wtorek, 21 lutego 2017

Nie ulegajmy zniechęceniu do modlitwy

Dziękuję tej Osobie, która wczoraj otworzyła post z lipca 2013 roku, zatytułowany „Nie ulec zniechęceniu”. Przywołuję niekiedy teksty, które już zaistniały w moim blogu, wydają mi się bowiem zawsze aktualne. I tak jest właśnie z tym. Co innego z poezją… Wiersze są w jakiś sposób zawsze aktualne, dotyczą bowiem bardziej stanu ducha niż otaczającej rzeczywistości. Słowa o modlitwie dotyczą naszych relacji z Panem Jezusem, dlatego warto je przypomnieć.
A zatem – nie ulegajmy zniechęceniu do modlitwy! A jeżeli dopada nas zniechęcenie, to co wtedy? Przeżywamy przecież najróżniejsze trudności, które zniechęcają do modlitwy… Czy to brak czasu, czy nawał zajęć, które akurat teraz trzeba wykonać, czy brak wiary w sens modlitwy, spowodowany długim oczekiwaniem na jej skutki, czy też najzwyczajniejsze lenistwo… 
Człowiek ciągle dokonuje wyborów między dobrem a złem, między zapałem a lenistwem, między tym, czego pragnę, a tym czego nie chcę… Modlitwa też jest wyborem! Dobrowolnym, świadomym i czymś, co wyrasta z miłości do Boga! Mogę jej pragnąć lub nie – to jest mój wybór… Jeżeli chcę rozmawiać z Bogiem, to rozmawiam! Nikt mnie do tego nie zmusza, może najwyżej zachęcić. A że dotyka mnie zniechęcenie? Mogę je pokonać siłą woli! Mnie akurat nie dopada zniechęcenie, ale bardzo często pojawia się „tysiąc” przeszkód, które utrudniają tę rozmowę! Jednak trudności są po to, aby je pokonywać, prawda?! Nie warto, nawet nie można im się poddawać…
A jakie to trudności? Na przykład…
uliczny hałas – można się wyłączyć;
rozgwar w domu – jest przecież jakieś zaciszne miejsce;
super film w telewizji – można wyłączyć telewizor, kształtując siłę woli;
niekorzystny czas – trzeba go zaplanować;
pokusy – zawsze są, tym silniejsze, im bardziej zbliżamy się do Boga;
trudne próby z zewnątrz – wytrwać i nie poddawać się.

Wpis: 21 lutego g. 13:45