sobota, 4 października 2025

 

O Mszy świętej można nieskończenie! Ponieważ kolejny raz na spotkaniach wspólnoty św. Ojca Pio rozważamy wartość Najświętszej Eucharystii, postanowiłam wrócić do tego misterium… Wiem z całą pewnością, że jest to temat nigdy niewyczerpany – podobnie, jak wielka, niezgłębiona jej wartość. O Najświętszej Eucharystii pisali wielcy Święci; wymienię zaledwie kilku: Tomasz z Akwinu, Józef Sebastian Pelczar, Edyta Stein, Urszula Ledóchowska, s. Faustyna, Jan Paweł II, Benedykt XVI… Któż bowiem nie doświadczył wielkich łask, płynących z Najświętszej Ofiary! Któż nie fascynował się jej wielką tajemnicą?!  

Już kilkanaście lat temu napisałam, że Msza św. w moim życiu znaczy bardzo wiele. Jest czymś ogromnie ważnym, żeby nie powiedzieć – najważniejszym! Mój dom rodzinny stał naprzeciwko kościoła, nietrudno więc było zrobić parędziesiąt kroków z rodzicami, babcią czy braćmi, z koleżankami z Ruchu Eucharystycznego… To nie był tylko niedzielny obowiązek , ale wielkie pragnienie, które w miarę upływu lat rosło. Jest to bowiem tak, że im częściej chodzisz do kościoła, tym bardziej pragniesz spotkać się z Jezusem! W ciszy, skupieniu, w Jego wszechogarniającej miłości – na przekór lenistwu, krytyce i złym podszeptom! Wiesz, że ON tam jest – ukryty w małym tabernakulum… Patrzy na ciebie, wsłuchuje się bardzo uważnie w bicie twego serca, w twoje problemy i bardzo pragnie ci pomóc!

Z Jezusem jest tak, jak z ukochaną osobą, z którą chce się ciągle przebywać, patrzeć na nią, słuchać jej głosu, być jak najbliżej i jak najczęściej…

Kocham Jezusa, choć bardzo nieudolnie. Ale pragnę być z Nim codziennie, u Niego szukam siły i mocy.

Msza św. – to codzienna, bezkrwawa ofiara Chrystusa. Jakże więc nie być jej świadkiem i uczestnikiem? Jakże więc nie stanąć pod krzyżem i stamtąd czerpać miłość, cierpliwość i samo dobro – tak bardzo nam potrzebne w niełatwej codzienności!

 

Wpis: 4 października godz. 17:05