Dziękuję
tej Osobie, która wczoraj otworzyła post z lipca 2013 roku, zatytułowany „Nie
ulec zniechęceniu”. Przywołuję niekiedy teksty, które już zaistniały w moim
blogu, wydają mi się bowiem zawsze aktualne. I tak jest właśnie z tym. Co innego
z poezją… Wiersze są w jakiś sposób zawsze aktualne, dotyczą bowiem bardziej
stanu ducha niż otaczającej rzeczywistości. Słowa o modlitwie dotyczą naszych
relacji z Panem Jezusem, dlatego warto je przypomnieć.
A
zatem – nie ulegajmy zniechęceniu do modlitwy! A jeżeli dopada nas
zniechęcenie, to co wtedy? Przeżywamy przecież najróżniejsze trudności, które
zniechęcają do modlitwy… Czy to brak czasu, czy nawał zajęć, które akurat teraz
trzeba wykonać, czy brak wiary w sens modlitwy, spowodowany długim oczekiwaniem
na jej skutki, czy też najzwyczajniejsze lenistwo…
Człowiek
ciągle dokonuje wyborów między dobrem a złem, między zapałem a lenistwem,
między tym, czego pragnę, a tym czego nie chcę… Modlitwa też jest wyborem!
Dobrowolnym, świadomym i czymś, co wyrasta z miłości do Boga! Mogę jej pragnąć
lub nie – to jest mój wybór… Jeżeli chcę rozmawiać z Bogiem, to rozmawiam! Nikt
mnie do tego nie zmusza, może najwyżej zachęcić. A że dotyka mnie zniechęcenie?
Mogę je pokonać siłą woli! Mnie akurat nie dopada zniechęcenie, ale bardzo
często pojawia się „tysiąc” przeszkód, które utrudniają tę rozmowę! Jednak
trudności są po to, aby je pokonywać, prawda?! Nie warto, nawet nie można im
się poddawać…
A
jakie to trudności? Na przykład…
uliczny
hałas – można się wyłączyć;
rozgwar
w domu – jest przecież jakieś zaciszne miejsce;
super
film w telewizji – można wyłączyć telewizor, kształtując siłę woli;
niekorzystny
czas – trzeba go zaplanować;
pokusy
– zawsze są, tym silniejsze, im bardziej zbliżamy się do Boga;
trudne
próby z zewnątrz – wytrwać i nie poddawać się.
Wpis: 21 lutego g. 13:45