środa, 25 listopada 2015

O znaczeniu miłości szeroko pojętej...

„Miłość chroni przed wpadaniem w depresję. Jest antidotum i jest wędką, która z depresji wyciąga. Przede wszystkim muszę odkryć miłość do samego siebie, zauważyć swoje dobre strony, sukcesy, piękno. Wszelkie dary, jakie otrzymałem od Pana Boga – mniej czy bardziej rozwinięte, choćby tylko potencjalne. Najłatwiej te, które już rozkwitły. 
   Tą samą uwagą, troską, nastawieniem na zauważenie tego, co dobre, mogę obdarzyć drugą osobę, wejść w relację. Ważne, by pamiętać, że ta druga osoba może tak, jak ja cierpieć i nie dostrzegać swego piękna – a ja jej mogę je pokazać. Dać jej przejrzeć się w mojej życzliwości. 
   Nie można całe życie czekać, aż mnie ktoś pokocha, nie na tym polega to, że miłość jest lekarstwem. Trzeba samemu zacząć kochać, by doświadczyć, jak to wszystko zmienia, uzdrawia. Oczywiście nie można być w tym naiwnym. 
   Miłość otwiera mnie na prawdę, staję się autentyczny. To weryfikuje moje uczucie. Poznaję siebie coraz lepiej i takim się przedstawiam, nie fałszuję siebie, bo zafałszowałbym tę relację Życie ma różne kolory i warto je dostrzec!” (z książki „Sztuka pozytywnego kryzysu” autorstwa Pauliny Iwińskiej-Biernawskiej i ks. Stanisław Tokarskiego)


Wpis: 25 listopada g: 9:05