Temat
cierpienia jest wiecznie aktualny, począwszy od czasów najdawniejszych. Jest
ono nieodłącznym towarzyszem człowieka na przestrzeni dziejów. Swój początek ma
w raju, gdy nasi praojcowie Adam i Ewa zostali ukarani wypędzeniem.
Cierpienia
nikt nie planuje i nie zakłada w swoim życiu. Ale ono jest! Przybywa znienacka,
gdy zupełnie się go nie spodziewamy.
Porozmawiajmy
zatem o cierpieniu… Na początku warto sobie postawić pytanie: Czymże jest
cierpienie, co ono oznacza, jakie kryje w sobie treści? Synonimów cierpienia
jest wiele; mówi się o nim również jako przykrości, męce, bólu, udręce,
męczarni, dolegliwości... W powszechnym użyciu są też wyrażenia i zwroty:
dręczony cierpieniem, chorobą; chory, zbolały; cierpienia niezawinione;
odczuwać, przeżywać ból; znosić ból fizyczny, moralny; doznawać przykrości;
cierpieć ból; cierpieć za popełnione winy; cierpieć nad czyimś nieszczęściem;
znosić cierpienia; przysporzyć komuś cierpień... Skala odcieni cierpienia jest
ogromna. Mówimy o cierpieniu moralnym i fizycznym, zawinionym i niezawinionym,
wielkim i małym, autentycznym i wyimaginowanym... Cierpienie – to także
bezradność wobec nieszczęść, niepowodzeń, nieumiejętność sprostania sytuacji,
wyzwaniom losu, zależność od własnych słabości, kruchość postawy...
Wielki
twórca antyczny, Sofokles, wyraził myśl, że „cierpienie jest
nauczycielem”. To sugeruje, że może ono
być również wartością! Czego zatem uczy cierpienie i jaką może przedstawiać
wartość?
Najłatwiej
mówi się o tejże wartości, gdy nic złego nas nie dotyka. Natomiast gdy dotknie
nas cierpienie (w jakiejkolwiek formie), wtedy już jest nieco gorzej z
refleksjami na ten temat. Bo wtedy patrzymy na nie przez pryzmat własnych
doznań, które niekiedy bywają nie do udźwignięcia.
Wpis: 27 marca godz. 12:10