W
kontekście listopadowych dni, w których nasze myśli sięgają ku innej
płaszczyźnie i innemu wymiarowi życia, warto zastanowić się nad cierpieniem… To
ono przecież najczęściej poprzedza przejście człowieka na drugi brzeg. Cierpienie
dotyka każdego z nas! Czy tego chcemy, czy też nie! Ma różny wymiar – sięga zarówno
ciała, jak i duszy… Już kiedyś w tym miejscu zastanawiałam się nad sensem i
wartością cierpienia… Jaką zatem ma wartość? Ma! Same tylko radości nie
uszlachetniają, nie pozwalają dostrzec prawdy o życiu… Jeżeli jest tylko dobrze, to jest niedobrze! – mówił ks. Jan
Twardowski…
„Poprzez śmierć Chrystusa na drzewie życia
ludzkie cierpienie w chorobie nabiera nowego sensu i wartości, przekraczające
wymiar ziemski.” – to słowa św. Jana Pawła.
„Sens
cierpienia w kategoriach ludzkich nie jest możliwy do zrozumienia i człowiekowi
nie pozostaje nic innego, jak wobec majestatu choroby z pokorą zwrócić się do
lekarza dusz i ciał, jakim jest Jezus Chrystus. Cierpienie w chorobie
przyjmowane z wiarą nie może choremu już odebrać pokoju i szczęścia, albowiem
opromienia je blask zmartwychwstania Odkupiciela świata. Pokonanie śmierci i
cierpienia przez Chrystusa staje się jednocześnie etapem drogi prowadzącej do
pełni nieśmiertelnego życia.” („Miłujmy się”) Zatem rodzi nadzieję! Pan Jezus
nigdy nie zostawia nas samych! Jest z nami – jeżeli tylko tego zapragniemy! –
codziennie przychodzi w postaci małego kawałka Chleba i poprzez tę obecność obdarza
nas swoją mocą.
Jest jeszcze
inny aspekt wartości cierpienia… ma ono moc oczyszczającą! Pozwolę sobie
przytoczyć słowa mało znanego św. Pawła od Krzyża: „Męczeństwo wewnętrznych bólów, które znosisz
jest skarbem płynącym od chrzcielnicy świętej miłości i jest to wielka
łaska, którą błogosławiony Bóg daje tobie. (…) Takie święte
męczeństwo tworzy cudowne skutki w duszy - jednym z nich
jest oczyszczenie z wszystkich niedoskonałości jak czyni ogień
czyśćca i dlatego może być nazwane oczyszczającym cierpieniem." „Przez
swe cierpienia jesteś oczyszczana z niedoskonałości, których nawet nie jesteś
świadoma, a dusza twa staje się jak
kryształ, w którym świeci światło Boskiego Słońca.”
„Wyobraź sobie rzeźbiarza, który zamawia kawałek drewna, z którego
pragnie uformować piękny posąg. Drwale przynoszą do jego pracowni nierówną i
bezkształtną kłodę. Rzeźbiarz zaczyna ją wygładzać, używając najpierw
siekierki, potem piły, potem hebla, a w końcu dłuta. Co robi drewno? Czy stawia
jakiś opór? Nie, pozwala nad sobą pracować aż stanie się pięknym posągiem. Tak
działa Boski Artysta. Mając na względzie oczyszczenie duszy z jej niedoskonałości
i jakby polerując ją, pozwala On demonom nękać ją pokusami, a potem sam ją
próbuje poprzez pustynie i opuszczenie. Jeśli (dusza) zniesie te próby z
cierpliwością i wyrozumiałością, udoskonali się i stanie się pięknym posągiem,
zasługującym na miejsce w galerii sztuki niebios.”