środa, 31 marca 2021

Cierpienie PANA JEZUSA

 

W ub. roku „przypadkowo” natknęłam się na modlitwę do Pana Jezusa cierpiącego w czasie nocy ciemnej, w tzw. ciemnicy. O tym się nie mówi, a tymczasem był to czas równie okrutny dla Chrystusa, jak męka w czasie Drogi Krzyżowej. To nie był tylko czas oczekiwania na egzekucję, ale czas pełen straszliwego bólu, bo oprawcy wykorzystali tę noc na wyjątkowe okrucieństwo wobec Pana Jezusa, na straszliwe tortury, którym Go poddano. Ukryte tortury w ciemnicy lochu! Przywiązali Go do jakiejś belki i bili, gdzie popadło. Strasznie posiniaczyli ciało.

   Najwięcej informacji o nieznanych torturach Jezusa dostarczają wizje siostry Leoni Nastał, która odznaczała się wielkim nabożeństwem do Męki Pańskiej. Sam Chrystus opisał jej ze szczegółami, co przeżył    w lochu ciemnicy, jakie cierpienia zadawali Mu oprawcy. Połączmy się duchowo z naszym Panem i rozważajmy Jego mękę chociaż przez kilka chwil.

„Siepacze związali Jego nogi i pociągając za łańcuchy oraz sznury, ciągnęli po kamiennych schodach do lochu, gdzie Go wrzucili. Było to miejsce odrażające, cuchnące, na wskroś nieprzyjemne i wypełnione różnorodnymi obrzydliwościami.

Kolejną torturą, jaką zadano Chrystusowi, było nakłuwanie Jego nagiego ciała żelaznymi, ostrymi narzędziami.

Tak umęczonego Jezusa, dla zadania dodatkowych boleści, popychali i rzucali po ścianach lochu, niczym jakiś bezwartościowy przedmiot. Inna tortura wywołała tak wielki ból Chrystusa, że płakał krwawymi łzami. Był on spowodowany upadkiem z belki, do której oprawcy przywiązali Jezusa. W pewnym momencie sznur rozwiązał się i Chrystus upadł na podłoże ciemnicy.

Oprawcy przywiązali też Jezusa do słupa i zadawali Mu cierpienia za pomocą rzucanych w Jego kierunku kamieni oraz rozżarzonych węgli i pochodni. Pod bose stopy Skazańca podsuwali rozżarzone węgle. Używając ostrych narzędzi, nakłuwali Jego nagie ciało.

Głowa Chrystusa ucierpiała nie tylko na skutek ukoronowania cierniową koroną.” Jezus zdradził siostrze Nastał, że „w lochu założono Mu na skroń żelazną obręcz. Aby spotęgować ból, jednocześnie zawiązano na oczach i twarzy brudną szmatę. Oprawcy nie ustawali w pomysłowości. Umęczonego Skazańca posadzili na krześle pokrytym ostrymi gwoździami. Nie poprzestali na tym, ale co sił wgniatali Go w siedzenie. Dla wzmocnienia cierpień, na siedzącego Chrystusa wylali rozżarzony ołów wymieszany z żywicą. Nie oszczędzono nawet Chrystusowej brody. Powyrywano z niej kępki włosów i w ich miejsce powtykano ostre druty.

Kolejną bardzo dotkliwą torturą dla Jezusa było poważne utrudnienie oddychania. Oprawcy przywiązali Go do belki, ale zrobili to tak mocno i bezwzględnie, że Chrystus z najwyższym trudem był w stanie zaczerpnąć powietrza, które i tak było zatęchłe i bardzo niezdrowe w ciemnicy lochu. I tego było mało. Żołdacy wgniatali leżącego Jezusa w belkę. Jeden z nich, postawiwszy nogę na piersi Skazańca, z pomocą kolca przebił Chrystusowy język. Udając troskę, oprawcy poili Chrystusa nieczystościami, wyśmiewając Go przy tym najróżniejszymi zniewagami i bluźnierstwami.

Na koniec, gdy już przyszedł czas opuszczenia lochu, Jezus został rózgami wypędzony przez oprawców.”

Potem miały miejsce wydarzenia, o których można już przeczytać w Ewangeliach, natomiast dzięki objawieniom siostry Nastał, dowiadujemy się o torturach ukrytych przed światem. Prawdopodobnie nie wiedzieli o nich nawet najbliżsi przyjaciele, znajomi, Apostołowie Chrystusa.

Pamiętać należy również o katuszach duchowych, przez jakie przechodził.

 

Wpis: 31 marca godz. 17:50

wtorek, 30 marca 2021

Cierpienie CHRYSTUSOWE

 

Spójrzmy dzisiaj na cierpienie Chrystusa! Ono nie było kwestią wyobraźni pisarza czy filozofa, ale prawdziwe, najprawdziwsze!

Syn Boży przybiera ludzką postać, upodabnia swe życie do żywota człowieka i wreszcie umiera za tego człowieka na krzyżu. Był to najgorszy i najbardziej hańbiący sposób śmierci, przeznaczony tylko dla największych zbrodniarzy. Boży Syn dobrowolnie poddaje się rygorom niesprawiedliwego sądu i pozwala się skazać na śmierć krzyżową. Dlaczego? By odkupić świat i wyjednać człowiekowi zbawienie!!!

Jak twierdzą uczeni, badający całun turyński, którym owinięto ciało umarłego Jezusa, cierpiał On straszliwe męki; konanie w największych bólach trwało trzy godziny.

W czasie Wielkiego Postu (ale nie tylko wtedy) odprawiamy Drogę Krzyżową, towarzysząc Jezusowi niemal w każdym kroku – aż po Golgotę… Wiemy, ile razy upadał, kogo spotykał… Ale czy jesteśmy świadomi, że ta męka trwała znacznie dłużej?! Rozpoczęła się już w Getsemani, gdy osamotniony Chrystus pocił się krwawym potem, przeżywając grozę tego, co miało Go spotkać.

Na przestrzeni wieków co najmniej kilku mistyków doświadczyło łaski ujrzenia Chrystusowej męki. Do najbardziej znanych należą stygmatyczka bł. Katarzyna Emmerich, św. Faustyna oraz św. Ojciec Pio. Rozmowy z Jezusem, odzwierciedlające mękę naszego Pana, zostały zapisane przez Katarzynę w książce „Żywot i Bolesna Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa” oraz w Dzienniczku św. Faustyny. To były nie tylko opisy, ale żywe uczestnictwo w męce Chrystusa. Niedoścignionym wzorem przeżywania Męki Pańskiej był św. Ojciec Pio, który przez 50 lat nosił stygmaty – rany w miejscach ukrzyżowania Chrystusa. 

„Ci, którzy udawali się do San Giovanni Rotondo, aby uczestniczyć w sprawowanej przez niego Mszy św., by prosić go o radę lub wyspowiadać się, dostrzegali w nim żywy obraz Chrystusa cierpiącego. (…) Dla Błogosławionego  z Pietrelciny uczestnictwo w męce Chrystusa było doświadczeniem szczególnie dojmującym: specjalne dary, jakie mu zostały udzielone, oraz towarzyszące im cierpienia wewnętrzne i mistyczne sprawiały, że przeżywał udręki Chrystusa całym sobą i w każdej chwili, z niezmierną świadomością, że Kalwaria jest górą świętych”. (…) „Przez całe życie szukał coraz większego podobieństwa do Ukrzyżowanego, zdając sobie doskonale sprawę, że został powołany do tego, by współpracować w sposób szczególny w dziele odkupienia.” (św. Jan Paweł II)

Ale… żyła tez inna mistyczka, znacznie mniej znana, której dane było ujrzeć to wszystko, co Pan Jezus wycierpiał przed drogą na Golgotę.

O tym napiszę jutro…

 

Wpis: 30 marca godz. 18:25

poniedziałek, 29 marca 2021

Cierpienie (3)

 

W literaturze nie braknie postaci owianych nimbem wielkości z racji poświęcenia się dla dobra innych. Wśród nich jest mityczny Prometeusz. Był jednym z Tytanów. Powszechnie uważany jest za dobroczyńcę ludzkości, wykradł bowiem ogień bogom i ofiarował go ludziom. Przekazanie wiedzy o korzystaniu z tak niezwykłego dobrodziejstwa przypłacił ogromnym cierpieniem: z rozkazu Zeusa został przykuty do skały Kaukazu, gdzie sęp wyszarpywał mu wciąż odrastającą wątrobę. Wielkość Prometeusza jest niezaprzeczalna, a wartość jego cierpienia - nie do przecenienia - nikt nie ma co do tego żadnej wątpliwości! Cierpiał w imię najwyższego dobra, jakiego pragnął użyczyć ludzkości. Straszliwe męki łagodziła świadomość dobrodziejstwa dokonanego czynu. Cena cierpienia Prometeusza jest tym większa, że jego czyn był zupełnie bezinteresowny: działał wyłącznie z pobudek altruistycznych! Do dziś przywołuje się tę postać i w literaturze, i w życiu; często ludzi o podobnej postawie (choć nie na taką skalę!) nazywa się współczesnymi Prometeuszami.

Inną postacią antyczną, znaną z tragedii Sofoklesa, jest Antygona! Odważyła się stawić czoła władcy, który surowo zabronił pogrzebania zwłok Polinika. Antygona - jako kochająca siostra, dla której ważniejsze były prawa boskie, pogrzebała również zwłoki brata - zdrajcy.  Za swój czyn została skazana na śmierć głodową. Nie zawahała się! Swoją decyzję wolała przypłacić życiem. Kierowała się miłością! Wypowiada piękne słowa: „Współkochać przyszłam, nie współnienawidzić”.

Ale… należy koniecznie dodać, ze powyższe postacie powstały w wyobraźni ludzkiej, natomiast my, chrześcijanie (i nie tylko my!) znamy inną Postać, która przyjęła dobrowolne cierpienie z miłości do każdego z nas!

 

Wpis: 29 marca godz. 20:25 

niedziela, 28 marca 2021

Cierpienie (2)

 

Kontynuuję rozważania o cierpieniu. Są jak najbardziej na czasie, bo kończy się Wielki Post, dzisiaj Niedziela Męki Pańskiej, znana jako Niedziela Palmowa. W  oczach i sercu mamy wizerunek Pana Jezusa umęczonego do niewyobrażalnej potęgi…

O tym cierpieniu napiszę na końcu rozważań, dzisiaj sięgnę po przykłady z Biblii.

Na początku przywołam znaną postać ze Starego Testamentu – Hioba. Uważany jest on za symbol cierpienia niezawinionego. Dobrze mu się wiodło, był bogaty. Posiadał liczne potomstwo. Był człowiekiem sprawiedliwym, Bogu oddawał należną cześć. Nic mu nie brakło do szczęścia, gdy Bóg doświadczył go wielką tragedią: został pozbawiony majątku, zmarły mu wszystkie dzieci i dotknął go trąd. Z dala od ludzi, na stosie gnoju, doświadczał straszliwych cierpień. Niczym sobie nie zasłużył na taką karę, był bowiem mądrym i dobrym gospodarzem, kochającym i rozumnym ojcem oraz człowiekiem sprawiedliwym i wielbiącym Boga.

Tragedia, jaka go dotknęła, ma wymiar absolutnie niewyobrażalny: został doświadczony we wszystkich możliwych dziedzinach. Jakże żałosny musiał być obraz starca, siedzącego poza miastem na „kupie gnoju”, pozbawionego majątku, rodziny, wzgardzonego przez ludzi! A jednak trwał w swym cierpieniu spokojnie; wobec dotkliwych nieszczęść zachował postawę pełną godności, nie przeklinał Boga, cały czas był mu wierny i przekonany o swej niewinności.

Ostatecznie Bóg odwraca od niego karę, nagradza cierpliwość,  przywraca mu majątek i powtórnie obdarza licznym potomstwem.

W czym zatem należy upatrywać wartości tego cierpienia? W spokojnym znoszeniu niezawinionych przykrości, w oczekiwaniu łaski Boga i jego litości. Przesłanie opowieści o Hiobie wydaje się bardzo przejrzyste: cierpliwość i pokora zostają nagrodzone! Czy można to przełożyć na czasy współczesne? Myślę, że tak – niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzący czy niewierzący! Przykład Hioba uczy, że Pan Bóg w swej miłości ostatecznie odwraca zło, nagradza cierpliwość i ufne trwanie przy Nim – Stwórcy!

Tylko… czy potrafimy tak ufnie trwać? To pytanie stawiam również sobie!

 

Wpis: 28 marca godz. 19:04

sobota, 27 marca 2021

Cierpienie (1)

 

Temat cierpienia jest wiecznie aktualny, począwszy od czasów najdawniejszych. Jest ono nieodłącznym towarzyszem człowieka na przestrzeni dziejów. Swój początek ma w raju, gdy nasi praojcowie Adam i Ewa zostali ukarani wypędzeniem.

Cierpienia nikt nie planuje i nie zakłada w swoim życiu. Ale ono jest! Przybywa znienacka, gdy zupełnie się go nie spodziewamy.

Porozmawiajmy zatem o cierpieniu… Na początku warto sobie postawić pytanie: Czymże jest cierpienie, co ono oznacza, jakie kryje w sobie treści? Synonimów cierpienia jest wiele; mówi się o nim również jako przykrości, męce, bólu, udręce, męczarni, dolegliwości... W powszechnym użyciu są też wyrażenia i zwroty: dręczony cierpieniem, chorobą; chory, zbolały; cierpienia niezawinione; odczuwać, przeżywać ból; znosić ból fizyczny, moralny; doznawać przykrości; cierpieć ból; cierpieć za popełnione winy; cierpieć nad czyimś nieszczęściem; znosić cierpienia; przysporzyć komuś cierpień... Skala odcieni cierpienia jest ogromna. Mówimy o cierpieniu moralnym i fizycznym, zawinionym i niezawinionym, wielkim i małym, autentycznym i wyimaginowanym... Cierpienie – to także bezradność wobec nieszczęść, niepowodzeń, nieumiejętność sprostania sytuacji, wyzwaniom losu, zależność od własnych słabości, kruchość postawy...

Wielki twórca antyczny, Sofokles, wyraził myśl, że „cierpienie jest nauczycielem”.  To sugeruje, że może ono być również wartością! Czego zatem uczy cierpienie i jaką może przedstawiać wartość?

Najłatwiej mówi się o tejże wartości, gdy nic złego nas nie dotyka. Natomiast gdy dotknie nas cierpienie (w jakiejkolwiek formie), wtedy już jest nieco gorzej z refleksjami na ten temat. Bo wtedy patrzymy na nie przez pryzmat własnych doznań, które niekiedy bywają nie do udźwignięcia.

 

Wpis: 27 marca godz. 12:10

Orędzie Matki Bożej w Medjugorje z 25 marca 2021

 

Drogie dzieci! Również dziś jestem z wami, by wam powiedzieć: kochane dzieci, kto się modli, nie boi się przyszłości i nie traci nadziei. Jesteście wybrani, by nieść radość i pokój, bo należycie do mnie. Przyszłam tu jako Królowa Pokoju, bo diabeł chce niepokoju i wojny, chce wypełnić wasze serce lękiem o przyszłość, a przyszłość należy do Boga. Dlatego bądźcie pokorni, módlcie się i powierzcie wszystko w ręce Najwyższego, który was stworzył. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

 

Wpis: 27 marca godz. 11:40

 

piątek, 26 marca 2021

Po co nam Droga Krzyżowa?

 

Po co nam Droga Krzyżowa?

Pada natrętne pytanie…

Bo dzisiaj znowu piątek

i znów podążymy za Krzyżem…

No, właśnie, po co!

Czy to jest konieczne?

Sama sobie zadaję pytanie.

Odpowiedź szybko przychodzi,

odpowiedź nawet niejedna,

swoją jasnością sięga sprawy sedna.

 

Droga Krzyżowa – to wyrzut sumienia

dla Ciebie i dla mnie!

Za każdy grzech, za Boga obrazę,

za brak pokory, za pychę, potwarze…

 

Czy jesteś w pełni świadom

wielkiej wagi Krzyża?

Bo on, choć tak bardzo ciężki,

do nieba nas zbliża!

 

Paradoks – powiesz zapewne - to niemożliwe!

A jednak! Sam Bóg go dźwiga przecież

i poprzez krzyżową udrękę

miłość i odkupienie nam niesie!

 

Być może - odpowiesz - nie chcę tego krzyża,

bo przecież każdy swój nielekki krzyż dźwiga!

Czy to jest krzyż choroby, krzyż opuszczenia czy zdrady,

krzyż biedy, nieszczęścia, kalectwa,

krzyż utraty wartości, czy krzyż śmierci dziecka…

Tych wszystkich krzyży nie da się policzyć!

I na nic zda się, że bluźnisz, że krzyczysz,

że się buntujesz przeciwko krzyżowi!

Każdy z nas go niesie…

 

Zaufaj Chrystusowi!

Z Nim krzyż jest lżejszy,

choć zawsze dotkliwy,

lecz do udźwignięcia łatwiejszy.

I jak się wgłębisz w treść jego istnienia,

dostrzeżesz sens swojego cierpienia!

Bo nade wszystko krzyż uczy pokory,

bo chociaż dźwigasz bagaż cierpień spory,

dostrzeżesz, jak małym jesteś człowiekiem

i jak niewiele zdziałasz bez Bożej opieki!

 

Pan Bóg ci nic nie zabiera,

daje stokroć więcej!

Czy mam wyliczyć? Bardzo proszę, chętnie!

Krzyż nas uświęca,

obdarza pokojem,

nadaje sens ludzkiemu cierpieniu,

daje największą dobroć i miłość,

uczy kochać przyjaciół i wrogów,

pokory szczerej, nieudawanej,

wnosi w nasze życie wewnętrzne skupienie

a także bardzo wielkie pragnienie,

aby ciągle się stawać lepszym człowiekiem,

promieniować dobrem

i nigdy nie zgrzeszyć złym słowem i czynem,

odsuwa zło, co zewsząd się czai…

Uczy cierpliwości i wytrwałości

w podążaniu ku prawdzie!

Uczy wielu, wielu pięknych rzeczy,

których - chociażbym chciała – do końca nie zliczę.

Daje ufność i nadzieję w zwycięstwo dobra!  

 

A nade wszystko krzyż jest przesłaniem,

bo po śmierci na krzyżu było ZMARTWYCHWSTANIE! 


Wpis: 26 marca godz 16: 30 

czwartek, 25 marca 2021

!!!

 

*Skończmy z krytyką bliźnich! Oceniajmy w prawdzie samych siebie.

    *Warto służyć każdemu człowiekowi i dla każdego warto się poświęcić.

    *Sercem nie można służyć za pieniądze, sercem służy się darmo, bezinteresownie.

środa, 24 marca 2021

Posłuszeństwo

 

Dokładnie dziewięć lat temu napisałam o posłuszeństwie… Przypomniałam sobie o tym dzisiaj w kontekście kazania śp. ks. Piotra Pawlukiewicza. Dotyczyło ono pychy. Jak się ma pycha do posłuszeństwa? Otóż ma się i to w bardzo poważnym stopniu. Słuchając słów kapłana, uświadomiłam sobie, jak bardzo człowiek jest niedoskonały.

W miarę upływu czasu okazuje się, że tych niedoskonałości jest znacznie więcej, niż wydawało się ileś lat temu… Ale to chyba dobrze, że  u schyłku naszej wędrówki uświadamiamy sobie błędy!

Tak jest również w przypadku posłuszeństwa. Na tej płaszczyźnie przeżywamy skrajnie różne postawy… Posłuszeństwo bowiem (podobnie, jak inne cnoty) nie jest nam z góry dane, ale raczej zadane! Młody człowiek pragnie uwolnić się od rodzicielskich nakazów,  stworzyć własny świat, wolny od jakiejkolwiek presji i daleki od wizji starszego pokolenia. I dobrze! Młodość bowiem powinna być piękna i twórcza zarazem! Często więc wychodzi poza ramy posłuszeństwa utartym wartościom, bo – jak mówił Adam Asnyk: Trzeba z żywymi naprzód iść… Zaraz jednak dodaje: Ale nie deptać przeszłości ołtarzy! Można by wiele mówić o tymże deptaniu we współczesnym świecie…

Na czele wszystkich nieposłuszeństw jest oczywiście nieposłuszeństwo Bogu, a co za tym idzie – wszystkim ustanowionym przez Niego prawom, ustanowionym wyłącznie z miłości do człowieka. Tymczasem jakże często swoim życiem powtarzamy za zbuntowanymi aniołami: Non serviam! Wobec rodziców, kapłanów, nauczycieli, zwierzchników…

I co z tego wynika? Jeden wielki chaos i ból istnienia… Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie i zobaczyć, co dzieje się w świecie, który coraz bardziej ucieka od Boga, lekceważy Jego prawa, nie chcąc być Mu posłusznym.

 

Wpis: 24 marca godz. 20:25

wtorek, 23 marca 2021

W dniu całodziennej adoracji

 

Bądź pozdrowiona, wieczna lampko,

znaku Chrystusowej obecności!

Czerwone światełko, co nigdy nie gaśniesz!

Pełnisz honorową wartę przy Chrystusie.

Stoisz na straży Jego domostwa w świątyni.

Wskazujesz na Jego miłość,

bo ukrył się tam dla nas, dla każdego człowieka.

Każdego dnia cierpliwie i z tęsknotą czeka.

Nieraz jest bardzo samotny i opuszczony,

woła do ciebie i do mnie: jestem tutaj, tak niewiele trzeba,

bym poprzez swoją obecność uchylił ci skrawek nieba.  

 

 

niedziela, 21 marca 2021

Wbrew panoszącemu się złu

 

Gdy czarne chmury zasłonią nam niebo,

skrawka nadziei nie widać już wcale,

gdy duszę ciemność ogarnia zupełna,

gdy trwoga do szpiku kości przenika,

gdy serce łomocze z potwornego strachu,

gdy pytasz, jak ja to wszystko przetrzymam,

bo już nie widzisz rozwiązania końca…

Gdy brak otuchy zewsząd cię oplata,

gdy zło się czai, uderza znienacka,

gdy łzy bezradności płyną strumieniami,

gdy braknie siły do dalszego życia…

 

Zwróćmy swe oczy ku Najwyższemu!

Zawierzmy mu swoje losy

i ufnie złóżmy w Jego święte ręce!

Bo jeszcze nie wszystko przecież stracone,

gdy On jest z nami i podaje ramię,

pomaga krzyż nieść, by nas ocalić!

 

Ocal me życie, ocal nadzieję!

 

„Prosimy Ciebie, wszechmogący Panie,

Niech płomień wiary nigdy w nas nie zgaśnie.”

(Z Brewiarza)

 

Wpis: 21 marca godz. 9:01 

sobota, 20 marca 2021

Patrzeć oczami Chrystusa...

 

Nie ma chyba na świecie osoby, która przynajmniej raz nie zobaczyła obrazu Pana Jezusa Miłosiernego! Nawet, jeżeli jest niewierząca! Ten wizerunek zna cały świat! A teraz, od wielu miesięcy mamy możliwość wpatrywać się w tę najpiękniejszą twarz każdego dnia, gdy z Łagiewnik transmitowana jest Koronka do Bożego Miłosierdzia w telewizji.

Czy nie odnosisz wtedy wrażenia, że Pan Jezus jest tuż obok, tak blisko, że chciałoby się podać Mu rękę w geście powitania i miłości. A Jego oczy? Czy widziałeś te oczy?! Jaka kryje się w nich głębia, przejmująca głębia, która przenika nas i pociąga… To najbardziej zniewalające oczy, jakie kiedykolwiek widziałam! Mają w sobie najcudowniejszy wyraz, są sygnałem największej, niewyobrażalnej miłości – do Ciebie i do mnie, do każdego, nawet największego grzesznika. Te oczy uśmiechają się i zarazem mówią: Jestem tutaj, widzę Ciebie, pragnę ci pomóc nieść twój krzyż życia…

Na usta cisną się słowa, które przynajmniej w nikły sposób chciałyby odpowiedzieć na tę miłość. Czy zdołam?! Ale równocześnie nasuwa się inne pytanie: Czy umiem patrzeć na drugiego człowieka oczami Chrystusa? Czy chcę patrzeć tak, jak On? Czy wzruszenie, które mi towarzyszy w momencie wpatrywania się w to święte Oblicze, potrafię „przeistoczyć” w podobną miłość do bliźniego? Niezależnie od tego, kim on jest! Może bliską mi osobą, a może wrogiem, któremu nie potrafię przebaczyć zadawnionych przykrości, a może kimś zupełnie obcym, którego spotykam w drodze…

 

Wpis: 20 marca godz. 10:10

piątek, 19 marca 2021

 

Doroczne objawienie dla Mirjany Dragićević-Soldo

w Medjugorje 18 marca 2021

„Drogie dzieci! Jak matka wzywam was, abyście wrócili do radości i prawdy Ewangelii; byście wrócili do miłości mego Syna, bo On czeka na was z otwartymi ramionami; abyście wszystko, co czynicie w życiu, czynili z moim Synem, z miłością; by to było błogosławione; by wasza duchowość była głęboka, a nie tylko powierzchowna. Tylko w ten sposób będziecie pokorni, wielkoduszni, wypełnieni miłością i radośni. A moje macierzyńskie serce będzie się z wami radowało. Dziękuję wam”. 

W uroczystość św. Józefa

 



Dzisiaj przybywa do nas wielki Święty

z miłością i propozycją opieki -

nie tylko w trudnym czasie pandemii,

ale każdego dnia!

Pragnie nam pomóc, podźwignąć z upadków,

rozjaśnić nasze oblicza, gdy są smutne…

Niesie nam radość i nadzieję,

wiarę, że nie jesteśmy sami

w naszych troskach i smutkach!

Chce nas poprowadzić ku Bogu i szczęśliwym dniom,

w których zajaśnieje słońce miłości i pokoju.

Józef - wielki skromnością, pokorą cichością,

bez reszty oddany posłuszeństwu Bogu,

piękny miłością do Maryi,

niedościgniony wzór ojca i męża,

cień ojca Jezusa,

niezłomny w swej wierze,

poddany Bożej woli,

Człowiek świętego milczenia,

niezawodny Orędownik w trudnych sprawach,

opiekun sierot i wdów,

„milcząca wielka adoracja Pana Boga” (Ks. Jan Twardowski)

 

Wpis: 19 marca godz. 9:01

czwartek, 18 marca 2021

!!!

 

Jedna spośród sześciorga osób widzących Matkę Bożą w Medjugorje – Maria Pavlovicz-Lunetti - dzieli się takim spostrzeżeniem, dotyczącym może i wielu z nas:

„Wiele razy powtarzamy, że jesteśmy chrześcijanami, ale nie mamy odwagi świadczyć, nie mamy odwagi wziąć krzyża, wziąć różańca do ręki. Widzę, że będąc w Medjugorje, wszyscy obwieszamy się różańcami, medalikami itd., ale kiedy jesteśmy daleko od Medjugorje, wydaje się, że Bóg nie istnieje. Dlatego Maryja wciąż woła: „Wracajcie do Boga, do Jego przykazań.”

Komentarz jest zbyteczny! Zachęta Matki Bożej wystarczy!

 

Wpis: 18 marca godz., 10:15

środa, 17 marca 2021

W kontekście spotkania Natanela z Panem Jezusem

 

(Refleksje po-rekolekcyjne)

*Czasami spotykamy Boga tam, gdzie się Go zupełnie nie spodziewamy. Bóg często nas zaskakuje! Zaprasza nas, abyśmy weszli z Nim w relację.

*Jezus pozostaje dla nas wielką tajemnicą.

*Spotkanie z Natanaelem może stać się dla nas przykładem spotkania z Jezusem.

*”Chodź i zobacz!” – mówi Filip do Natanaela. Bo to spotkanie wymaga osobistego kontaktu. Musimy doświadczyć Jego obecności. Takim czasem spotkania z Chrystusem jest dla nas między innymi adoracja Najświętszego Sakramentu. I na pewno każda Komunia święta.

*Natanael poczuł się dotknięty obecnością Chrystusa. Wyznał, że On jest Synem Bożym Postać Natanaela jest dla nas wzorem potrzeby kontaktu z Chrystusem.

*Ważne, abyśmy czuli taką potrzebę!

*Postawmy sobie pytanie: Kim On jest dla nas? Dla mnie osobiście! Jezus wie o nas wszystko! Pozwólmy Mu się prowadzić! Niech nasza wiara będzie naszym nieustannym pragnieniem bycia z Jezusem! Potrzebujemy tylko Jezusa, a wszystko inne – tylko z Nim i przez Niego!


Wpis: 17 marca godz. 13:15

wtorek, 16 marca 2021

Myśli zebrane w czasie rekolekcyjnej nauki

Dzisiaj jesteśmy świadkami kolejnego cudu Pana Jezusa. Pyta On sparaliżowanego człowieka, „który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę”: «Czy chcesz wyzdrowieć?» To zdarzenie mam miejsce w pobliżu sadzawki, której wody miały uzdrawiającą moc. Odpowiedział Mu chory: «Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. W czasie kiedy ja dochodzę, inny wstępuje przede mną».

Rzekł do niego Jezus: «Wstań, weź swoje nosze i chodź!» Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje nosze i chodził.”

Wymowa tego cudu ma szerszy wymiar (jak zresztą wszystko, co czynił Pana Jezus!).

Tylko Pan Jezus wyciągnął rękę do sparaliżowanego, każdy go wyprzedzał w drodze do uzdrawiającej wody. Każdy myślał tylko o sobie, nie zwracając uwagi na człowieka, który od tylu lat był unieruchomiony w swym kalectwie. Nietrudno dostrzec w Panu Jezusie tę osobę, która bezinteresownie, tylko i wyłącznie z miłości do człowieka, troszczy się o niego! W tym aspekcie spójrzmy na siebie samych… Jaka jest moja troska o drugiego człowieka, którego Pan Bóg stawia na naszej drodze życia?! Co naprawdę kryje się w naszym sercu? Czy troska o własne życie? Czy także o kogoś, kto potrzebuje naszej pomocy? Niekoniecznie materialnej! Może tylko wysłuchania? Może kilku chwil, które mogą się stać jego radością! Może braknie komuś człowieka, z którym chciałby porozmawiać, powiedzieć mu o tym, co dla niego jest ważne…  

A może… my też jesteśmy sparaliżowani w relacjach z ludźmi, z jakimś człowiekiem? Może z kimś bliskim?

Z pomocą przybywa nam zawsze Chrystus! Tylko On ma moc uzdrowienia, uleczenia naszych ran – niezależnie, w jakiej „roli” jesteśmy! Czy jako „sparaliżowany” czy jako symbol Chrystusa, który przybywa z pomocą.

Post, jałmużna, modlitwa są bardzo ważne, ale równie ważne jest przybycie do drugiego człowieka, oddanie mu cząstki swojego życia, swojego czasu, poświęcenie mu kilku chwil, wysłuchania go…  Dobre słowo też ma moc uzdrawiającą – może nie ciało, ale na pewno ducha!

Ale jest też inny aspekt tego wydarzenia… Myślę, że właśnie teraz, w czasie Wielkiego Postu, Pan Jezus przybywa do każdego z nas i pyta: „Czy chcesz wyzdrowieć?” Symboliczna sadzawka – to miejsce w świątyni, spowiedź i Komunia święta, która ma moc uzdrawiającą! Bo gdy Pan Jezus jest w sercu, to – nawet jeśli tego nie jesteśmy świadomi, On nas przemienia, leczy nasze rany i wyciąga ku nam rękę, aby nas podnieść z naszych niedoskonałości, błędów… Leczy nasze dusze!


Wpis: 16 marca godz. 11:00

poniedziałek, 15 marca 2021

 

Ważne wskazania z rekolekcji

 

*Wpatrujmy się w Jezusa! On jest najważniejszy!

*Pan Bóg przemawia do nas na różne sposoby. Spróbujmy to odczytać!

*Trudne doświadczenie niekiedy jest konieczne dla naszego powrotu do Boga. W życiu duchowym trzeba przeżyć coś bardzo głębokiego, co nami „wstrząśnie”

*Zastanówmy się, jaka jest nasza wiara! Jakie zaufanie do Boga? Czy powierzchowne, czy też bezgraniczne?

*Co o naszej wierze powiedziałby Chrystus?

*Cuda dzieją się wtedy, gdy pozwolimy się poprowadzić Panu Jezusowi, bez reszty i bez zastrzeżeń oddając Mu swoje wszystkie sprawy!

 

Wpis: 15 marca godz. 10:30

niedziela, 14 marca 2021

W niedzielny poranek

Słońce rozbłysło tysiącem promieni,

napełnia serca wielką radością,

ciepło miłości rozlewa po świecie

i dobre myśli w duszy wyzwala.

 

Drzwi kościoła otwarte od rana,

godzinki głoszą Piotr i Agnieszka,

piękne ich głosy płyną ku niebu…

Bóg błogosławi ludowi swojemu!

 

Pełnia szczęścia w czas Przeistoczenia,

żywy Chrystus na głos kapłana

zstępuje na ołtarz białym płótnem kryty.

Spogląda na lud rozmodlony,

przechadza się między ławkami,

miłość i dobroć niesie każdemu:

smutnym i radosnym, zdrowym i chorym,

bogatym i ubogim, cierpliwym i pędziwiatrom,

co też serca otwarte i wielkie mają!

Nikogo nie omija, nikogo nie wyróżnia…

Sprawiedliwie dzieli swą miłość

między lud ukochany.

 

Podnoszę głowę i w wielkim zachwycie

widzę i ku mnie Chrystusowe ręce wyciągnięte,

ręce błogosławione z białym opłatkiem,

co stał się żywą Hostią świętą.

 

Jesteś, mój Jezu, tak blisko, tuż przy mnie!

Hosanna wołam po raz nie wiem który!

 

Stwórco wszechświata, wielki Boże,

bądź uwielbiony zawsze i wszędzie!

 

Niech Twoja miłość rozlewa się po świecie

podobnie, jak słoneczne promienie!

Niech ogrzeje wszystkie bez wyjątku serca

i złość w przebaczenie przemienia.

 

Wpis: 14 marca godz. 11:05