sobota, 17 października 2015

O uśmiechu kolejny raz…

Tak, to prawda, że o uśmiechu
pisałam już wiele razy,
nawet całkiem niedawno…
Ale czy znacie lepsze lekarstwo
na jesienną zawieruchę
na smutki, co ze sobą niesie?
Może powiecie: taka jest jesień!
To prawda – jesień od zawsze
była, jest i będzie…

Choć nieproszona - zagląda wszędzie.
Swymi humorami nie ułatwia życia…
I tak łatwo się jej nie pozbędziemy!
Ale gdy razem się zjednoczymy,
to pokonamy ją uśmiechem!
Uśmiechem pięknym, radosnym, życzliwym
do wszystkich bez wyjątku,
do wszystkich spotkanych na drodze…
Do gromady wróbli, co skaczą po trawie…
Do dzieci, co biegną do szkoły…
Do pań, co uczą wielkich, mądrych rzeczy…
Do każdego spotkanego po drodze człowieka,
bo każdy bez wyjątku na uśmiech nasz  czeka!

Jest bowiem tajemnicą poliszynela,
że uśmiech - jak piękny obraz - się powiela!
Wprawdzie nie ma już dzikich gęsi
ani radosnych żurawi, co leciały wysoko,
niosąc na skrzydłach radosne tchnienie…
Nie ma już barw zielonego lata…
Ale jest inna oferta ważna i bogata:

Jest nią nadzieja:
Jesień nie trwa wiecznie!
Nasze smutki okażą się zbyteczne,
bo jeszcze trochę czasu upłynie,
gdy po smętnej i szarej jesieni
przyjedzie na saniach pani zima,
a gdy skończy się jej królowanie,
WIOSNA zapuka do naszych drzwi
i radośnie zawoła: otwórz mi!

Ps. Jeżeli uważasz, Drogi Przyjacielu,
że wielką naiwnością są powyższe słowa…
Nie szkodzi!
Mam swoją filozofię i tej się trzymam!
W piasek głowy nie chowam,
mimo licznych przeciwności
cieszę się każdym dniem…
Moje życie ma sens,
bo w nim – moc Bożej radości!


Wpis: 17 października g. 12.30