Czas na jakieś resume! Moje rozważania
były bardzo skromne, wynikały z przemyśleń w całym życiu. I… na pewno nie
wyczerpały tematu! O grzechach głównych napisano całe tomy; moje refleksje
tylko sygnalizowały problem, najczęściej oparty na własnym doświadczeniu
życiowym. Myślę, że takie przemyślenia są niezbędne do otworzenia swego wnętrza
i stanięcia w prawdzie przed samym sobą. Często podkreślam to stanięcie w prawdzie,
bo jeżeli nie zdobędziemy się na nie, to na nic zda się pragnienie poprawy. Ujrzeć
siebie w prawdzie, takiej, jaką ona jest. Jakim jestem naprawdę, bez maski i
udawania kogoś lepszego niż jestem w istocie, bez chęci pokazania się lepszym
człowiekiem. Pan Jezus zna nas doskonale, więc na co zda się maska?! Trzeba
prześwietlić samego siebie i jak w rentgenie zobaczyć to, co złe i chore.
Bardzo często przypominam sobie św.
Faustynę, która uważała się za nędzę w oczach Boga. Jeżeli ona, to cóż dopiero
ja, słaby człowiek, który nieustannie potyka się o swoje błędy, grzechy…
Takie przemyślenia pozwalają także na
oczyszczenie. Oczyszczenie przede wszystkim ze zbyt dobrego mniemania o sobie,
o tym, czym jestem, jakie mam zasługi, osiągniecia etc.… Wszystko otrzymaliśmy
z Góry, nic nie mamy sami z siebie. To te ewangeliczne talenty, podarowane nam
za darmo. Czy i jak je wykorzystamy, zależy od nas samych.
Główny nacisk należy położyć na to, kim pragnę
być w Bożym świetle, jak udoskonalać nieustannie swoje wnętrze, co mogę w sobie
naprawić, w relacjach z Bogiem i ludźmi.
Ciągle wracam do tego naprawiania, bo
jest to proces nieustanny, pogłębiany w relacji z Panem Jezusem. I możliwy
tylko w tejże relacji.
Wpis: 7 marca godz. 11:25