O pracy nad sobą można mówić wiele i w
różnych aspektach… Na pewno jest to praca nieustanna i długa, tak długa, jak
trwa życie. Myślę, że pierwszym warunkiem czy też – jak kto woli - jej początkiem,
jest świadome jej podjęcie. Bo co z tego, że chcę być lepszym człowiekiem
(lepszym od samej siebie), jeżeli nie uświadomię sobie własnych błędów i nie
zapragnę z nimi walczyć…
Kolejne pytania, to… Co mi przeszkadza?
Co mnie hamuje? Co nie pozwala wyzwolić się z błędów, niedoskonałości? Jako
świadomy swej drogi homo sapiens muszę
odpowiedzieć sobie na te pytania, inaczej bowiem nie pokonam progu własnych
niedoskonałości…
Pewnie zadajecie sobie pytanie w
rodzaju: Po co to piszeę Ano dlatego, że nietrudno zauważyć narastającego
zła w świecie… Drzemie ono w każdym z nas, jako że jesteśmy wszyscy bez wyjątku
(czy tego chcemy czy też nie!) skażeni grzechem pierworodnym.
Gotowej recepty na bycie dobrym
człowiekiem nie ma… Chociaż?! Są przecież kamienne tablice, na których zostały
wyryte przykazania – uniwersalne prawdy nie tylko dla wierzących w Pana Boga. Bardzo
chętnie podjęłabym dyskusję o tych odwiecznych prawdach… Bo przecież gołym
okiem widać, jak często życie toczy się na opak, ile w nim złości, nienawiści,
zawiści… Dlaczego? Pytam… Jakże często padają pytania w rodzaju: A gdzie Ty, jesteś,
Panie Boże? Odpowiedź jest bardzo prosta
i jednoznaczna: Tam, gdzie Mnie umieściłeś, człowieku! Jeżeli nie ma dla Mnie
miejsca w twoim sercu, w twoim domu, we wszystkim, co z moją pomocą osiągnąłeś,
to jak ci mam pomóc? Obdarzyłem cię przecież wolną wolą, nikomu się nie
narzucam!
To takie myśli, które snują mi się po
głowie…