Ilekroć słyszę Ewangelię o paralityku,
przyniesionym do PANA JEZUSA, otoczonego tłumem ludzi, przypomina mi się pewne
wydarzenie, które miało miejsce 26 lipca 1996 roku w Gorzowie. Już kiedyś je
przywoływałam, ale kolejny raz przypominają mi się tamte sceny… Z tą tylko
różnicą, że dwa tysiące lat temu czterech mężczyzn spuściło łoże z chorym przez
dach, a tutaj – mimo również wielkiego tłumu – każdy miał dostęp. Ale tutaj też
uzdrawiał PAN JEZUS, narzędziem był ojciec Emilian Tardiff (obecnie już nieżyjący).
Nie tylko ja miałam przedziwne odczucie, że pośród nas, zgromadzonych na wielkiej
zielonej przestrzeni, chodzi sam CHRYSTUS i kładzie ręce na chorych! Widok był
przedziwny i niezwykle radosny! Kilkugodzinnej modlitwie towarzyszył promienny
i pełen uwielbienia śpiew. Wraz z pieśnią unosiły się ku Niebu nasze serca. A
potem ukazał się naszym oczom niezwykły obraz: sparaliżowani ludzie wstawali ze
swoich łóżek i szli w kierunku kapłana.
Znikąd się nie wzięło powiedzenie, że
wiara czyni cuda! Nie chcę tu dopisywać swoich refleksji, każdy z nas powinien
odczuć w swym sercu, jak wielka jest BOŻA MOC. Każdy z nas może jej doświadczyć
– wystarczy tylko gorąco pragnąć, ale najpierw serdecznie zaprosić PANA JEZUSA do
swego serca. JEZUS żyje!
Wpis: 18 stycznia godz. 10:25