Homilia
była piękna; miała odniesienie do Ewangelii. Nie wiem, czy uda mi się
odzwierciedlić jej głęboki sens, ale przynajmniej spróbuję… Pragnę zwrócić uwagę na dwa poruszone w niej aspekty…
Milczenie i opuszczenie (rzekome!) człowieka przez Boga oraz umiejętność
dzielenia się… O pierwszej sprawie jutro, zacznę od drugiej… Kapłan przywołał
dwie znane postaci świętych – Jana Bosko i Filipa Nereusza. Żyli w różnych
czasach, ale obydwu cechowała autentyczna miłość bliźniego. Działali na rzecz:
Jan Bosko - ubogich chłopców z okolic Turynu, a Filip – na rzecz biednej
społeczności w Rzymie… Zdarzało się, że przy wydawaniu posiłków zabrakło chleba
lub zupy… I co wtedy? Wtedy z pomocą przybywał sam Chrystus! Chleb „rozmnażał”
się w rękach Jana, a zupy ciągle „przybywało” w kuchni Filipa…
Nasunęła
mi się pewna refleksja… Co to znaczy mnożyć chleb? To pojęcie można znacznie
rozszerzyć! Każdy z nas może dostąpić łaski „rozmnazania”, tylko… musi tego
zapragnąć! Bo chleb można pojmować również symbolicznie… Pojęcie „chleb” ma
wiele imion! Jest symbolem szeroko pojętego dobra, miłości, miłosierdzia, altruizmu,
życzliwości i gościnności, bytu, ale też mądrości i światłości… Łamanie się z
kimś chlebem jest symbolem przyjaźni…
Zatem…
można, a nawet trzeba dzielić się tym wszystkim, co chleb symbolizuje! Tyle
pięknych znaczeń można przenieść na swoje życie, na każdy dzień naszego
istnienia… Pan Jezus dzielił chleb wśród kilkutysięcznego tłumu ludzi
podążających za Nim w oczekiwaniu na Jego krzepiące słowa. Natomiast my –
zwyczajni ludzie – zawsze możemy podzielić się przyjaźnią, dobrym słowem i miłością!
Tym wszystkim, co bliźniemu sprawi radość!