Refleksje nad życiem snujemy w różnych
okolicznościach, a najczęściej w obliczu zbliżającej się uroczystości Wszystkich
Świętych oraz Dnia Zadusznego. Stojąc nad grobem bliskich, pytamy samych
siebie, jakie było to życie, czy wymarzone w młodzieńczych snach, zgodne z
planami, zamierzeniami, czy bardzo dalekie od nich, bo twarde i nie do uniesienia…
Ale pojawiają się również inne pytania – natury duchowej… Jak przeżyłam
(przeżyłem) podarowany mi czas, który jest już za mną? Czy godnie i zgodnie z
tym, co przykazał nasz Pan? Czy nie mam sobie nic do wyrzucenia? Do naprawy? Do
zmiany? Bo przecież jest jeszcze czas przed nami. Wprawdzie nie wiemy,
ile jeszcze nam życia zostało, ale zawsze można przecież się zastanowić i coś w
nim zmienić… To taka próba „rozliczenia” przeszłości i błędów… Nikt nie jest od
nich wolny! Wielki św. Paweł z pokorą przyznaje, że „nie czynię dobra, którego
chcę, ale czynię zło, którego nie chcę.” Świadomość swoich błędów - to pierwszy krok, który warto postawić. Stanąć w
prawdzie przed samym sobą – mimo że to dość trudne! Jeżeli umrze w nas „stary”
człowiek, to na pewno mamy wielkie szanse, by naprawić błędy przeszłości.
Myślę, że życie jest ciągłym umieraniem
– umieraniem w najdoskonalszym tego słowa znaczeniu! Powolnym odkrywaniem naszych
niedoskonałości, błędów, najprościej mówiąc – odkrywaniem zła pod różną
postacią. Jeżeli pozwolimy, aby ono w nas umierało, to na pewno w to miejsce
pojawi się dobro w najszerszym tego słowa znaczeniu. Nie będzie pustki, bo swoją
mądrością i miłością wypełni ją nasz Pan Jezus Chrystus!
Wpis: 25 października g. 12.20