czwartek, 12 lipca 2012

Wspomnień czar zatrzymany w kadrze...

Dzisiaj chciałabym wrócić do rodzinnych korzeni… Może pamiętacie, że na początku  blogu podzieliłam się informacją, iż wśród moich zainteresowań jest pasja związana właśnie z poszukiwaniem rodzinnych korzeni… Zachęcałam wtedy (i nadal zachęcam) do cierpliwego (albo i niecierpliwego) zbierania informacji o swoich przodkach… W końcu „urośnie” z tego wielkie drzewo genealogiczne!
Nie będę Was zanudzać szczegółami życiorysów moich antenatów, aczkolwiek są niezwykle ciekawe… I sięgają aż XVI wieku… Budzą refleksje o przemijaniu i kruchości ludzkiego życia, niekiedy wnoszą też szczyptę humoru i  radości… Warto wiedzieć, skąd nasz ród…
Ale… ponieważ te poszukiwania trzeba od czegoś zacząć, więc sugeruję, aby odnaleźć stare zdjęcia. To wielki skarb! Jestem tym szczęśliwcem, że mam ich sporo, bo zarówno mój Ojciec, jak i Dziadek przywiązywali wielką wagę do uwieczniania różnych etapów życia w rodzinie.

Poniżej umieściłam zdjęcia ponad stuletnie – są ciekawe, bo nie tylko pokazują ludzi, ale można z nich odczytać charakter osobowości (w końcu twarz jest nośnikiem naszych myśli i uczuć), pewne rysy dawnej obyczajowości, która dzisiaj może nas i śmieszy, ale na pewno również wzrusza, jak chociaż by poniższe zdjęcie…



                                          
To są moi dziadkowie Marceli i Stanisława wraz z dwójką najstarszych dzieci - Stefanem i Janem w 1904 roku. Ten  mały chłopiec w  śmiesznym białym stroju i wielką kokardą  - to mój Ojciec, mały Stefciu.



   To już dziesięć lat później, gdy Stefciu ma czternaście lat, Jasiek - dziesięć, Andrzej - dziewięć, a Zosia  - sześć.