Nie
chciałabym dosłownie powtarzać myśli przekazanych dwa lata temu, ale nie mogę się
uwolnić od świadomości, że moja fascynacja Chrystusem wciąż trwa. Zwłaszcza
teraz, w Roku Miłosierdzia, wprawdzie już się kończącym, ale waga wielkiej jego
ważności wciąż jest aktualna. I ciągle zachwyca! Uświadamia wciąż na nowo, jak
wielkim jest ON – JEZUS CHRYSTUS!
Ciągle
odkrywam inne powody tej fascynacji… Logicznie nie można jej wytłumaczyć! Fascynacja jest zachwytem, w
odróżnieniu od egzaltacji, jest „procesem” ciągłym, który nie wygasa, wręcz
przeciwnie – wciąż jest coraz większy, szczery i bardziej radosny… Po dwóch
latach mogę to nie tylko powtórzyć, ale jeszcze mocniej zaakcentować. Bo –
myślę – że im bardziej zbliżamy się do Niego, im częściej z Nim rozmawiamy, im
częściej gościmy Go w swym sercu, tym więcej On nas ubogaca, wyostrza
spojrzenie na dobro i zło, napełnia nas swoją miłością; zdajemy się patrzeć na
świat i ludzi Jego oczami. Dzieje się tak jakby bez naszej woli, tak po prostu!
Zatem
– czym fascynuje mnie Chrystus? Ciągle, nieustannie swoją obecnością! Wielki
Bóg – Syn Boga – ukryty w małym kawałku Chleba! Jak to przeczy naszej pysze,
która podpowiada nam wysokie mniemanie o sobie. Ten mały kawałek Chleba jest dostępny
dla każdego! Kimkolwiek jestem, kimkolwiek jesteś - mamy możliwość przyjęcia Go
do swego serca. Wystarczy, aby ono było czyste! Ale w swej miłości Chrystus
zaprasza do oczyszczenia się z grzechów – czeka każdego dnia w konfesjonale, by
nas przygarnąć, przytulić i… poprowadzić dalej.
Właśnie
Rok Miłosierdzia z całą mocą akcentuje miłość Boga do człowieka. Ten czas
wkrótce się skończy, ale… pozostaje Chrystusowa Miłość – nieustająco piękna,
wszechogarniająca, bezinteresowna, niezawodna!
Moja
fascynacja Panem Jezusem ciągle trwa…
Wpis: 5 listopada g. 11:20