I znowu o pokorze! Dlaczego aż tyle i tak często?! – pytacie pewnie ze zniecierpliwieniem… Tak, to prawda! Wydawało mi się, że o pokorze wiem już wszystko…
Że to niezwykła cecha…
Że odznaczało się nią wielu świętych…
Że bardzo podoba się Panu Bogu…
Że znam ludzi, którzy imponują mi swoją pokorą – taką prawdziwą, nie na pokaz…
Że bardzo chciałabym być pokornym człowiekiem w różnych sytuacjach, które niesie życie…
Tymczasem… wystarczy przekroczyć próg szpitala, odwiedzić chorych przyjaciół, by cała wiedza o pokorze prysła jak bańka mydlana! Tutaj właśnie ma człowiek możliwość wykazania się pokorą –
wobec ludzkiego nieszczęścia,
cierpienia,
w obliczu własnej niemocy,
bezradności,
wobec braku dobrych słów, niosących ukojenie…
Jakim małym wydaję się sobie człowiekiem! Nie umiem powiedzieć nic sensownego, nie umiem pocieszyć na miarę oczekiwań…
Ale Ty, Jezu, w którego uzdrawiającą moc wierzę całym sercem, Ty możesz wszystko! Zapewne bardzo nieudolnie, ale równie gorąco proszę Cię,
stań przy chorych, którzy wierzą w Twoją nieograniczoną moc,
którzy Ci tak bardzo ufają, pomóż im!
Pomóż także tym, którzy Ci nie ufają i czują się bardzo samotni w walce z chorobą…
Pomóż wszystkim, bo trudno nieść krzyż bez Twojej pomocy!!!
Panie, mój Boże, wołam do Ciebie we dnie,
żalę się przed Tobą w nocy.
Niech dotrze do Ciebie moja modlitwa,
nakłoń ucha na moje wołanie.
Z Psalmu 88