czwartek, 24 lipca 2014

Kolejna oda do deszczu…


Była już oda do majowego deszczu …

Były jeszcze inne apostrofy, ody…

Ale jak tylko pamięcią sięgam,

o lipcowym deszczu nie było tutaj mowy…

Bo powiedzcie sami, Przyjaciele Kochani,

czy ten deszcz nie zasługuje na wielkie uznanie?

Spadł tak obficie na lasy, łąki, pola…

I na co jeszcze? Wyliczyć nie zdołam…

Na całą ziemię w naszym Przeźmierowie,

więc niech się każdy o tym deszczu dowie!

Że taki ciepły i taki łagodny,

taki rzęsisty, choć niezwykle drobny…

Już nie wiosenny, ale pachnący

kolorami lata i promieni gorących…

 

Kochany deszczyku,  bardzo ciebie lubię,

i przyjaźnią z tobą od zawsze się chlubię!

Bo świeżą woń tak szczodrze rozsiewasz

i mgiełką kryształową hojnie odziewasz…

Przypominasz dzieciństwo beztroskie,  radosne,

gdy - jak jaskółka - zwiastowałeś wiosnę…

 

Deszczyku kochany, choć już nie wiośniany,

skrapiaj obficie lasy, łąki i zbóż łany…  

Chwal Boga swoim szumem, szmerem - jak kto woli…

Wprawiaj w dobry nastrój, jak ci czas pozwoli…

Obyś tylko nie przekroczył wyznaczonego limitu,

bo mogłoby to doprowadzić do pewnego zgrzytu

na polu społecznym, politycznym także…

Wierzę w twoją mądrość i umiar… A jakże!