U progu Wielkiego Postu stawiamy sobie różne
pytania, przynajmniej tak być powinno. Bo to przecież czas, który w szczególny
sposób ma nas zbliżyć do Boga – poprzez wyciągnięte na krzyżu ramiona Jego Syna
Chrystusa.
Czy wystarczy posypać głowę popiołem? We wtorek
przed Popielcem dane mi było usłyszeć niezwykle ważną na ten temat homilię. Kapłan
z naciskiem podkreślił, że posypanie popiołem – to tylko zewnętrzny znak, za
którym nie zawsze idzie autentyczne pragnienie poprawy życia. Wiemy wszyscy, że
w proch się kiedyś obrócimy (jak powtarza kapłan posypujący popiołem), ale
zanim to nastąpi, cieszymy się życiem. I właśnie u progu Wielkiego Postu warto,
nawet trzeba postawić sobie pytanie: Jakie jest moje życie? Tak często mam
pretensje do Pana Boga… O wszystko! A co ja zrobiłem - zrobiłam z tym swoim
życiem? Gdzie w nim jest miejsce dla Pana? Choćby w tych najzwyczajniejszych
sprawach!
Czy potrafię nazwać zło złem – niezależnie, kogo to dotyczy, ludzi
obcych czy najbliższych…
Czy mówię prawdę, samą prawdę i tylko prawdę…
Czy dostrzegam prawdę o sobie, choćby bardzo
bolała…
Czy potrafię przyznać się do błędów…
Czy umiem przyjąć krytykę i rozważyć jej zasadność…
Czy mam odwagę wyrazić swoje zdanie na trudny temat
dotyczący Kościoła – obiektywnie i bez złośliwości…
Czy w każdej sytuacji umiem przyznać się do Boga…
Czy świadomie potrafię opowiedzieć się za
Chrystusem i Jego prawami…
Bo czas Wielkiego Postu – to także rachunek sumienia! Przed Bogiem
i przed samym sobą. Jest potrzebny, by zobaczyć siebie w prawdziwym świetle –
tak naprawdę!
Wpis: 13 lutego g. 10:25