Przypomnę słowa ks. Jana Twardowskiego,
który mówił, że „jak jest tylko dobrze, to jest niedobrze!” Gdy nie
doświadczymy - najogólniej mówiąc - trudnych zdarzeń, nigdy nie staniemy się
prawdziwymi ludźmi! Każde doświadczenie przybliża nas do Boga… Brak dramatów w
naszym życiu uczyni z nas ludzi zbyt pewnych siebie, pysznych, zarozumiałych… (Znamy,
znamy powiedzenie: A mi się wszystko udaje!) Natomiast każde trudne
doświadczenie uczy nas pokory… Nie byłoby naszego wewnętrznego rozwoju,
gdyby nie trudne momenty życia, gdyby nie krzyż! Ma on niewątpliwie swoją wielką
wartość: poprzez wszystkie wydarzenia, które budzą w nas trwogę, wzbogacamy się
o wiarę w to, że Bóg nam pomoże. Każda sytuacja kryje w sobie obecność Boga! Mając
taką wiarę, nigdy nie zwątpimy w to, że ON w odpowiednim czasie poda nam rękę i
nas wyciągnie nawet z najgłębszego smutku… Bądźmy przekonani, że Bóg nas nigdy nie opuścił. W tym miejscu pragnę przywołać słowa kapłana głoszącego homilię na
niedawnej Mszy św.: „W każdym wydarzeniu jest Boża mądrość i Boża miłość!
Chociaż wydarzenia bywają nieraz bardzo bolesne, Pan Jezus jest zawsze w
świątyni naszego serca.” Jakże piękne słowa! Gdybyśmy tak chcieli w nie
uwierzyć – zwłaszcza wtedy, gdy krzyż bardzo nas przygniata do ziemi…
Krzyż uczy nas miłości! Jezus z miłości do nas przyjął krzyż
i na nim umarł. Zbawił nas nie tyle przez sam krzyż jako narzędzie, ale zbawiła
nas miłość Pana Jezusa do nas, miłość najzupełniej bezinteresowna. Bo taka jest
prawdziwa miłość i taka powinna być również w nas, objawiając się w różny
sposób, niekiedy całkiem zwyczajny, ale będący trudnym krokiem do pokonania
samego siebie! Miłość widoczna w poświęceniu, dobrowolnym oddawaniu swojej
najlepszej cząstki, w rezygnacji na korzyść drugiego człowieka (męża, żony,
dziecka…), no i oczywiście w modlitwie. (Cdn…)