poniedziałek, 3 listopada 2014

Pozbierane myśli o cierpieniu…

W kontekście listopadowych dni, w których nasze myśli sięgają ku innej płaszczyźnie i innemu wymiarowi życia, warto zastanowić się nad cierpieniem… To ono przecież najczęściej poprzedza przejście człowieka na drugi brzeg. Cierpienie dotyka każdego z nas! Czy tego chcemy, czy też nie! Ma różny wymiar – sięga zarówno ciała, jak i duszy… Już kiedyś w tym miejscu zastanawiałam się nad sensem i wartością cierpienia… Jaką zatem ma wartość? Ma! Same tylko radości nie uszlachetniają, nie pozwalają dostrzec prawdy o życiu… Jeżeli jest tylko dobrze, to jest niedobrze! – mówił ks. Jan Twardowski…
 „Poprzez śmierć Chrystusa na drzewie życia ludzkie cierpienie w chorobie nabiera nowego sensu i wartości, przekraczające wymiar ziemski.” – to słowa św. Jana Pawła.
„Sens cierpienia w kategoriach ludzkich nie jest możliwy do zrozumienia i człowiekowi nie pozostaje nic innego, jak wobec majestatu choroby z pokorą zwrócić się do lekarza dusz i ciał, jakim jest Jezus Chrystus. Cierpienie w chorobie przyjmowane z wiarą nie może choremu już odebrać pokoju i szczęścia, albowiem opromienia je blask zmartwychwstania Odkupiciela świata. Pokonanie śmierci i cierpienia przez Chrystusa staje się jednocześnie etapem drogi prowadzącej do pełni nieśmiertelnego życia.” („Miłujmy się”) Zatem rodzi nadzieję! Pan Jezus nigdy nie zostawia nas samych! Jest z nami – jeżeli tylko tego zapragniemy! – codziennie przychodzi w postaci małego kawałka Chleba i poprzez tę obecność obdarza nas swoją mocą.
Jest jeszcze inny aspekt wartości cierpienia… ma ono moc oczyszczającą! Pozwolę sobie przytoczyć słowa mało znanego św. Pawła od Krzyża: „Męczeństwo wewnętrznych bólów, które znosisz jest skarbem płynącym od chrzcielnicy świętej miłości i  jest to wielka łaska, którą błogosławiony Bóg daje tobie.  (…) Takie święte męczeństwo  tworzy cudowne skutki w duszy  - jednym z nich  jest  oczyszczenie z wszystkich  niedoskonałości jak czyni ogień czyśćca i dlatego  może być nazwane oczyszczającym cierpieniem." „Przez swe cierpienia jesteś oczyszczana z niedoskonałości, których nawet nie jesteś świadoma, a dusza twa  staje się jak kryształ, w którym świeci światło Boskiego Słońca.”
„Wyobraź sobie rzeźbiarza, który zamawia kawałek drewna, z którego pragnie uformować piękny posąg. Drwale przynoszą do jego pracowni nierówną i bezkształtną kłodę. Rzeźbiarz zaczyna ją wygładzać, używając najpierw siekierki, potem piły, potem hebla, a w końcu dłuta. Co robi drewno? Czy stawia jakiś opór? Nie, pozwala nad sobą pracować aż stanie się pięknym posągiem. Tak działa Boski Artysta. Mając na względzie oczyszczenie duszy z jej niedoskonałości i jakby polerując ją, pozwala On demonom nękać ją pokusami, a potem sam ją próbuje poprzez pustynie i opuszczenie. Jeśli (dusza) zniesie te próby z cierpliwością i wyrozumiałością, udoskonali się i stanie się pięknym posągiem, zasługującym na miejsce w galerii sztuki niebios.”