środa, 20 czerwca 2012

O życiu, które jest walką...

Skrzętnie chowam mój pamiętnik – pamiątkę z pierwszych klas  szkoły podstawowej.  Bardzo go lubię i od czasu do czasu do niego zaglądam…  Wśród licznych wpisów jest długi wiersz mojej wychowawczyni, śp. Pani Nowożyniuk…  Ależ wtedy się cieszyłam, że „moja pani” napisała o mnie wiersz!  Są różne wpisy koleżanek i kolegów,  a wśród nich oto taki, lapidarny: Życie jest walką, więc walcz! W wydaniu ośmiolatka brzmi to chyba dość groteskowo… Z kim może walczyć uczeń trzeciej klasy? Długo głowiłam się nad tym, a moja koleżanka, która to napisała, też nie umiała wytłumaczyć… Pewnie gdzieś to „ściągnęła”…

Gdy jednak teraz przeglądam stary pamiętnik, dostrzegam, że ten aforyzm nie jest pozbawiony sensu… Z perspektywy lat wiele spraw widzi się inaczej i głębiej!
Bo… czyż nasze życie nie jest walką?! Nieustanną, trudną, mozolną, cierpliwą (lub niecierpliwą), chcianą (lub niechcianą)… W sferze bytu – niejednokrotnie walką o przetrwanie, a w sferze ducha – ciągłą walką ze swoimi przypadłościami, wadami i tym wszystkim,
co przekreśla nasze dobre mniemanie o sobie… 
Co często gubi nas w ferworze życia…
Co nie pozwala ujrzeć wielu spraw we właściwym świetle…

I … gdy mi się wydaje, że w tej walce zwycięstwo już, już przechyla się zdecydowanie na moją stronę, wtedy do frontalnego ataku przystępują – ubrane w mamiąco piękną zbroję – pycha, lenistwo, zazdrość i cała armia innych grzechów! I co wtedy? Totalna klęska!!! 
Ale...  znowu walczę i nigdy się nie poddaję.  Bo... życie jest walką!!!