Długo się zastanawiałam, gdzie powinnam napisać o śp. Rysiu Ludwiczaku i wreszcie postanowiłam, że zrobię to w trzech
dostępnych mi miejscach.
Rysiu Ludwiczak… Któż go nie znał w
naszej parafii? Stary harcerz, z dumą noszący mundur już w wieku bardzo
dojrzałym. Kochany gawędziarz… Zakochany w swojej małżonce Basi i w Najświętszej
Panience. Kolejność tej miłości była na pewno odwrotna, bo to właśnie u Matki
Bożej wymodlił swoją drugą połowę. Słyszałam tę historię wiele razy, ale zawsze
wzruszała mnie swoją autentycznością i niesamowitą wprost wiarą w matczyną
interwencję w jego osobiste życie. Rysiu był fanem Matki Boskiej. Razem z żoną
zbierali, jeżdżąc po świecie, figurki Matki Niebieskiej. Pamiętam ich wielką
radość w Medjugorje z pozyskania posążku rzadko spotykanego – Matki Boskiej Brzemiennej.
W domu na ul. Wysogotowskiej te figurki były umieszczone na ścianach. Matka Boża
miała też specjalny kącik w ogrodzie; to tam każdego wieczoru stawali do Apelu
Jasnogórskiego.
Dlaczego to ja piszę epitafium? – pewnie
pytacie. Ponieważ to z jego inicjatywy w naszej parafii powstała Grupa św. Ojca
Pio, był jej animatorem przez kilka lat. Za zgodą Ks. Prałata przekazał mi prowadzenie, za co jestem niemiernie wdzięczna, bo Grupa nie tylko trwa, ale
dzięki duchowemu wsparciu naszego Ks. Proboszcza rośnie w liczbę, ale i duchową
siłę.
Rysiu kochał św. Ojca Pio, mógł o nim
opowiadać bez końca. Zostawił nam piękną spuściznę w postaci tej miłości! W pamięci
pozostanie też jako wielki entuzjasta Pana Jezusa! Miał w sobie wiele
autentycznej Bożej radości. Był „do tańca i do różańca”. Zapamiętamy go
też jako niestrudzonego fotografa, który rejestrował wszystkie wydarzenia w
parafii.
Odszedł do Pana 2 lutego. Przyszła po
niego w swoje święto Najświętsza Panienka, którą tak bardzo ukochał!
Wpis: 4 lutego g. 13:00