Spójrzmy dzisiaj na cierpienie Chrystusa!
Ono nie było kwestią wyobraźni pisarza czy filozofa, ale prawdziwe, najprawdziwsze!
Syn Boży przybiera ludzką postać,
upodabnia swe życie do żywota człowieka i wreszcie umiera za tego człowieka na
krzyżu. Był to najgorszy i najbardziej hańbiący sposób śmierci, przeznaczony
tylko dla największych zbrodniarzy. Boży Syn dobrowolnie poddaje się rygorom
niesprawiedliwego sądu i pozwala się skazać na śmierć krzyżową. Dlaczego? By
odkupić świat i wyjednać człowiekowi zbawienie!!!
Jak twierdzą uczeni, badający całun
turyński, którym owinięto ciało umarłego Jezusa, cierpiał On straszliwe męki;
konanie w największych bólach trwało trzy godziny.
W czasie Wielkiego Postu (ale nie tylko
wtedy) odprawiamy Drogę Krzyżową, towarzysząc Jezusowi niemal w każdym kroku –
aż po Golgotę… Wiemy, ile razy upadał, kogo spotykał… Ale czy jesteśmy świadomi,
że ta męka trwała znacznie dłużej?! Rozpoczęła się już w Getsemani, gdy osamotniony
Chrystus pocił się krwawym potem, przeżywając grozę tego, co miało Go spotkać.
Na przestrzeni wieków co najmniej kilku
mistyków doświadczyło łaski ujrzenia Chrystusowej męki. Do najbardziej znanych
należą stygmatyczka bł. Katarzyna Emmerich, św. Faustyna oraz św. Ojciec Pio.
Rozmowy z Jezusem, odzwierciedlające mękę naszego Pana, zostały zapisane przez Katarzynę
w książce „Żywot i Bolesna Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa” oraz w
Dzienniczku św. Faustyny. To były nie tylko opisy, ale żywe uczestnictwo w męce
Chrystusa. Niedoścignionym
wzorem przeżywania Męki Pańskiej był św. Ojciec Pio, który przez 50 lat nosił
stygmaty – rany w miejscach ukrzyżowania Chrystusa.
„Ci, którzy
udawali się do San Giovanni Rotondo, aby uczestniczyć w sprawowanej przez niego
Mszy św., by prosić go o radę lub wyspowiadać się, dostrzegali w nim żywy obraz
Chrystusa cierpiącego. (…) Dla Błogosławionego z Pietrelciny
uczestnictwo w męce Chrystusa było doświadczeniem szczególnie dojmującym:
specjalne dary, jakie mu zostały udzielone, oraz towarzyszące im cierpienia
wewnętrzne i mistyczne sprawiały, że przeżywał udręki Chrystusa całym sobą i w
każdej chwili, z niezmierną świadomością, że Kalwaria jest górą świętych”. (…)
„Przez całe życie szukał coraz większego podobieństwa do Ukrzyżowanego, zdając
sobie doskonale sprawę, że został powołany do tego, by współpracować w sposób
szczególny w dziele odkupienia.” (św. Jan Paweł II)
Ale… żyła
tez inna mistyczka, znacznie mniej znana, której dane było ujrzeć to wszystko,
co Pan Jezus wycierpiał przed drogą na Golgotę.
O tym
napiszę jutro…
Wpis: 30 marca godz. 18:25