W
literaturze nie braknie postaci owianych nimbem wielkości z racji poświęcenia się
dla dobra innych. Wśród nich jest mityczny Prometeusz. Był jednym z Tytanów.
Powszechnie uważany jest za dobroczyńcę ludzkości, wykradł bowiem ogień bogom i
ofiarował go ludziom. Przekazanie wiedzy o korzystaniu z tak niezwykłego
dobrodziejstwa przypłacił ogromnym cierpieniem: z rozkazu Zeusa został przykuty
do skały Kaukazu, gdzie sęp wyszarpywał mu wciąż odrastającą wątrobę. Wielkość
Prometeusza jest niezaprzeczalna, a wartość jego cierpienia - nie do
przecenienia - nikt nie ma co do tego żadnej wątpliwości! Cierpiał w imię
najwyższego dobra, jakiego pragnął użyczyć ludzkości. Straszliwe męki łagodziła
świadomość dobrodziejstwa dokonanego czynu. Cena cierpienia Prometeusza jest
tym większa, że jego czyn był zupełnie bezinteresowny: działał wyłącznie z
pobudek altruistycznych! Do dziś przywołuje się tę postać i w literaturze, i w
życiu; często ludzi o podobnej postawie (choć nie na taką skalę!) nazywa się
współczesnymi Prometeuszami.
Inną postacią
antyczną, znaną z tragedii Sofoklesa, jest Antygona! Odważyła się stawić czoła
władcy, który surowo zabronił pogrzebania zwłok Polinika. Antygona - jako
kochająca siostra, dla której ważniejsze były prawa boskie, pogrzebała również
zwłoki brata - zdrajcy. Za swój czyn
została skazana na śmierć głodową. Nie zawahała się! Swoją decyzję wolała przypłacić
życiem. Kierowała się miłością! Wypowiada piękne słowa: „Współkochać
przyszłam, nie współnienawidzić”.
Ale… należy koniecznie dodać, ze powyższe postacie
powstały w wyobraźni ludzkiej, natomiast my, chrześcijanie (i nie tylko my!)
znamy inną Postać, która przyjęła dobrowolne cierpienie z miłości do każdego z
nas!
Wpis: 29 marca godz. 20:25