„Niech cię droga łatwiejsza nie skusi!”
– to słowa piosenki, które wczoraj usłyszałam przypadkowo. Czy przypadkowo? Myślę, że nie! Obudziły
bowiem refleksje – nad sobą, nad życiem w ogóle… Słowa wprawdzie skierowane
były do osób konsekrowanych, ale mogą mieć odniesienie do każdego z nas… Życie
zakonne ma szczególny wymiar – z dala od „zwyczajnej” rzeczywistości - jako dobrowolny
wybór z miłości do Boga. W odniesieniu do stanu duchownego - wydawałoby się, że
powyższe słowa są jak najbardziej słuszne i potrzebne, ale – czy tylko? Myślę,
że dotyczą każdego z nas bez wyjątku. Żadna przecież droga (czytaj: życie)
łatwa nie jest. Jej odcinki bywają bardzo słoneczne, ale w większości – widać
to zwłaszcza z perspektywy minionego życia – są różne: i jesienne, i smutne, i
pełne troski, oczekiwania na zmianę losu, nawet cierniste… W tych trudnych
momentach warto przywołać powyższe słowa… Bo inne drogi, których do głębi nie
znamy, wydają się pozornie łatwiejsze, mniej kamieniste, ciekawsze, bardziej słoneczne…
Pokusy łatwiejszej drogi można rozumieć bardzo szeroko… Znamy je, znamy…
I w tym miejscu przywołuję słowa innej
piosenki: „Uwierz, Człowieku, że szczęściem jest tylko nasz Pan”. Do takiej
prawdy dojrzewamy powoli, niekiedy całe życie… Ale wystarczy spojrzeć na życie wielkich ludzi, którzy dzięki swemu wytrwaniu zostali uznani za świętych. Często odwołuję się do św. Augustyna, kocham
go za mądrość i przede wszystkim za odwagę; przyznał się bowiem do swoich błędów,
które wcale chluby mu nie przyniosły. Zasmakował wszystkich – jakby to
powiedzieć? – uciech tego świata, ale ciągle poszukiwał prawdy i szczęścia… Odnalazł je w naszym Panu!
To jego autorstwa są słowa: Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie
spocznie w Bogu.
Zatem… Niech Cię droga łatwiejsza nie
skusi! Ani Ciebie, ani mnie!
Wpis: 21 października, g. 9.30