Dokładnie dziewięć lat temu napisałam o posłuszeństwie…
Przypomniałam sobie o tym dzisiaj w kontekście kazania śp. ks. Piotra Pawlukiewicza.
Dotyczyło ono pychy. Jak się ma pycha do posłuszeństwa? Otóż ma się i to w
bardzo poważnym stopniu. Słuchając słów kapłana, uświadomiłam sobie, jak bardzo
człowiek jest niedoskonały.
W miarę upływu czasu okazuje się, że tych niedoskonałości
jest znacznie więcej, niż wydawało się ileś lat temu… Ale to chyba dobrze,
że u schyłku naszej wędrówki
uświadamiamy sobie błędy!
Tak jest również w przypadku posłuszeństwa. Na tej
płaszczyźnie przeżywamy skrajnie różne postawy… Posłuszeństwo bowiem (podobnie,
jak inne cnoty) nie jest nam z góry dane, ale raczej zadane! Młody człowiek
pragnie uwolnić się od rodzicielskich nakazów, stworzyć własny świat, wolny
od jakiejkolwiek presji i daleki od wizji starszego pokolenia. I dobrze!
Młodość bowiem powinna być piękna i twórcza zarazem! Często więc wychodzi poza
ramy posłuszeństwa utartym wartościom, bo – jak mówił Adam Asnyk: Trzeba z
żywymi naprzód iść… Zaraz jednak dodaje: Ale nie deptać przeszłości
ołtarzy! Można by wiele mówić o tymże deptaniu we współczesnym świecie…
Na czele wszystkich nieposłuszeństw jest oczywiście nieposłuszeństwo
Bogu, a co za tym idzie – wszystkim ustanowionym przez Niego prawom,
ustanowionym wyłącznie z miłości do człowieka. Tymczasem jakże często swoim
życiem powtarzamy za zbuntowanymi aniołami: Non serviam! Wobec rodziców,
kapłanów, nauczycieli, zwierzchników…
I co z tego wynika? Jeden wielki chaos i ból
istnienia… Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie i zobaczyć, co dzieje się w świecie,
który coraz bardziej ucieka od Boga, lekceważy Jego prawa, nie chcąc być Mu
posłusznym.
Wpis: 24 marca godz. 20:25