wtorek, 2 marca 2021

Gniew

 

Mam coraz więcej wątpliwości,  czy powinnam zajmować głos na temat grzechów głównych człowieka. Niejeden z Was, którzy to czytacie, powie: Mnie to nie dotyczy. Ale przynajmniej warto przyjrzeć się sobie i jednak… trochę przetrząsnąć swoje sumienie. Ciągle podkreślam, że to przetrząsanie rozpoczynam od samej siebie, bo jakże można inaczej! Widzę w sobie mnóstwo niedoskonałości! I co ciekawe, że im człowiek starszy i bliższy w przyjaźni Panu Jezusowi, tym więcej tychże niedoskonałości dostrzega. Jestem głęboko przekonana, że dzieje się tak właśnie za sprawą tejże obecności i rosnącego pragnienia przemiany swego serca, swych myśli – jednym słowem – swojego ego. Bo Chrystusowa obecność w naszym życiu sprawia, że mimo najróżniejszych przeszkód przemieniamy się, jakby tak mimo woli.

Dzisiaj chciałabym porozmawiać o gniewie. To też grzech główny. Czy nas nie dotyczy? Czyżby? Czasy trudne, denerwuje nas wiele spraw, niedogodności… Denerwujemy się, krzyczymy, używając obelżywych słów, często przekleństw, wpadamy w gniew, pomstując na czasy, na ludzi, na wszystko, co nam przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu. Gniew rodzi złość, tkwimy w niej może chwilę, ale może i dłużej… I co? Czy z tym gniewem jest nam lżej? Na pewno nie!

Wiele lat temu na jednym z poznańskich osiedli zobaczyłam, jak ojciec krzyczał na swojego synka (może pięcioletniego), szarpał go i wreszcie zaczął ciągnąć za ucho. Przerażona podeszłam i dosyć ostro powiedziałam: Co pan robi? Przecież to boli i krzywdzi dziecko! Zostałam wyzwana, że nie mam się wtrącać, bo on jest ojcem, a dziecko niegrzeczne.

Do dzisiaj mam ten przykry obrazek w pamięci! Nie zatarł go czas! Wiem z własnego doświadczenia, że wychowanie dzieci nie jest łatwe, ale przecież to nasze dzieci, a my je kochamy! Krzycząc na swoje pociechy, warto sobie przypomnieć swoje dzieciństwo. Jacy byliśmy, mając kilka, kilkanaście lat! Przecież też psociliśmy, robiliśmy różne rzeczy wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew zakazom rodziców!

A jak to wygląda wśród nas dorosłych?

Spójrzmy z miłością nie tylko na swoje dzieci, wnuki, ale na każdego człowieka! Jakie to trudne! Ale tak właśnie patrzy na nas Pan Jezus! Gdyby tak nie było, to czyżby poszedł na krzyż?! Świadomie i dobrowolnie!  

Bardzo łatwo wpaść w gniew i okazać go drugiemu człowiekowi! Ale znacznie trudniej potem odkręcić to, co powiedziało się w przypływie złości. Przykrość, uraz zostaje.

Jest w jakimś kościele na świecie (nie pamiętam dokładnie, gdzie) taki krzyż, na którym Pan Jezus przybity jest tylko jedną ręką, a drugą wyciąga do człowieka w geście przebaczenia.

Myślę, że przesłaniem z powyższych rozważań jest jedna ważna myśl: Wpatrujmy się w oblicze Chrystusa –umęczone, straszliwie cierpiące,  zalane krwią, a jednak przebaczające naszą złość, nasz gniew. Życzmy sobie wzajemnie pokoju ducha i cierpliwości – to nas ochroni przed gniewem.

 

Wpis: 2 marca godz. 9:01