Tak, to prawda, że o uśmiechu
Wpis: 17 października g. 12.30
pisałam już
wiele razy,
nawet całkiem
niedawno…
Ale czy
znacie lepsze lekarstwo
na jesienną
zawieruchę
na smutki, co
ze sobą niesie?
Może powiecie:
taka jest jesień!
To prawda –
jesień od zawsze
była, jest i
będzie…
Choć nieproszona
- zagląda wszędzie.
Swymi humorami
nie ułatwia życia…
I tak łatwo
się jej nie pozbędziemy!
Ale gdy razem
się zjednoczymy,
to pokonamy ją
uśmiechem!
Uśmiechem pięknym,
radosnym, życzliwym
do wszystkich
bez wyjątku,
do wszystkich
spotkanych na drodze…
Do gromady
wróbli, co skaczą po trawie…
Do dzieci, co
biegną do szkoły…
Do pań, co
uczą wielkich, mądrych rzeczy…
Do każdego spotkanego
po drodze człowieka,
bo każdy bez
wyjątku na uśmiech nasz czeka!
Jest bowiem
tajemnicą poliszynela,
że uśmiech - jak piękny obraz - się powiela!
Wprawdzie nie
ma już dzikich gęsi
ani radosnych
żurawi, co leciały wysoko,
niosąc na
skrzydłach radosne tchnienie…
Nie ma już barw
zielonego lata…
Ale jest inna
oferta ważna i bogata:
Jest nią
nadzieja:
Jesień nie
trwa wiecznie!
Nasze smutki
okażą się zbyteczne,
bo jeszcze
trochę czasu upłynie,
gdy po smętnej
i szarej jesieni
przyjedzie na
saniach pani zima,
a gdy skończy
się jej królowanie,
WIOSNA zapuka
do naszych drzwi
i radośnie zawoła:
otwórz mi!
Ps. Jeżeli uważasz,
Drogi Przyjacielu,
że wielką
naiwnością są powyższe słowa…
Nie szkodzi!
Mam swoją
filozofię i tej się trzymam!
W piasek
głowy nie chowam,
mimo licznych
przeciwności
cieszę się
każdym dniem…
Moje życie ma
sens,
bo w nim – moc
Bożej radości!