Wracam dzisiaj z kościoła
a tu na samym czubku drzewa
siedzi sobie kos
i przepięknie śpiewa…
Płyną nutki z wysoka,
i w podziw wprawiają,
jak to ptaki swym głosem
Boga wychwalają…
Chwałę Boga kos głosi
i radośnie spogląda…
Główkę wysoko podnosi…
Może ujrzy skraj nieba -
ciekaw, jak tam wygląda…
Śpiewaj, śpiewaj, mój ptaszku,
i głoś chwałę Pana
u schyłku dnia każdego
i z samego rana…
Przystaję, spoglądam
i słucham w zachwycie…
Ech, jednak piękne jest życie!
Tak było wiosną, jak pamiętacie…
Mój kos już nie śpiewa…
Listopad chodzi w szarym chałacie
i… całkiem w tej szarości dobrze się miewa.
Ale to nie powód,
abyśmy i my w szarość się odziali!
Wręcz przeciwnie – niech każdy się pochwali
radością serca, słonecznymi myślami!
Niech odrzuci smutki, co listopad
niesie,
i pomyśli, co może zrobić w tymże
zakresie,
aby rozpogodzić listopada oblicze.
Proszę o to i sobie też życzę!
Iskierkę radości wykrzesać trzeba,
by wychylił się do nas promyczek z nieba,
ogrzał swym ciepłem, miłością obdarzył…
I…wtedy zniknie smutek z każdej twarzy!
Wpis: 9 listopada g. 10:40