Mijają
kolejne miesiące, lata, rocznice związane z odejściem naszych bliskich. W tym
wyjątkowym czasie, gdy jesienna aura nieszczególna, a listopad nie rozpieszcza
nas ani słońcem, ani pogodną aurą, wracamy myślami do minionego życia. Ile tego
życia jeszcze zostało, by niczego nie przeoczyć, przeżyć je godnie i w
bliskości TEGO, do którego podążamy!? Dokonujemy swoistego rachunku sumienia z
minionych lat, minionego życia… Wystarczy, że naszym „słuchaczem” będzie tylko
nasz Pan Jezus Chrystus. To przed Nim stajemy w prawdzie, nic się przed Nim nie
ukryje! Ważne, abyśmy uświadomili sobie, ile w nas prawdy, ile fałszu. Abyśmy
oczyszczali się z brudu, który przez minione lata przykleił się do naszych
serc, do naszej duszy. Ideałem nie jest nikt z nas, tylko Maryja była wolna od
skazy grzechu pierworodnego. Miłosierdzie Chrystusowe jest jednak tak wielkie, nieogarnione
ludzkim rozumem, warto Mu zawierzyć swój los, przeprosić za to, co było i
powierzyć Mu to, co jeszcze przed nami. To bowiem niezawodny Przyjaciel, to
Ten, który zawsze pomaga, choć nie zawsze łatwo nam w to uwierzyć.
Skąd
się wzięły takie refleksje? Przecież nie tylko z racji jesiennej niepogody (zresztą
akurat teraz świeci słońce). W ostatnim czasie odchodzi wiele osób, biorę
udział w pogrzebach… Nie zawsze są to odejścia starszych ludzi, których „miarą
życia jest lat siedemdziesiąt, osiemdziesiąt”, jak czytamy w Starym Testamencie.
Przed Boskim Majestatem stają ludzie w sile wieku. Dlatego warto zadumać się nad
swoim życiem, aby kiedy Pan nas powoła, móc spojrzeć Mu w twarz z uśmiechem i
czystym sercem!
Wpis:
9 listopada g. 12:10