poniedziałek, 29 lutego 2016

Modlitwa uwielbienia (4)

Kolejnym aspektem uwielbienia Boga jest przebaczenie. Nie można w czystości serca uwielbiać Boga, jeżeli nie umiem przebaczyć! To mówi Pan Bóg: „A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: Bezbożniku, podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze.” (Mt 5,20-26) (przebaczyć 77 razy, czyli zawsze )
Uwielbiam Pana w każdym człowieku – niezależnie od tego, kim jest, bo został stworzony na obraz i podobieństwo Boże.

Wpis: 29 lutego g. 20:45

Modlitwa uwielbienia (3)

Uwielbienie polega też na wytrwałości. Pan Jezus słyszy nasze modlitwy. Wytrwałość jest próbą dla naszej pobożności. Jeżeli ufam, to zostanę wysłuchany (św. Monika modliła się 19 lat). A ufam, bo kocham Boga i wierzę Jego słowom. „Módlcie się wytrwale” – mówi Chrystus. Św. Augustyn mówi wyraźnie: „Wytrwajcie w modlitwie, a Bóg, chociaż zwleka ze swymi darami, nigdy nam ich nie odmówi.

Uwielbienie – to także zaufanie! Nie mogę uwielbiać Boga, skoro Mu nie ufam! Ufam, że troszczy się o mnie, że kieruje moim życiem i to wszystko, co mi zsyła, jest potrzebne do mojego rozwoju duchowego. Sam Chrystus zachęca nas do absolutnego zaufania, do zawierzenia Mu swojego życia. Dowodem - obraz z podpisem „Jezu, ufam Tobie!” Uwielbiam Boga, gdy wierzę, że to, co mnie spotyka, co zostało mi przeznaczone, jest największym darem Bożej mądrości, wierzę Mu całym sercem i umysłem. Wierzę, że to, co mnie spotyka, służy mojemu dobru, choć bardzo boli, ale to ma mnie przemienić i w konsekwencji – zbawić.  „Uwielbienie - to taki moment, kiedy w końcu nie mówię Bogu jak wielkie są moje problemy, tylko mówię moim problemom, jak wielki jest Bóg.”

   Uwielbienie Boga – to także wierność Jego przykazaniom, bo jakże może być inaczej! Skoro kogoś kocham, uwielbiam, to jestem Mu posłuszny w tym, co mi nakazuje.

Wpis: 29 lutego g. 10:15


niedziela, 28 lutego 2016

Modlitwa uwielbienia (2)

Kiedyś na jednym a naszych spotkań ks. Proboszcz powiedział, że najwznioślejszą a zarazem najtrudniejszą jest modlitwa uwielbienia, ale najbardziej doskonałą, bo jest zupełnie bezinteresowna. A w innym miejscu, że Pan Bóg nie potrzebuje naszego uwielbienia, bo jest samą doskonałością. To nam jest bardzo potrzebna ta modlitwa. I właśnie te dwa zdania uczyniliśmy ważnym punktem naszych rozważań.

Myślę, że modlitwa uwielbienia powinna być zakorzeniona przede wszystkim w miłości do naszego Pana. Nie wystarczy powtarzać: Kocham Cię! „Nie każdy, kto mi mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebieskiego” – mówi Pan Jezus.

Co zatem powinno być wyrazem naszej miłości, a zarazem uwielbienia?
Jeżeli kogoś kocham, to staram się sprawić mu radość, jestem wdzięczna za to, że jest. Jak to można przełożyć na relacje z Panem Bogiem, z Panem Jezusem?

Przede wszystkim – uwielbiam i przyjmuję to wszystko, co mi zsyła. (Bądź wola Twoja). Nie buntuję się przeciw doświadczeniom. Wierzę, że jest to potrzebne do mojego wzrostu duchowego. Modlę się o pomoc, ale uznaję racje Boże, podobnie jak Hiob, którego naraz dotknęło tyle nieszczęść. Ufam Bogu we wszystkim. Do tej postawy dojrzewamy bardzo długo, niekiedy nawet całe życie.

I w tym momencie nasuwa się myśl, że modlę się, a nie zostaję wysłuchany (wysłuchana). Trzeba więc sobie postawić pytanie, czy modlę się z wiarą i ufnością, czy to jest zgodne z wolą Bożą. Uwielbiam Boga, więc wierzę Mu i ufam, przecież powiedział: „Proście, a otrzymacie!”


Wpis: 28 lutego g. 9:00

sobota, 27 lutego 2016

Modlitwa uwielbienia (1)

Dla wielu katolików modlitwa uwielbienia pozostaje wciąż gdzieś w cieniu niedowierzania. Najczęstszą i często jedyną praktykowaną formą rozmowy z Panem Bogiem pozostaje modlitwa prośby, okazjonalnie  przeplatana dziękczynieniem.
Katechizm przypomina nam, że „uwielbienie jest tą formą modlitwy, w której człowiek najbardziej bezpośrednio uznaje, iż Bóg jest Bogiem. Wysławia Go dla Niego samego, oddaje Mu chwałę nie ze względu na to, co On czyni, ale dlatego że ON JEST.” (KKK 2639). I to właśnie spróbujemy rozważyć.
Motywami modlitwy św. Ojca Pio były: uwielbianie Boga wraz z całkowitym poddaniem się Jego woli oraz służenie Mu z miłością. Radził: „Nie zapominaj o moich uwagach, które ci przekazałem, abyś w modlitwie zbliżał się do Boga i stawiał się w Jego obecności z dwóch zasadniczych przyczyn: po pierwsze, by oddawać cześć Bogu i wyrażać należne Mu poddanie. Jeśli potrafisz rozmawiać z Panem, to mów do Niego, chwal Go, módl się do Niego, słuchaj Go; jeśli nie potrafisz mówić, to się nie zniechęcaj.
Drugi powód, dla którego ktoś stawia się w obecności Bożej na modlitwie, wyraża się tym, że chce on mówić i słuchać głosu Pana w Jego natchnieniach i wewnętrznym oświeceniu.
„Dobra modlitwa powinna być oddawaniem czci Bogu i wynikać z posłuszeństwa wobec Jego słowa. To ma być dialog, który składał się ze słów uwielbienia – wypowiadanych przez modlącego się – i słów Boga, które należy przyjąć w duchu posłuszeństwa, na wzór Maryi: „Niech mi się stanie według Twego słowa!” (Łk 1, 38). Błażej Strzechmiński OFMCap „Głos Ojca Pio”
Wpis: 27 lutego g. 10:15 

piątek, 26 lutego 2016

Grupa św. Ojca Pio w Przeźmierowie

W ostatni czwartek każdego miesiąca w naszej parafii spotykają się Duchowe Dzieci św. Ojca Pio. Spotkanie zawsze poprzedza Msza św. w  intencjach naszych próśb i podziękowań oraz naszego opiekuna Ks. Proboszcza. Po Mszy św. jest nabożeństwo z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. To taka informacja dla tych wszystkich moich Przyjaciół z dalekich stron, a równocześnie zachęta, aby – o ile to możliwe – stworzyć we własnych parafiach podobną Grupę św. Ojca Pio (taka jest właściwa nazwa). Szczerze do tego zachęcam! Nasza grupa istnieje bez mała czternaście lat i owocuje wielkimi łaskami za przyczyną św. Padre Pio. Jej nadrzędnym celem jest doskonalenie swojego wnętrza poprzez rozważanie różnych aspektów duchowości w myśl wskazań Świętego. Wielką, nie do przecenienia rolę odgrywa tutaj kapłan – nasz opiekun, który nie tylko nas prowadzi, ale każdą sprawę naświetla w sposób mądry i jasny.  O czym zatem rozmawiamy? O modlitwie, o grzechach głównych i walce z nimi (np. o zazdrości, pysze), o pokorze, pokusach, o sposobach naśladowania Najświętszej Panienki… Kolejność wymienionych tematów jest przypadkowa. Wczoraj rozważaliśmy sposoby uwielbienia Boga i płynące z niego korzyści dla duszy. W kolejnych wpisach podzielę się tym, o czym rozmawialiśmy.

Wpis: 26 lutego g. 9:50    

czwartek, 25 lutego 2016

Miłuj bliźniego jak siebie samego!

Co znaczy: „miłować bliźniego, jak siebie samego”?
Nigdzie nie czytamy: kochaj bliźniego, jak swojego anioła, swoją anielicę, tylko: Kochaj bliźniego jak siebie samego. Kiedy kochamy samych siebie? Nie wtedy, kiedy się wychwalamy, skarżymy, że nikt nie zwraca na nas uwagi, że nas krzywdzą, ale wtedy, gdy sobie uświadamiamy, że jesteśmy grzesznikami, uświadamiamy sobie swoje wady. Kocham samego siebie, jeżeli liczę na Pana Boga, na lekarstwa z Bożej apteki, sakramenty święte, dzięki którym mogę się oczyścić, ochronić, i kiedy czuję, że Bóg jest miłosierdziem i tylko na Niego mogę postawić, bo mnie kocha.
Kochać bliźniego – to znaczy widzieć w nim grzesznika takiego jak ja. Jego też, jak i mnie, może uratować miłość i opieka Boża. On też, tak jak i ja, ma położyć się w klinice Bożej, by leczono go po Bożemu.
Jeśli w bliźnim widzę grzesznika, który tak jak i ja może liczyć na miłosierdzie Boże i pomoc, to znaczy, że kocham bliźniego swego jak siebie samego.” Ks. Jan Twardowski


Wpis: 25 lutego g. 10:00 

środa, 24 lutego 2016

Ile w nas wiosny?

Wiosna zawsze urzeka!
Na wiosnę zawsze się czeka!
Po długich miesiącach zimy
wszyscy do wiosny tęsknimy…

Znamy tę prawdę, znamy…
Wszyscy na nią czekamy!
To nieustanne czekanie
ma wymiar symboliczny,
bo wśród trosk i zdarzeń licznych,
które psują nam nastrój i życia koleje,
wiosna zawsze blaskiem jaśnieje!
Uśmiechów wokół rozdaje tysiące.
Do uśmiechu zachęca nawet pana Słońce…
Przywołuje do życia wszystkie stworzenia…
Wiosną zaczyna pachnieć szara ziemia.
Las znowu inaczej niż zimą szumi.
W zachwycie nawet wrogi człowiek umilkł!

Wiosna zagląda do serca człowieka…
Zatem, Przyjacielu, na co jeszcze czekasz?
Uśmiechnij się radośnie,
zrób w sercu miejsce wiośnie!
Ciesz się życiem i każdą chwilą!
I zanim długie lata miną,
dziękuj za wszystko, co każdy dzień niesie…
Nie pozwól, by w sercu królowała jesień!

Wierszyk to skromny, nic nowego nie wnosi…
O życzliwe przyjęcie autorka prosi!
Bo ciągle uważam i głoszę niezłomnie,
że tyle w naszym życiu wiosny,
ile chcemy odnaleźć chwil radosnych
we wszystkim, co nas spotyka,
co wokół, na świecie się dzieje…
Przekonaj się! I Ty wiosną zajaśniejesz!

Wpis: 24 lutego g. 10:20 

wtorek, 23 lutego 2016

Przyjrzyjmy się pysze...

Niech punktem wyjścia będzie fragment dzisiejszej Ewangelii: „Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. Mt 23,1-12)
 Wypada więc przyjrzeć się pokrótce pysze.
„Pycha generalnie jako przeciwieństwo pokory jest kłamstwem, jest życie z fałszywym obrazem samego siebie, który akceptujemy i który bezkrytycznie podtrzymujemy. Ten nieprawdziwy obraz nas samych wypacza i nasze odnoszenie się do innych.
Pycha może dotyczyć naszych wrodzonych bądź odziedziczonych darów, intelektu lub ducha. Pierwszy rodzaj pychy to próżność, polega on na tym, że osoba obdarowana urodą, talentem lub pochodzeniem uważa się z tego powodu za kogoś wyjątkowego i oczekuje specjalnego traktowania, mając się za lepszą od innych.
Podobną formą pychy jest żądza uznania, (…) często jest to czynienie dobra na pokaz, np. dawanie wielkiej jałmużny, obnoszenie się wszem i wobec ze swoimi postami i modlitwami itd. Żądzy uznania towarzyszy dodatkowo obłuda, która polega na oficjalnym głoszeniu, że nam na uznaniu nie zależy, ale jeśli nikt nie dostrzega naszej pobożności i jej nie chwali mamy poczucie krzywdy. Człowiek próżny, jeśli nie będzie chwalony za swoją pobożność prędzej lub później ją porzuci.
Pycha intelektu jest przez nas nazywana potocznie zarozumialstwem i zadufaniem w sobie. Zarozumialec wszystko najlepiej wie, na wszystkim się zna, wszystkimi chciałby dyrygować i jest bardzo wrażliwy, dlatego nie trudno go obrazić. Z tego typu osobą żyć ani pracować nie sposób.
Wreszcie ostatnia i najstraszniejsza postać pychy to pycha ducha. Jest to totalne zakłamanie w sferze duchowej. Pycha ta polega na pomijaniu Boga w ocenianiu dóbr duchowych w naszym życiu. Pyszałek uważa, że to od niego pochodzi dobro, że cnoty są wynikiem jego ascezy i pobożności, sobie przypisuje świętość. Często ma pretensje do Boga, że ktoś, jego zdaniem gorszy od niego, ma więcej darów nadprzyrodzonych niż on, zazdrości innym łask Bożych, często się z innymi porównuje i gardzi tymi, którzy nie są pobożni w taki sam sposób, co on.
Pokora jest w szczególny sposób miła Bogu, pycha zaś uniemożliwia łasce Bożej wszelkie działanie. Ludzie pokorni zostaną obdarowani łaską i będą wzrastać, choć uważają się za małych, będą zbawieni i otrzymają wspaniałą nagrodę. Ci natomiast, którzy się uważają za wielkich, świętych i gardzą innymi wobec Boga, są nędzarzami, choć uchodzą za wielkich i poniżają innych i choć inni ich chwalą i wywyższają w obliczu Boga okażą się nikim, ujawni się ich prawdziwa wartość i wtedy okaże się, że mali.
Żyjmy z tą świadomością, że wszystko, co mam, otrzymałem od Boga, otrzymałem tyle ile potrzebuję do zbawienia i do szczęścia.” Ks. Tomasz Stroynowski


Wpis: 23 lutego g. 13:30



poniedziałek, 22 lutego 2016

O pokorze przypomnienie

Pokora wcale nie polega na poniżaniu się ani tym bardziej na mazgajstwie, służalczości, tchórzostwie itp., taka pokora jest jej karykaturą. Pokora to piękna cnota chrześcijańska, która jest jak najbardziej zgodna ze zdrowym rozsądkiem i której towarzyszy inna podobna do niej i związana z nią, a przez nas bardzo ceniona cecha: skromność. Fałszywa pokora razi, śmieszy i zniechęca. (…). Pokora jest prawdą, prawdą o sobie prawdą o tym kim jestem, co potrafię i jeszcze bardziej, czego nie potrafię. Pokora jest akceptacją prawdy o sobie i nieustannym, szczerym wysiłkiem w poznawaniu siebie i zgadzaniu się na to, co się o sobie poznaje. Pokora prowadzi nas do bardzo prostych stwierdzeń. Najpierw do świadomości, że jako człowiek mam ograniczone możliwości, nie mogę uczynić wszystkiego. Dotyczy to zarówno spraw codziennych, np. uzdolnienia artystyczne jak i nadprzyrodzonych. (…) W sprawach Bożych człowiek pokorny uznaje, że wszelkie dobro pochodzi tylko od Boga, a patrząc na swoje dary i talenty wrodzone wie, że otrzymał je od Boga, dlatego choćby był bardzo uzdolniony, nie będzie czuł się lepszy i poniżał mniej zdolnych, zaś nie mając jakichś szczególnych darów naturalnych nie będzie rozpaczał i zazdrościł innym, gdyż wie, że jeśli Bóg ich mu nie udzielił, to widocznie nie są mu one potrzebne. Równocześnie człowiek pokorny nie udaje, że nie ma czegoś, co ma, a także przyznaje innym, że mają jakieś talenty lub coś w szczególnie dobry sposób robią. Pokora zatem jest czymś bardzo praktycznym, rozsądnym i miłym. Człowiek pokorny cieszy się z pochwał, a cieszy się podwójnie, ponieważ wie że Bóg uczynił przez niego coś dobrego oraz ponieważ to on to uczynił. Ks. Józef Stroynowski

Wpis: 22 lutego g. 11:05

Pytania o pokorę

Wielki Post to czas, który w szczególny sposób uwrażliwia nas na pokorę. Jezu cichy i serca pokornego, uczyń serce moje według serca Twego – zwracamy się do Najpokorniejszego. Wystarczy w pamięci przywołać obraz Pana Jezusa przed Piłatem i rozkrzyczanym tłumem… Stoi, milczy, nie broni się, później pozwala się biczować, przyjmuje koronę z cierni, bierze na swe ramiona ciężar grzechów ludzi wszech czasów, niesie go ku Golgocie i umiera na hańbiącym drzewie krzyża. Z miłości ku nam! To najdonioślejszy obraz pokory!
Warto sobie zadać kolejny raz pytanie o pokorę. To chyba najtrudniejsza postawa człowieka, dlatego przywołuję ją znowu, pytając również o swoją pokorę… Szatan nie lubi ludzi pokornych, sam przecież wypowiedział Bogu posłuszeństwo, uważając, że jest MU równy. Dlatego najczęściej uderza w ludzką pychę, obśmiewając pokorę.
Wpis: 22 lutego g. 10:37



niedziela, 21 lutego 2016

Ilu sędziów, ilu odważnych?

Pan Jezus staje przed Piłatem wśród nienawistnych krzyków tłumu, domagającego się wyroku… Za co? Za Miłość? Czy można osądzać Miłość? Zaślepiony władzą Piłat osądzał Syna Bożego. Ten mały człowiek chciał sądzić „Światłość ze Światłości”.
A gdyby Pan Jezus dzisiaj stanął wśród nas, czy zdobylibyśmy się na odwagę, przyznając się do Niego wbrew wszystkim głośnym krzykaczom – zwolennikom  eutanazji, aborcji, in vitro… Czy umielibyśmy stanąć w obronie przykazań Bożych bez naginania ich do własnych potrzeb, nowych sytuacji życiowych!
Ilu pośród nas byłoby Piłatów czy krzykaczy z tłumu! Ilu naprawdę odważnych?
Wpis: 21 lutego g. 13:10

sobota, 20 lutego 2016

Rozważając Chrystusową Drogę Krzyżową…

Nie da się rozważyć w kilku słowach Chrystusowej drogi ku Golgocie! Napisano już na ten temat tysiące książek i najróżniejszych publikacji, a ta droga wciąż fascynuje, wciąż budzi lęk, ale i podziw zarazem… Kto bowiem przy zdrowych zmysłach, dobrowolnie podda się straszliwym torturom, przejdzie hańbiącą drogę z krzyżem na ramionach i wreszcie pozwoli się ukrzyżować?! Takim szaleńcem stał się Chrystus - Bóg – Człowiek.
Ta Droga Krzyżowa wciąż trwa!
Wpis: 20 lutego g. 10:50

piątek, 19 lutego 2016

Sens Krzyża

Właśnie wróciłam z Drogi Krzyżowej w naszym parafialnym kościele… W kościele cisza i w sercu cisza. Jakże może być inaczej, gdy podąża się za Krzyżem, który niesie nasz Pan!? Przed oczami przewija się całe życie – wszystkie niedoskonałości, wszystkie grzechy, to wszystko, co tak bardzo zraniło Boga – Odkupiciela… To wszystko, co ON wziął na swe ramiona i poniósł na Golgotę. Zupełnie bezinteresownie, z miłości do człowieka – do mnie i do Ciebie, do każdego z nas.
Kroczymy za krzyżem – my, mali ludzie, do końca nieświadomi wielkiej wagi tej belki, która tak niemiłosiernie ciąży na ramionach Boga, która tak bardzo uwiera zbolałe ramiona.  Bo – jak mówił francuski poeta Charles Peguy: Grzesznik jest skarbem Bogu, którego On nigdy nie odrzuci pomiędzy ciernie przydrożne. A Kardynał Stefan Wyszyński dodał: Bóg nigdy nie rezygnuje ze swoich dzieci, nawet z takich, które stoją plecami do Niego.
I w tym jest sens Krzyża!


Wpis: 19 lutego g. 19:40

Wołajmy wszyscy razem…

Gdy Pan Jezus jest w sercu,
wszystko wokół pięknieje…
Szarzyzna zmienia się w błękit…
Słońce jaskrawo złotem świeci
i błękitu nieba kawałek odsłania…
Księżyc słońcu nisko się kłania…
Radośnie śpiewa kos w Małgosi ogrodzie…
I bardziej przyjaźnie uśmiechamy się co dzień…
Szara wstęga ulicy zdaje się srebrzysta…
Łzy są jakby mniej słone,
krzyże jakby lżejsze,
choć wcale nie krótsze ani wcale mniejsze…
Ciemność jakby jaśniejsza…
Samotność mniej samotna…
Cierpliwość bardziej cierpliwa,
pokora cicha, wcale niechełpliwa…
Radość tak przedziwnie radosna…
Bo wraz z Jezusem w sercu gości wiosna…
Wiosna marzeń i nowych nadziei,
co złość w piękno i dobro przemieni…

To wszystko Chrystus w swej miłości sprawia!
Czy cię ta miłość nie zastanawia?

Wpis: 19 lutego g. 9:45


czwartek, 18 lutego 2016

Anioł Stróż – niewidzialny przyjaciel

Mój Anioł Stróż dość często gości w tym miejscu. Kochamy przyjaciół, a przecież on należy do ścisłego ich grona. Jest zawsze, czuwa, chroni i podpowiada, co zrobić, jak żyć… Co prawda, nie zawsze chcemy go słuchać, bo wydaje się nazbyt ostrożny i przesadny w swoich ostrzeżeniach. Może czasami nawet niewygodny, niestety! Dopiero po czasie dochodzimy do przekonania, że miał rację. Został nam „przydzielony” od momentu naszych narodzin, a skoro jest wysłańcem Boga, to znaczy, że pragnie dla nas tylko samego dobra. Warto się z nim zaprzyjaźnić i prosić o pomoc w każdej chwili życia, a zwłaszcza gdy jest nam ciężko i nie radzimy sobie z przytłaczającymi zdarzeniami. Na pewno pomoże! Można na nim polegać, nigdy nie zawiedzie. Wezwany czy poproszony – udzieli pomocy.
Myślę, że każdy z nas ma jakieś doświadczenia w relacji ze swoim aniołem stróżem, ale nie zawsze chcemy się przyznać do tej pomocy. Bo wszystko pragniemy przypisać sobie! Odszukajmy w pamięci niewytłumaczalne niekiedy wydarzenia, gdy byliśmy o krok od wypadku, od przykrego zdarzenia, a wyszliśmy „obronną ręką”…
Warto oddać się świadomie pod opiekę własnego Anioła Stróża i prosić go o pomoc w tym, co nas przerasta lub przeraża, choćby było tak banalne, jak budzenie. Nie lękajmy się także posyłać go do osób, które liczą na naszą pomoc. Ojciec Pio zachęca do tego każdego z nas: „Możesz mi przysłać swego Anioła Stróża o każdej porze dnia i nocy, ponieważ zawsze jestem szczęśliwy, przyjmując go”. W innym miejscu święty zachęca, abyśmy swojego anioła stróża posyłali do różnych osób – smutnych, nieszczęśliwych, ale także do naszych nieprzyjaciół. Anioł stróż bowiem bardzo skutecznie „rozładuje” wszystkie trudne sytuacje.
Mój Kochany Aniele Stróżu, bądź ze mną zawsze, chroń przed złem, pomagaj!  
Wpis: 18 lutego g. 10:30

środa, 17 lutego 2016

O codziennej radości

Odkrywcą nie jestem, ale sami przyznacie,
że rację miał pan Jan z Czarnolasu,
mówiąc, że dziwnie się wszystko plecie
na tym Bożym świecie…
Bo zdarza się nam wszystkim czasami,
że w zachwyt wprawia nas mała stokrotka
co ukryła się w trawie…
Radosny kos w Małgosi ogrodzie,
co śpiewał mi wiosną co dzień…
I kwitnące jabłonie, białe i pachnące…
I nieustannie - złote, radosne słońce,
bo nastrój poprawia, blaskiem i ciepłem oplata…
I co ważne! – Uśmiecha się do całego świata!

Jest taka radość na dnie serca ukryta,
codzienna, najpiękniejsza i w duszy wyryta…
Tę radość Chrystus w swej miłości sprawia!
Czy cię ta radość nie zastanawia?

Wpis: 17 lutego g. 10:10



Pamiętaj!

Gdziekolwiek jesteś, w najskrytszym nawet kąciku, szanuj swego anioła. Pod opieką takich obrońców czegóż mielibyśmy się obawiać. Św. Bernard z Clairvaux

Wpis: 17 lutego g. 9:30

wtorek, 16 lutego 2016

W kontekście dzisiejszej Ewangelii...

Gdy mówię Ojcze nasz
pobożnie ręce do modlitwy składam,
wysyłam swe myśli ku Bogu
tak, jak nauczył nas Jezus
i wierzę, że słyszysz mnie -
marną istotę, Ty, Panie i Ojcze!
Gospodarzu wszechświata! 
Z miłością spoglądasz na swoje dzieci
wsłuchujesz się w szept modlitwy
ufnej, gorącej, prawdziwej,
wyciągasz swe Boskie ręce,
błogosławisz i strzeżesz,
prowadzisz i nie opuszczasz,
choć często tak nam się zdaje…

Proszę o królowanie w mym sercu
i w sercach moich bliskich,
przyjaciół i nieprzyjaciół…
Bądź wola Twoja także powtarzam,
chociaż niekiedy trudna to wola…
O chleb zwyczajny na moim stole
też proszę codziennie…
Daj wszystkim ludziom,
by głodu nie było na świecie…

I wreszcie prośba ostatnia
z mojego serca płynie…
I odpuść nam nasze winy,
jako i my odpuszczamy
Ileż oporów i zmagań…
Jak trudno nieraz przebaczyć,
gdy rany wciąż  niezabliźnione…
Ale przebaczam, bo i Ty mi przebaczasz,
a nikt z nas nie jest bez winy…

Niech święci się Twoje imię!
Bądź uwielbiony, wszechmogący Boże!
Stwórco wszechświata, nieogarniony w potędze…
Wielki Obecny we wszystkim
i w tym małym kwiecie,
którym zachwycam się co dzień
i w oczach niewinnych mych wnucząt kochanych…
We wszystkim, czego nawet ogarnąć nie zdołam…
Bądź uwielbiony!
Ze czcią i miłością wołam…
Każdego dnia…
I chociaż Cię nie widzę, wierzę, że jesteś,
że słuchasz mej prośby
że słuchasz nas wszystkich,
bo kochasz, jak Ojciec…
Naucz nas Twojej miłości
wielkiej,
prawdziwej,
 bezinteresownej
miłości do każdego człowieka!

Wpis: 16 lutego po wieczornej Mszy św.
 




O ciszy wewnętrznej

Tylko w ciszy otrzymuje się odpowiedź na trudne pytania - powtarzam za św. Faustyną. Niełatwo jest dzisiaj o ciszę, ale warto się pokusić na jej osiągnięcie!
Tylko pozornie wygrywa ten, kto głośniej mówi, kto ma większą siłę przebicia, jest bardziej medialny i słyszany… Jak łatwo zakrzyczeć nawet siebie samego, bo krzyczą w nas często pycha i różne związane z nią złe nawyki, nieumiejętność (czy nawet niechęć) wsłuchania się w drugiego człowieka…
Pójdźmy tropem wskazań św. Faustyny…
„Żeby usłyszeć głos Boży, trzeba mieć ciszę w duszy i być milczącą, nie milczeniem ponurym, ale ciszą w duszy, to jest skupieniem w Bogu. (…)
Bóg nie udziela się duszy gadatliwej, która jak truteń w ulu wiele brzęczy, ale za to nie wyrabia miodu. Dusza gaduła, jest pusta we własnym wnętrzu. Nie ma w niej ani cnót gruntownych, ani poufałości z Bogiem. Nie ma mowy o życiu głębszym, o słodkim pokoju i ciszy, w której mieszka Bóg. Dusza nie zaznawszy słodyczy ciszy wewnętrznej, jest duchem niespokojnym i mąci innym tę ciszę. Widziałam wiele dusz w przepaściach piekielnych, za niezachowanie milczenia. (…)
Pośród największego gwaru, Jezus miał zawsze ciszę w moim sercu. (…) Milczenie jest mieczem w walce duchowej; nie dojdzie do świętości nigdy dusza gadatliwa. Ten miecz milczenia obetnie wszystko, co by się przyczepić do duszy chciało.
Jesteśmy wrażliwi na mowę i zaraz wrażliwi chcemy odpowiadać, a nie zważamy na to, czy jest w tym wola Boża, żebyśmy mówili. Dusza milcząca jest silna, wszystkie przeciwności nie zaszkodzą jej, jeżeli wytrwa w milczeniu. Dusza milcząca jest zdolna do najgłębszego zjednoczenia się z Bogiem, ona żyje prawie zawsze pod natchnieniem Ducha Świętego. Bóg w duszy milczącej działa bez przeszkody. (…)  Gdyby było zachowane milczenie, nie byłoby szemrań, rozgoryczeń obmów, plotek, nie byłaby szarpana miłość bliźniego…”

Jak osiągnąć wewnętrzną ciszę? – ciągle pytam samą siebie…
Przez całkowite zawierzenie Bogu,
trwanie przy Nim mimo przeciwności,
poprzez ufność w Jezusie,
unikanie agresywnej krytyki i przemocy…
szacunek dla drugiego człowieka…
poprzez walkę ze swymi wadami – z egoizmem, zazdrością, pychą, z wygodnictwem, które to wady wnoszą w nasze życie niepokój i zakłócają ciszę…
Ciszy trzeba się uczyć! Mozolnie i wytrwale!
Wpis: 16 lutego g. 11:20

poniedziałek, 15 lutego 2016

Wystarczy ci mojej łaski!

„Absolutnie konieczne jest, abyśmy wierzyli, że Bóg nas kocha i raduje się nami. Wtedy będziemy w stanie przyjąć to, że wszelkie okoliczności w naszym życiu w końcu okażą się wolą naszego kochającego Ojca względem nas. Wyjdziemy z naszej pustyni, opierając się na kochającym ramieniu Jezusa. On też zamieni nasz smutek w radość. Jego łaska mnie zawsze przeprowadzała… Kiedyś tam w chwale mój Ojciec objawi mi piękny plan, jaki miał dla mnie przez cały czas.
Pokaże mi, w jaki sposób zdobyłem cierpliwość poprzez wszystkie moje doświadczenia;
jak nauczyłem się współczucia dla innych;
jak Jego siła okazywała się mocna w mojej słabości;
jak poznawałem Jego doskonałą wierność dla mnie;
jak pragnąłem być bardziej podobny do Jezusa.

Możemy nadal pytać: dlaczego mnie spotyka nieszczęście? – ale to wszystko pozostanie tajemnicą. Jestem przygotowany, aby to zaakceptować dotąd, aż Jezus przyjdzie po mnie. Nie widzę końca moich doświadczeń i ucisków… Jednak poprzez to wszystko nadal otrzymuję coraz większą miarę siły Chrystusowej. Właściwie największe objawienie Jego chwały otrzymywałem podczas najtrudniejszych przeżyć. W podobny sposób, w twoich najtrudniejszych chwilach Jezus wyzwoli w tobie najpełniejszą miarę Jego siły.
Może nigdy nie zrozumiemy naszego bólu, depresji i niewygody. Może nigdy nie dowiemy się, dlaczego nasze modlitwy o uzdrowienie nie zostały wysłuchane. Ale nie musimy wiedzieć, dlaczego… Nasz Bóg już nam odpowiedział: Masz Moją łaskę – i to jest wszystko, czego potrzebujesz, Moje ukochane dziecko. Wystarczy ci mojej łaski! (…)
Czy zmagasz się, aby odnosić zwycięstwo poprzez siłę własnej woli? Czy prowadzisz walkę w swojej starej naturze? Twoje zwycięstwo nie może wynikać z płaczu i zmagania się, ale poprzez wiarę, że Jezus Chrystus wywalczył dla ciebie zwycięstwo.
Paweł mówi, że do Bożych obietnic jest dołączony tylko jeden warunek: „Jeśli tylko wytrwacie w wierze, ugruntowani i stali, i nie zachwiejecie się w nadziei, opartej na Ewangelii, którą usłyszeliście…” (List do Kolosan 1,23).
Chrystus poddał wszystko Swojemu Ojcu, żeby być całkowicie posłusznym Synem. My mamy czynić tak samo. Mamy być całkowicie oddani Ojcu, tak jak Chrystus. (…) Często, pracując dla Pana, sługa Boży czuje się zapomniany – doświadczany do granic wytrzymałości i pozostawiony samemu sobie w walce z mocami piekła. Każdy człowiek, którego Bóg błogosławił, był doświadczany w taki sam sposób.
Czy znajdujesz się w dziwnych okolicznościach? Czy czujesz się zapomniany i samotny? Czy prowadzisz walkę i przegrywasz z nieprzewidywalnym wrogiem? To są znaki wskazujące na proces doświadczania.
Jezus obiecał, że nigdy nas nie porzuci ani nie opuści, ale historie biblijne pokazują nam, że są takie chwile, kiedy Ojciec wycofuje Swoją obecność, aby nas doświadczyć. Nawet Chrystus przeżywał te chwile osamotnienia na krzyżu. Właśnie w takich chwilach nasz błogosławiony Zbawiciel współczuje najbardziej nam w naszych słabościach i szepce: Modlę się o ciebie, aby nie ustała twoja wiara.
Jezus mówi, że mamy brać swój krzyż codziennie i naśladować Go (Mat. 16:24). Czym jest ten krzyż? Jest to ciało z jego kruchościami i słabościami. Weź to teraz, idź z wiarą, a Jego siła okaże się mocna w tobie. Czy twój krzyż własnego ja i grzechu jest zbyt ciężki? Więc weź swój krzyż i naśladuj Go. On rozumie i jest koło ciebie, aby dźwigać to ciężkie brzemię!”
David Wilkerson Krzyż i sztylet


Wpis: 15 lutego g. 10:10

niedziela, 14 lutego 2016

Pan blisko jest!

Kiedy sytuacja się pogarsza na tym naszym świecie, to nie jest dowód, że Bóg jest nieobecny lub obojętny. Wręcz przeciwnie. Wszystkie te znaki stanowią dowód, że Bóg jest bardzo blisko, że każda część Jego planu i Jego cel się wypełnia, jak to Jego słowo nam obiecuje. (…) Słowo Boże mówi nam, żebyśmy się radowali w naszych próbach. (…)
Przyjmijcie miłość, pokój i radość, którą proponuje wam Jezus. Uwierzcie, że Jezus jest z wami i że Bóg działa we wszystkich okolicznościach waszego życia, by spełniać wasze pragnienia. (…) Spójrzcie w górę i uwielbiajcie Go!
On was kocha i przebywa w chwale swojego ludu! (z książki „Moc uwielbienia” autorstwa Merlina R. Carothers)
Wpis: 14 lutego g. 17:15


sobota, 13 lutego 2016

U progu Wielkiego Postu...

U progu Wielkiego Postu stawiamy sobie różne pytania, przynajmniej tak być powinno. Bo to przecież czas, który w szczególny sposób ma nas zbliżyć do Boga – poprzez wyciągnięte na krzyżu ramiona Jego Syna Chrystusa.
Czy wystarczy posypać głowę popiołem? We wtorek przed Popielcem dane mi było usłyszeć niezwykle ważną na ten temat homilię. Kapłan z naciskiem podkreślił, że posypanie popiołem – to tylko zewnętrzny znak, za którym nie zawsze idzie autentyczne pragnienie poprawy życia. Wiemy wszyscy, że w proch się kiedyś obrócimy (jak powtarza kapłan posypujący popiołem), ale zanim to nastąpi, cieszymy się życiem. I właśnie u progu Wielkiego Postu warto, nawet trzeba postawić sobie pytanie: Jakie jest moje życie? Tak często mam pretensje do Pana Boga… O wszystko! A co ja zrobiłem - zrobiłam z tym swoim życiem? Gdzie w nim jest miejsce dla Pana? Choćby w tych najzwyczajniejszych sprawach!   

Czy potrafię nazwać zło złem – niezależnie, kogo to dotyczy, ludzi obcych czy najbliższych…
Czy mówię prawdę, samą prawdę i tylko prawdę…
Czy dostrzegam prawdę o sobie, choćby bardzo bolała…
Czy potrafię przyznać się do błędów…
Czy umiem przyjąć krytykę i rozważyć jej zasadność…
Czy mam odwagę wyrazić swoje zdanie na trudny temat dotyczący Kościoła – obiektywnie i bez złośliwości…
Czy w każdej sytuacji umiem przyznać się do Boga…
Czy świadomie potrafię opowiedzieć się za Chrystusem i Jego prawami…

Bo czas Wielkiego Postu – to także rachunek sumienia! Przed Bogiem i przed samym sobą. Jest potrzebny, by zobaczyć siebie w prawdziwym świetle – tak naprawdę!

Wpis: 13 lutego g. 10:25

piątek, 12 lutego 2016

Dziś pierwsza Droga Krzyżowa



Idę wraz z Tobą, Panie,
krętymi ścieżkami życia…
Potykam się o kamienie grzechów…
Podążam z trudem,
lecz nie ustaję…

Wołam Cię, gdy mi ciężko,
z Tobą się smucę, z Tobą raduję…
Tobie powierzam me troski,
z Tobą trwam w serca ciszy…
Do Ciebie wyciągam me ręce, gdy tonę…

Składam me dłonie w serdecznej podzięce
za wszystko, co zsyłasz…
Za słońce i deszcz ulewny…
Za  wichry i burze srogie…
Za każdy dzień…
Za każdą Mszę świętą…
Za każdą spowiedź, gdy odpuszczasz grzechy…
Także za krzyż,
który pozwalasz nieść z Tobą…

Kocham Cię, Jezu!
Jakkolwiek by Cię nie nazwać,
nigdy nie oddam mych uczuć!
I ciągle będzie mało…
I ciągle brak słów,
by oddać mą miłość i wdzięczność -
za ciężki  Krzyż Twój, za Twoją drogę,
bo mogę – choć w małym stopniu
przejść nią wraz z Tobą…

Wpis: 12 lutego g. 13:30



czwartek, 11 lutego 2016

Do przemyślenia...

Spójrzmy teraz na siebie. Zwykle swoich wad nie zauważamy z całą mocą, uciekając przed codziennym rachunkiem sumienia. Pozwalamy, by rosło w nas mniemanie o sobie i skłonni jesteśmy chełpić się „duchowymi osiągnięciami”.
Pycha nie ogranicza się tylko kwestii posiadania. Jest to ogólna postawa, która wynika z nadmiernej wiary we własne możliwości, jak i przesadnie dobrej opinii o samym sobie.
Oto wskazania Małej Tereski na drogę doskonałości: „Trzeba być pokornym, ubogim duchem i prostym. (…) Tylko ta droga rodzi świętych.” Pokora aż po zapomnienie! Oto prawdziwa próba, której doświadczało tak wielu świętych.
Mały człowieczku, otwórz oczy, łaska czeka na pokornych!
Owoce, te duchowe, są efektem systematycznej pracy nad sobą:
życia sakramentalnego,
regularnej modlitwy,
lektury Pisma Świętego,
a nawet ascezy.
Takie pobożne praktyki muszą przynieść owoce, bo – jak podaje Jakub Apostoł: „Bóg sprzeciwia się pysznym, a pokornym łaskę daje!” (Jk 4,6)
Zwycięstwo Bogurodzicy dokonało się przez doskonałą pokorę, całkowite wyzbycie się pychy. Maryja otworzyła bramy zbawienia: „Bo wejrzał na uniżenie służebnicy swojej.” Marek Woś, w:  Królowa Różańca Świętego, nr 5

Wpis: 11 lutego g. 9:30