Była już oda do majowego deszczu …
Były jeszcze inne apostrofy, ody…
Ale jak tylko pamięcią sięgam,
o lipcowym deszczu nie było tutaj mowy…
Bo powiedzcie sami, Przyjaciele
Kochani,
czy ten deszcz nie zasługuje na wielkie
uznanie?
Spadł tak obficie na lasy, łąki, pola…
I na co jeszcze? Wyliczyć nie zdołam…
Na całą ziemię w naszym Przeźmierowie,
więc niech się każdy o tym deszczu
dowie!
Że taki ciepły i taki łagodny,
taki rzęsisty, choć niezwykle drobny…
Już nie wiosenny, ale pachnący
kolorami lata i promieni gorących…
Kochany deszczyku, bardzo ciebie lubię,
i przyjaźnią z tobą od zawsze się
chlubię!
Bo świeżą woń tak szczodrze rozsiewasz
i mgiełką kryształową hojnie odziewasz…
Przypominasz dzieciństwo
beztroskie, radosne,
gdy - jak jaskółka - zwiastowałeś
wiosnę…
Deszczyku kochany, choć już nie wiośniany,
skrapiaj obficie lasy, łąki i zbóż
łany…
Chwal Boga swoim szumem, szmerem - jak
kto woli…
Wprawiaj w dobry nastrój, jak ci czas
pozwoli…
Obyś tylko nie przekroczył wyznaczonego
limitu,
bo mogłoby to doprowadzić do pewnego
zgrzytu
na polu społecznym, politycznym także…