wtorek, 30 marca 2021

Cierpienie CHRYSTUSOWE

 

Spójrzmy dzisiaj na cierpienie Chrystusa! Ono nie było kwestią wyobraźni pisarza czy filozofa, ale prawdziwe, najprawdziwsze!

Syn Boży przybiera ludzką postać, upodabnia swe życie do żywota człowieka i wreszcie umiera za tego człowieka na krzyżu. Był to najgorszy i najbardziej hańbiący sposób śmierci, przeznaczony tylko dla największych zbrodniarzy. Boży Syn dobrowolnie poddaje się rygorom niesprawiedliwego sądu i pozwala się skazać na śmierć krzyżową. Dlaczego? By odkupić świat i wyjednać człowiekowi zbawienie!!!

Jak twierdzą uczeni, badający całun turyński, którym owinięto ciało umarłego Jezusa, cierpiał On straszliwe męki; konanie w największych bólach trwało trzy godziny.

W czasie Wielkiego Postu (ale nie tylko wtedy) odprawiamy Drogę Krzyżową, towarzysząc Jezusowi niemal w każdym kroku – aż po Golgotę… Wiemy, ile razy upadał, kogo spotykał… Ale czy jesteśmy świadomi, że ta męka trwała znacznie dłużej?! Rozpoczęła się już w Getsemani, gdy osamotniony Chrystus pocił się krwawym potem, przeżywając grozę tego, co miało Go spotkać.

Na przestrzeni wieków co najmniej kilku mistyków doświadczyło łaski ujrzenia Chrystusowej męki. Do najbardziej znanych należą stygmatyczka bł. Katarzyna Emmerich, św. Faustyna oraz św. Ojciec Pio. Rozmowy z Jezusem, odzwierciedlające mękę naszego Pana, zostały zapisane przez Katarzynę w książce „Żywot i Bolesna Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa” oraz w Dzienniczku św. Faustyny. To były nie tylko opisy, ale żywe uczestnictwo w męce Chrystusa. Niedoścignionym wzorem przeżywania Męki Pańskiej był św. Ojciec Pio, który przez 50 lat nosił stygmaty – rany w miejscach ukrzyżowania Chrystusa. 

„Ci, którzy udawali się do San Giovanni Rotondo, aby uczestniczyć w sprawowanej przez niego Mszy św., by prosić go o radę lub wyspowiadać się, dostrzegali w nim żywy obraz Chrystusa cierpiącego. (…) Dla Błogosławionego  z Pietrelciny uczestnictwo w męce Chrystusa było doświadczeniem szczególnie dojmującym: specjalne dary, jakie mu zostały udzielone, oraz towarzyszące im cierpienia wewnętrzne i mistyczne sprawiały, że przeżywał udręki Chrystusa całym sobą i w każdej chwili, z niezmierną świadomością, że Kalwaria jest górą świętych”. (…) „Przez całe życie szukał coraz większego podobieństwa do Ukrzyżowanego, zdając sobie doskonale sprawę, że został powołany do tego, by współpracować w sposób szczególny w dziele odkupienia.” (św. Jan Paweł II)

Ale… żyła tez inna mistyczka, znacznie mniej znana, której dane było ujrzeć to wszystko, co Pan Jezus wycierpiał przed drogą na Golgotę.

O tym napiszę jutro…

 

Wpis: 30 marca godz. 18:25