Zejdźmy z piedestału! Cóż to może oznaczać
w przypadku zwyczajnego człowieka, którym jestem ja, którym jesteś Ty,
Przyjacielu, po drugiej stronie?! Myślę, że wiele, wystarczy tylko bacznie przyjrzeć
się sobie, swoim myślom, swoim słowom, ale nade wszystko – dobremu mniemaniu o
sobie. Bo przecież każdy z nas (lub prawie każdy z nas) myśli o sobie jak
najlepiej. A jeżeli dostrzega jakieś usterki, to tłumaczy się – niekoniecznie przed
innymi, ale także przed samym sobą. Właściwie wszystko można w jakiś sposób
wytłumaczyć… Na przykład, że wielu rzeczy nam się nie chce (bo nie mamy siły),
nie odmawiam modlitwy (bo za długa), nie chodzę do kościoła (bo za daleko i
bolą mnie nogi), mówię źle o bliźnich (bo są mi nieprzyjaźni) et. etc. Ale czy pomyśleliśmy,
że to tylko wymówki człowieka zapatrzonego w siebie, usprawiedliwiającego się, uważającego
siebie za doskonałość, człowieka, który nie popełnia błędów?! Który nie przyjmuje
żadnej uwagi, żadnego, innego od swojego zdania, bo uważa, że wie najlepiej. Który
jest sam dla siebie „sterem, żeglarzem, okrętem”, używając słów naszego
wieszcza Adama.
I tak tworzymy w sobie fałszywy obraz -
pozornie nieskazitelny. Stajemy na piedestale zbudowanym własnymi myślami,
mniemaniem, wyniosłością, snobizmem, poddajemy się pretensjom, co w konsekwencji
prowadzi do pychy, do której też nie chcemy się przyznać. Nasz piedestał
niekiedy jest tak wysoki, że już nie dostrzegamy tego, co wokół nas, nie
słyszymy prawdziwych słów krytyki, często podyktowanych przyjaźnią ludzi, którzy
widzą szerzej i jaśniej. Obrażamy się za słowa, która mają nas doprowadzić do prawdy
o sobie samym. Rozpiera nas próżność,
triumfujemy w swoim zadufaniu!
Symboliczne zejście z piedestału jest
niewątpliwie aktem pokory. Jakże trudno przyjąć uwagę, która nie jest po naszej
myśli.
Śp. Ks. Piotr Pawlukiewicz kiedyś powiedział,
że nie jest prawdziwym przyjacielem ten, który nigdy nie zwrócił ci uwagi na
twoje błędy. Lubimy pochlebne słowa, ale czy one zawsze nas ubogacają?! Umiejmy
przyjąć również te krytyczne, płynące z troski o nasze ego.
Wpatrujmy się w Chrystusa! Niewiele trzeba,
wystarczy przywołać w pamięci obraz kroczącego i słaniającego się pod
brzemieniem krzyża. Bóg niosący krzyż?! Tak!
Wpis: 3 sierpnia godz. 10:00