Kontynuując wczorajsze myśli o
wytrwałości i celności próśb św. Tomasza z Akwinu, pragnę dorzucić jeszcze
kilka… Każdy człowiek jest nośnikiem dobrych i złych cech. Proporcja między
nimi bywa różna; dobrze, gdy przewagę mają rysy dodatnie. Jednak w odniesieniu
do samego siebie trudno to ocenić. Dlaczego? Bo niekiedy myślimy o sobie
znacznie lepiej, niż postrzegają nas bliźni.
A wracając do św. Tomasza, który
wczoraj obchodził imieniny, to pozwolę sobie wyrazić swoją opinię (Jeżeli w
ogóle ja – marny człowiek – mogę się wypowiadać o tak wielkiej postaci!).
Wielkiego Tomasza podziwiałam od zawsze. Mam książkę o jego życiu, rozległej
wiedzy teologicznej i przesłaniach, które przekazał potomnym. Miał piękną duszę
i niezwykle światły umysł! Całe lata poświęcił na poszukiwanie prawdy. „Sam
starał się ją posiąść, skądkolwiek by pochodziła, i ogromnie pragnął dzielić
się nią z innymi. Odznaczał się pokorą oraz szlachetnym sposobem bycia. Kaznodzieja,
poeta, ale przede wszystkim wielki myśliciel, człowiek niezwykłej wiedzy, którą
umiał połączyć z nie mniej wielką świętością. Powiedziano o nim, że „między
uczonymi był największym świętym, a między świętymi największym uczonym.” (Z
brewiarza)
Dlaczego o tym piszę? Bo czytając o
kimś tak wielkim a jednocześnie niezwykle pokornym, uświadamiam sobie, jak małym
jestem człowiekiem, bo to ani zbyt pokornym, ani zbyt światłym. Warto
przynajmniej od czasu do czasu spojrzeć głębiej na wielkich Świętych, by od
nich zaczerpnąć coś dobrego, co można przenieść do swojego życia. Proszę
zauważyć, że im kto większy, tym pokorniejszy!
Wpis: 29 stycznia godz. 11:50