Czy zastanawialiście się kiedyś nad sensem swojego życia? Ja – coraz częściej… Prawdę mówiąc, wszystko, co piszę, tego dotyczy – bezpośrednio albo pośrednio, ale zapytajmy jeszcze raz – może wspólnie: Co jest sensem mojego życia? Gdzie upatruję jego głębszej treści? Usłyszałam bowiem taką myśl – nie wiem, komu należy ją przypisać – myśl, która wydaje mi się godna głębszej refleksji… Szukaj szczęścia w sensie życia, a będziesz szczęśliwy. Jak się ma sens życia do szczęścia? To zdanie samo w sobie jest odpowiedzią…
Bo jeżeli nie widzimy tegoż sensu, to co jest warte nasze życie? Po co żyjemy? Po co się trudzimy? Jakiemu celowi służą nasze wszystkie codzienne zabiegi?
Nie chodzi przecież o czysto teoretyczne rozważania w stylu wielkich filozofów, ale takie, które pozwolą nam żyć pięknie, uczciwie i użytecznie… Dla siebie i innych, bo przecież nie mieszkamy na bezludnej wyspie! Do jakich doszłam wniosków? Postawiłam sobie kilka tez, które chciałabym udowodnić swym życiem.
We wszystkim, co robię, staram się mieć odniesienie do Boga…
Żyć według Jego przykazań…
Żyć tak, aby nie trzeba się wstydzić swoich czynów…
Nie zgnuśnieć w oczekiwaniu na przysłowiową „gwiazdkę z nieba”, ale wypełniać swe życie ciekawymi pasjami…
I nie narzekać, bo to człowieka pogrąża w smutku!
Nieść radość – Bożą radość, która nigdy nie gaśnie…
Czy mi się to udaje? Nie zawsze, ale samo uświadomienie sobie sensu własnego życia, już daje poczucie szczęścia, bo wiem, w jakim kierunku podążam!