To prawda, tyle smutku naokoło, tyle
najdziwniejszych zdarzeń o niszczącej sile… Aż wstyd mówić o jakiejś radości!!!
A jednak!
Tyle razy pisałam o mojej przyjaźni z
Chrystusem, tyle razy, ale nigdy za wiele, by powiedzieć kolejny raz …
Dobrze, że jesteś, Jezu!
Dobrze, że wiem o Tobie od zawsze.
Dobrze, że wytyczasz drogę.
Dobrze, że mnie prowadzisz – mnie,
słabego człowieka, co tak często błądzi..co lśni najczystszą bielą…
Dajesz siłę, umacniasz…
Leczysz
rany, uzdrawiasz duszę…
Dobrze, że na mojej drodze stawiasz
ludzi wielkich duchem…
Dobrze, że mi przebaczasz w
konfesjonale…
Kolejny więc raz z wdzięcznością
powtarzam:
Jak Cię nie kochać, Jezu?
Jak nie być wdzięczną za tyle łask,
które zsyłasz,
za wielkie dobro, którego doznaję codziennie.
Także za doświadczenia nieraz bardzo
trudne,
Lecz ważne, bo szlifują ducha!
Powtarzam więc nieodmiennie:
Kocham Cię, Jezu!
I zapewniam o radości, którą noszę w
sercu – dzięki Tobie!
Wpis: 21 lutego godz. 9:01