czwartek, 21 czerwca 2012

W kontekście walki, o której pisałam wczoraj...

Najtrudniejsza jest walka z samym sobą, ze swoimi ułomnościami, przypadłościami, niedoskonałościami… Jakkolwiek by je nazwać, obciążają naszą psychikę, nasze sumienie… Albo i nie obciążają… Bo jeżeli nie uświadomimy sobie naszych wątpliwych „wartości”, to nigdy nie podejmiemy z nimi walki! Jakże bowiem można walczyć z czymś, o czym nie wiemy! Ale… załóżmy, że jesteśmy – przynajmniej w jakimś stopniu – świadomi swoich skażeń, to chyba warto podjąć tę walkę i… odnieść zwycięstwo – nad samym sobą… To chyba najtrudniejsze zwycięstwo! Tylko… jak je osiągnąć? Choćby nad taką pychą…

Pycha – przeciwieństwo pokory… Tak, tak, pamiętam, już o niej pisałam… Ale kolejny raz uświadamiam sobie, że wcale nie jest łatwo być człowiekiem pokornym!!! Wiem coś o tym, niestety!

Nie chciałabym się zbyt mocno wymądrzać w tej kwestii, swoje przemyślenia oparłam na wskazówkach ks. Winfrieda Wermtera, wartych głębszego przemyślenia…

Trzeba mieć świadomość, że pokora – to nieustanny proces, to ciągłe podążanie, to droga, której kres będzie dopiero na końcu naszego życia.

Szatan nie lubi ludzi pokornych, najczęściej uderza w naszą pychę! Dlatego nieustannie powinniśmy kształtować swoje wnętrze poprzez ćwiczenie się   w pokorze… Pokora jest trudna, ale z Bożą pomocą możliwa do osiągnięcia. Zresztą nie jest to tak, że raz uda się nam być pokornym… Bo im bardziej się staramy, tym więcej mamy pokus, by pokornym nie być…




Im większy święty, tym bardziej pokorny!
Źródło pokory świętych tkwi przede wszystkim w świadomości swojej ludzkiej nędzy i autentycznej miłości do Boga. Bo jeżeli człowiek przyjrzy się sobie bardzo uważnie, uzna swoją małość i zobaczy swoje błędy, słabości, grzechy, to może tylko w pokorze przyznać, że niewiele sobą prezentuje… Pokora jest cicha, pycha – głośna i nadęta!  



Czy mam odwagę poznać prawdę o sobie?
Całą prawdę? Czy w ogóle chcę ją poznać?
Na ogół towarzyszy nam raczej dość dobre mniemanie o sobie, o swoim postępowaniu, nie dostrzegamy swoich wad… Oburzamy się, gdy nam ktoś zwróci uwagę…
Wiele spięć pomiędzy ludźmi, a szczególnie gniew czy obraza, wynika z tego, że człowiek przecenia samego siebie, wywyższa się, lubi patrzeć na innych z góry, a dla własnych błędów zawsze znajduje usprawiedliwienie. Pokora jednak postępuje inaczej: ponieważ człowiek pokorny szuka prawdy, szuka jej najpierw w samym sobie i jest gotowy przyjąć przykrą prawdę o sobie, nawet jeżeli powiedziana jest nieżyczliwie lub przesadnie, jeżeli zarzuty nie odpowiadają w pełni rzeczywistości. 


Pokorny człowiek umie zamilknąć…
Prawdziwej wielkości nie zdobywa się też przez głośne, spektakularne zwycięstwo, oklaski czy reklamę. Milczenie w niesprawiedliwości, przebaczenie krzywdy, dążenie do pokoju kosztem własnego prawa, czasu czy pieniędzy są znakami prawdziwej wielkości. Prawdziwa wielkość nie zależy od wyksztalcenia, kariery czy bogactwa. Taka wielkość znajduje się tam, gdzie jest prawdziwa pokora.


Co z tą pychą?
Każdy wierzący, nawet po wielu latach formowania swego wnętrza, przeżywa pokusę pychy! Może to być pycha nie do końca uświadomiona. Dlatego dla uleczenia ducha warto poprosić osobę zaprzyjaźnioną lub najlepiej spowiednika, o braterskie upomnienie czy „godzinę prawdy” o sobie. Poznanie samego siebie prowadzi wprost do pokory.
Rozmowa duchowa lub „godzina prawdy” będzie nieudana, jeżeli ktoś nie umie słuchać i nie pozwala drugiemu mówić do końca i przedstawić własnego spojrzenia na sprawy lub błędy. Trzeba cierpliwie czekać do końca wypowiedzi drugiego, do wyjaśnienia sytuacji. Często lepiej jest w ogóle niczego nie dodawać dla własnej obrony… Prawda obroni się sama! Nie musimy się jej bać, ale często trzeba czekać, aż ukaże się w pełni. Prawda o własnych błędach czy ograniczeniach nigdy nie jest przyjemna!


Najdoskonalszym przykładem pokory jest sam Jezus.
Będąc Bogiem, uniżył samego siebie i jako człowiek zawsze ukrywał swoją wyższość. Różni ludzie Go poniżali przez złośliwość, niedowiarstwo, kpiny… Uniżenie Jezusa służy tym, których On sam pragnie ratować, obdarować zbawieniem…


Umiejętność przebaczania – cechą człowieka pokornego
Jest to jedna z najpiękniejszych wartości człowieka… Ta cnota szczególnie przybliża do Boga, bo to właśnie ON przebacza nieustannie człowiekowi! Ten,  kto nie potrafi przebaczyć, pokazuje, jak daleko jest od Boga. Przebaczenie głębokich uraz nie tylko kosztuje wiele, ale daje również nową pokorę, a więc nową bliskość Boga.
Przebaczenie jest aktem twórczym, ponieważ daje nowy początek. To, co było, już nie istnieje.


Upokorzenia w innym świetle
Można na upokorzenie spojrzeć inaczej… Kryje się w nim więcej dobrego niż złego! Trzeba się uczyć korzystać z upokorzenia, wówczas nie trzeba będzie już z nim walczyć. Przez upokorzenie można się uczyć spojrzenia na własną osobę bez udawania. Zwykle nieświadomie pokazujemy innym lepszy obraz samego siebie, który nie odpowiada rzeczywistości. Nieświadomie zaczynamy wierzyć, że jesteśmy lepsi i - broń Boże!- jeśli to ktoś zakwestionuje! Kto jednak ćwiczy się w sztuce dobrego korzystania z upokorzenia, ćwiczy się także w prawdzie. Nawet jeśli samo upokorzenie zawiera przesadę lub niesprawiedliwość, może być przydatne, by lepiej żyć w prawdzie.
Warto sobie w różnych sytuacjach powtarzać: Nie jestem taki ważny!    I z pokorą przyjmować życiowe porażki.


Czym nie jest pokora!
Pokora nie jest schlebianiem komuś czy podlizywaniem się… Pokora jest świadomym wyborem postawy podobnej postawie Chrystusa – Boga, który milczał przed Piłatem, który pozwolił się „opluwać”. Ale pokorą jest również uznanie własnych braków i umiejętność powiedzenia bliźniemu o jego zaletach, nawet wtedy, gdy my ich nie mamy!
Nie można przypisywać sobie żadnych zasług, bo wszystko, co udaje się zrobić dobrego, jest łaską od Boga. W takim tonie pisał św. Paweł – wielki, mądry Apostoł Narodów. I z taką świadomością żyje się naprawdę lepiej i łatwiej. Spróbujmy dostrzec ogrom niezasłużonych łask, których udziela nam Bóg…



Na zakończenie wcale niepełnych rozważań…
Niekiedy mówimy, że wielcy święci mieli łatwiej… Wcale nie! Pokonywali wielkie trudności na swoich drogach do doskonałości, również w  walce z pychą i w uzyskaniu prawdziwej pokory… Wszyscy ci, którzy pragną postępu duchowego, mają trudności z upokorzeniem. Upokorzenie boli, ponieważ zdrowo myślący człowiek kocha przede wszystkim swoje ego
Znam ludzi autentycznie pokornych! Chodzą po tej ziemi, nawet w najbliższym otoczeniu, spotykam ich codziennie… Trochę im zazdroszczę tej postawy! Ale – przede wszystkim – podziwiam!

Chciałabym kiedyś poczuć smak zwycięstwa w tej walce o pokorę – nieudawaną, lecz najprawdziwszą!!! Trzeba modlić się o tę łaskę.

*
Dziękuję Ks. Winfriedowi Wermterowi za piękną książkę Pokora – Chrześcijańska droga do zwycięstwa. To z niej czerpałam powyższe mądrości!
I ciągle czerpię, wracam do niej bardzo często, odkrywając nowe prawdy i… własne ułomności!