wtorek, 3 sierpnia 2021

 

Zejdźmy z piedestału! Cóż to może oznaczać w przypadku zwyczajnego człowieka, którym jestem ja, którym jesteś Ty, Przyjacielu, po drugiej stronie?! Myślę, że wiele, wystarczy tylko bacznie przyjrzeć się sobie, swoim myślom, swoim słowom, ale nade wszystko – dobremu mniemaniu o sobie. Bo przecież każdy z nas (lub prawie każdy z nas) myśli o sobie jak najlepiej. A jeżeli dostrzega jakieś usterki, to tłumaczy się – niekoniecznie przed innymi, ale także przed samym sobą. Właściwie wszystko można w jakiś sposób wytłumaczyć… Na przykład, że wielu rzeczy nam się nie chce (bo nie mamy siły), nie odmawiam modlitwy (bo za długa), nie chodzę do kościoła (bo za daleko i bolą mnie nogi), mówię źle o bliźnich (bo są mi nieprzyjaźni) et. etc. Ale czy pomyśleliśmy, że to tylko wymówki człowieka zapatrzonego w siebie, usprawiedliwiającego się, uważającego siebie za doskonałość, człowieka, który nie popełnia błędów?! Który nie przyjmuje żadnej uwagi, żadnego, innego od swojego zdania, bo uważa, że wie najlepiej. Który jest sam dla siebie „sterem, żeglarzem, okrętem”, używając słów naszego wieszcza Adama.  

I tak tworzymy w sobie fałszywy obraz - pozornie nieskazitelny. Stajemy na piedestale zbudowanym własnymi myślami, mniemaniem, wyniosłością, snobizmem, poddajemy się pretensjom, co w konsekwencji prowadzi do pychy, do której też nie chcemy się przyznać. Nasz piedestał niekiedy jest tak wysoki, że już nie dostrzegamy tego, co wokół nas, nie słyszymy prawdziwych słów krytyki, często podyktowanych przyjaźnią ludzi, którzy widzą szerzej i jaśniej. Obrażamy się za słowa, która mają nas doprowadzić do prawdy o sobie samym. Rozpiera nas próżność, triumfujemy w swoim zadufaniu!  

Symboliczne zejście z piedestału jest niewątpliwie aktem pokory. Jakże trudno przyjąć uwagę, która nie jest po naszej myśli.

Śp. Ks. Piotr Pawlukiewicz kiedyś powiedział, że nie jest prawdziwym przyjacielem ten, który nigdy nie zwrócił ci uwagi na twoje błędy. Lubimy pochlebne słowa, ale czy one zawsze nas ubogacają?! Umiejmy przyjąć również te krytyczne, płynące z troski o nasze ego.  

Wpatrujmy się w Chrystusa! Niewiele trzeba, wystarczy przywołać w pamięci obraz kroczącego i słaniającego się pod brzemieniem krzyża. Bóg niosący krzyż?! Tak!

 

Wpis: 3 sierpnia godz. 10:00