 
* Cichy chce usprawiedliwiać innego człowieka, bo on na pewno nie zdaje sobie sprawy, że wyrządza komuś przykrość. Przebaczenie uwalnia też człowieka od chęci zemsty.
* Cichy człowiek potrafi zdobyć się na to, że nie wypowiada sądu, choćby miał na to pokusę.
      * Cichość polega na unikaniu poklasku – człowiek nie tylko nie szuka, ale nawet unika zewnętrznych objawów zadowolenia ze strony ludzi.
* Człowiek cichy nie opowiada na lewo i prawo o swoich trudnościach. Cichość nie zabrania odpowiedzi, jeżeli ktoś przyjazny zapyta ciebie, jak się czujesz… Nie musisz wszystkiego opowiadać… Wprawdzie łatwiej jest znosić przykrości, cierpienia i trudy, gdy się doznaje współczucia ze strony bliźnich, gdy jednak nie upominamy się o nic, wtedy Pan przybywa do nas z pomocą…
*
Żeby zdobyć cichość, mamy między innymi unikać mówienia o sobie. Nie zawsze jest to łatwe! Człowiek chciałby mieć kogoś, przed kim mógłby się wypowiedzieć.  Chodzi tutaj nawet o coś więcej – żeby nie rozważać tego, czy ktoś zrobił mi krzywdę, czy nie zrobił, czy mi się należało to uznanie, czy nie, czy ja to dobrze zrobiłem, czy niedobrze… To wszystko jest egocentryzmem czy nawet egoizmem. Uczyć się cichości możemy w ten sposób, że będziemy urywać wszystkie myśli dotyczące nas samych.
*
      Cichym będziesz, gdy zamiast szukać tego, co ty zrobiłeś, dostrzeżesz działanie Boga w innych ludziach, wszędzie…

Cichym jesteś, gdy

uszanujesz zdanie drugiego człowieka
i pozwolisz mu się wypowiedzieć,
nie przeszkadzasz,
nie wpadasz w połowie zdania,
gdy nie mówisz tak głośno, żeby innego zagłuszyć…  
*
Cichość nie sprzeciwia się obronie własnego zdania! Ale ta obrona swojego zdania ma być dokonana w cichości, tzn. niezbyt energicznie, bez emocji.
*
Tylko Pan Jezus zawsze wiedział, że miał słuszność i dlatego, kiedy bronił swojego zdania, to wiadomo, że chciał przekazać jakąś prawdę. My natomiast takiej pewności nie mamy, dlatego musimy pozwolić się skontrolować, najprościej – spowiednikowi…
*
Co jest nagrodą za cichość?

     Pan Jezus zachęca nas do praktykowania cichości obietnicą, że „cisi posiądą na własność ziemię.” Oczywiście nie chodzi  o fizyczne posiadanie ziemi, tylko o wpływ na mieszkańców ziemi. Na czym polega ten wpływ cichych?

Po pierwsze cisi są lubiani, ludzie lgną do nich,
nie wzbudzają lęku,
nieufności,
nie rozdrażniają innych,
a raczej wszystkich rozbrajają. 
I często cisi są naśladowani przez innych.
*
Łatwiej jest każdemu z nas naśladować cichego niż głośnego.
Cichość w swej istocie opiera się na skupieniu wewnętrznym, na zjednoczeniu z Bogiem. Im większe jest skupienie, tym większa cichość i można usłyszeć wewnętrzny głos Boży.
Hałaśliwość na pewno pochodzi od nas, jest jakimś nieopanowaniem, brakiem refleksji, a czasem może pochodzić wprost od złego ducha. Zwłaszcza wielki hałas, jakaś kłótnia…
       Łagodność to cnota, która objawia się w działaniu, a uwidacznia się jako moc, chociaż zdawałoby się, że człowiek łagodny to człowiek słaby, bez energii. Nic bardziej mylnego!

      Ten, kto pozwolił sobie na wybuch, wyładował energię, potem oklapnie, machnie ręką i nie stara się przeprowadzić tego, co zamierzał. A kto się opanował, tzn. zdobył na łagodność, ten zachował umysł jasny. Zachował i energię, i myśl zdrową, aby mógł działać.

*
Cichość jest łaską. Pan Bóg dopomaga nam do tego, abyśmy stali się takimi, jakim był Chrystus. O łaskę trzeba prosić, trzeba się o nią modlić. Kościół Święty każe nam mówić, np. po litanii: Jezu cichy i serca pokornego, uczyń serca nasze według serca Twego. Jest to wskazówka, że mamy się modlić. A po drugie, gdy człowiek o coś się modli, to powinien tę łaskę przyjąć w każdej sytuacji.
                    

Mój komentarz jest najzupełniej zbyteczny, chociaż… nasuwa się nieodparcie refleksja, że to wszystko jest bardzo trudne do zastosowania w życiu… Ale żadne podążanie do świętości nie jest łatwe! Dlatego tym bardziej warto o nią zawalczyć!!!