Czy zdarza się Wam szukać swojej pustyni – takiej, która przynosi pokój serca? Mi zdarza się dość często… Pokój i cichość serca można osiągnąć dzięki częstej Komunii św., bo to właśnie Jezus – cichy i pokorny sercem – jest najdoskonalszym wzorem i pomaga nam tę cichość osiągnąć… Ta cichość procentuje wielkim dobrem w relacjach międzyludzkich.
Znalazłam kiedyś bardzo przejrzysty i piękny zarazem tekst o. Jana Andrzeja Kłoczowskiego, który dzieli się swymi przemyśleniami na temat cichości serca. Przytaczam kilka zdań, które wydały mi się bardzo istotne i pomocne w kształtowaniu swojej duchowości… Wierzę, że myślicie podobnie…
Serce ciche to znaczy: serce pełne wewnętrznego pokoju; pokoju głębi. Ten pokój nie ma nic wspólnego ze „świętym spokojem”, który jest postawą fałszywą. Pokój głębi jest udziałem człowieka pogodzonego z Bogiem i ze sobą, człowieka, który rozeznał swoje miejsce w świecie i zgodził się na zadanie, które mu Bóg wyznaczył.
Cichość serca to wyrzeczenie się postawy osądzania człowieka, wydawania łatwych ocen — ten jest dobry, a tamten zły. Tylko Jezus umie spojrzeć na człowieka i zobaczyć jego wnętrze do samego dna, do źródeł najgłębszej prawdy. On wie, co jest w człowieku: „i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje” (J 2,25). Ta wiedza wymaga cichości, wewnętrznej przejrzystości, bowiem tylko człowiek cichego serca nie będzie przenosił na innych swojego wewnętrznego bałaganu i niejasnych powikłań.
Cichość serca nie oznacza bynajmniej zgody na zło i grzech, nie oznacza bezbronności wobec nich. Jezus nie mówi do przyprowadzonej do Niego niewiasty, że wszystko jest w porządku; kobieta nie usłyszała słów: wracaj i pozostań taka, jaką byłaś. Jezus mówi jej: idź i nie grzesz więcej. Potępia grzech, nie potępia człowieka. Uczy nas oddzielać grzech od człowieka. Grzech trzeba jednoznacznie potępić, ale człowiekowi trzeba dać szansę.
Jezu cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze według serca Twego!