„Kochać naszych braci nie znaczy kochać
ich sentymentalnie, ponieważ Chrystus nakazuje nam kochać nawet nieprzyjaciół. Oznacza
to chcieć autentycznego dobra i czynić wszystko, by osiągnąć je wraz z nimi.
Ten wysiłek wymaga całkowitego zapomnienia o sobie. (…)
Kochać naszych braci to nie znaczy
sprawiać im zawsze przyjemność. To wcale nie to! Nie jest to także
systematyczne zabieganie o to, żeby oni nas kochali. Przeciwnie, to oznacza być
zdecydowanym – o ile zachodzi taka potrzeba – do zadania im cierpienia dla ich
własnego dobra. (…)
Będziemy sądzeni z tej właśnie miłości
konkretnej, wyrażonej w czynach, przez dar dla innych, nawet za cenę
niezrozumienia i prześladowań. (…)
Zaangażowanie się chrześcijanina różni
się istotnie od zaangażowania niechrześcijanina spojrzeniem wiary
ukierunkowanym na cel, a niekiedy stosowanymi środkami:
·
Cel
– to Chrystus, którego chrześcijanin kocha i któremu służy w swoich braciach:
Kocham mego bliźniego jak siebie samego z miłości do Boga.
·
Środki
dla chrześcijanina – to nie zapominać nigdy, że osoby należy wyzwalać przez
struktury, indywidualnie i zbiorowo; nie manewrować tymi osobami, lecz działać
razem z nimi; walczyć z miłości, a nie w trosce o zysk i rezultaty czysto
materialne lub buntować się z powodu urazy lub nienawiści.
Nie zapominajmy jednak, że ten, kto
autentycznie kocha swych braci, oddając się im konkretnie w sprawach
doczesnych, nawet jeśli nie zna Pana Boga, kocha Go, nie wiedząc o tym.” Michel
Quist