wtorek, 13 października 2015

Poranne refleksje

Lubimy wielkich bohaterów – tych z dawnej historii i współczesnych idoli… Czytamy o wielkich czynach, ekscytujemy się ich życiem, bogactwem… Ileż informacji dostarcza Internet! Kto z kim, gdzie, kiedy i jak… Znamy życiorysy wielkich tego świata, stojących na piedestale… Dodajmy – niekiedy bardzo wątpliwym piedestale!

Tymczasem w codzienności wcale nie chodzi o wielkie czyny, o jakieś nadzwyczajne wydarzenia, ale o te najzwyczajniejsze, z których składa się nasze życie. Bo to ono właśnie utkane jest z tych zwykłych, prostych spraw… Bo codzienność – to właśnie zwyczajne sprawy, które nas radują, martwią, pochłaniają…

Zatem ile wiemy o sobie samych?

Bywa tak, że wytrąca nas z równowagi czyjeś krzywe spojrzenie, słowo, które zabolało, krzywda, której nie potrafimy wybaczyć i jak zadra tkwi ona w naszym sercu i umyśle… I pielęgnujemy w sobie żal, pretensje, które rosną, rosną, niekiedy tak długo, aż przeradzają się w mur niechęci bardzo trudny do pokonania…

To takie sobie refleksje – myślę, że w jakiś sposób dotykające każdego z nas – w mniejszym lub większym stopniu. Chociaż… znam ludzi całkowicie pozbawionych złych relacji do każdego człowieka, wybaczających, wyrozumiałych, a przy tym wszystkim – niezwykłych w swej pokorze i skromności.


Żeby nie było tak pesymistycznie, dodam, że każdy z nas może stać się bohaterem, pokonując własne słabości, przywary, niedoskonałości… Tak myślę! Trzeba tylko spróbować… 

     Refleksje napisałam 14 października o g. 7.50 rano - wbrew fałszywej informacji zegara internetowego.