Czasami w kontekście milczenia
przypominają mi się słowa Papkina (uwiecznione w „Zemście” Aleksandra Fredry) w
odpowiedzi na propozycję Klary „Milczeć trzeba sześć miesięcy.” – „Nic nie
gadać?”
I poprzedni mój wpis – być może
– sugerował tego rodzaju milczenie. Nic bardziej mylnego! Nie o takie milczenie
przecież chodzi! Nietrudno zauważyć, że świat jest tak bardzo rozgadany,
krzykliwy, wręcz wrzaskliwy. Krzyczą bilbordy, krzyczą reklamy, krzyczą media…
A pomyślałeś, Drogi
Przyjacielu, w którym miejscu jesteś Ty ze swoim życiem, może niekiedy bardzo
trudnym, pokręconym i smutnym? Czy jesteś w stanie usłyszeć siebie w tym
hałasie i chaosie? Czy potrafisz odizolować się? Czy znasz swoje miejsce na
ziemi?
Miejsce człowiecze wyznacza
nam Pan Bóg. W NIM odnajduję azymut życia! Nie od razu to dostrzegłam, nie,
nie! To tylko wielcy święci doświadczają tak wielkiej łaski; ja nim nie jestem!
Ale coraz jaśniej widzę i czuję światło płynące z Góry – światło, które koi duszę,
które niesie pokój i… pozwala w ciszy odnaleźć siebie. Światło, które nieśli moi
Rodzice. Jak pięknie wtedy jaśniało, tylko zrozumiałam to zbyt późno. W naszym
domu nie było hałasów, krzyków. Było zwyczajne, codzienne życie, w którym
nieraz doskwierała bieda (spowodowana reżimem komunistycznym), ale był to dom,
w którym panowała MIŁOŚĆ – miłość wzajemna, szacunek i przede wszystkim – miłość
do Pana Boga. Nie demonstracyjna, ale zwyczajna, jak zwyczajne jest życie. Było
w nim tyle dobra i pięknej ciszy.