środa, 2 września 2015

Kochać naszych braci?

„Kochać naszych braci nie znaczy kochać ich sentymentalnie, ponieważ Chrystus nakazuje nam kochać nawet nieprzyjaciół. Oznacza to chcieć autentycznego dobra i czynić wszystko, by osiągnąć je wraz z nimi. Ten wysiłek wymaga całkowitego zapomnienia o sobie. (…)
Kochać naszych braci to nie znaczy sprawiać im zawsze przyjemność. To wcale nie to! Nie jest to także systematyczne zabieganie o to, żeby oni nas kochali. Przeciwnie, to oznacza być zdecydowanym – o ile zachodzi taka potrzeba – do zadania im cierpienia dla ich własnego dobra. (…)
Będziemy sądzeni z tej właśnie miłości konkretnej, wyrażonej w czynach, przez dar dla innych, nawet za cenę niezrozumienia i prześladowań. (…)
Zaangażowanie się chrześcijanina różni się istotnie od zaangażowania niechrześcijanina spojrzeniem wiary ukierunkowanym na cel, a niekiedy stosowanymi środkami:
·        Cel – to Chrystus, którego chrześcijanin kocha i któremu służy w swoich braciach: Kocham mego bliźniego jak siebie samego z miłości do Boga.
·        Środki dla chrześcijanina – to nie zapominać nigdy, że osoby należy wyzwalać przez struktury, indywidualnie i zbiorowo; nie manewrować tymi osobami, lecz działać razem z nimi; walczyć z miłości, a nie w trosce o zysk i rezultaty czysto materialne lub buntować się z powodu urazy lub nienawiści.
     Nie zapominajmy jednak, że ten, kto autentycznie kocha swych braci, oddając się im konkretnie w sprawach doczesnych, nawet jeśli nie zna Pana Boga, kocha Go, nie wiedząc o tym.” Michel Quist