poniedziałek, 14 marca 2016

O innych „wymiarach” krzyża

Doświadczenie krzyża jest potrzebne każdemu! Brzmi to tylko pozornie paradoksalnie, ale w rzeczywistości jest ze wszech miar i potrzebne, i sensowne. To stara prawda, wybrzmiewająca nie tylko z kart Pisma Świętego, ale poparta także mądrością ludową. Przypominam sobie w tym momencie słowa starców z Chóru w Mickiewiczowskich „Dziadach” (cz. II): „Kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nigdy nie zazna słodyczy w niebie”. Można na te słowa spojrzeć też w nieco innym wymiarze… Jakim będziesz (będę) człowiekiem, jeżeli nigdy nie dotknie cię  cierpienie, choroba, zło pod najróżniejszą postacią, które również jest krzyżem? Tylko lalka Barbie jest wiecznie uśmiechnięta, zadowolona ze swojej ślicznej buzi. Człowiek żyje, obrasta w różne zdarzenia, często zupełnie niezaplanowane i nieprzewidziane. Jeżeli nie dotknie go krzyż, to stanie się bezduszną lalką, która nie potrafi tak naprawdę cieszyć się wielkim dobrem, które zsyła nam Bóg, która nie jest w stanie dostrzec drugiego człowieka z jego wszystkimi problemami, która naprawdę nie potrafi kochać i egoistycznie spogląda na świat. Widzi tylko swoje „ja”, któremu pragnie podporządkować świat. Jest jeszcze inny aspekt przyjęcia krzyża… Krzyż uczy siły w walce ze złem, z niedobrymi nawykami, przyzwyczajeniami, uczy stawania się pełnym człowiekiem! Krzyż pozwala nam odnaleźć się w całkiem innej przestrzeni – nieograniczonej egoizmem!
Mimo że własny krzyż jawi się często jako ciężar nie do uniesienia, trzeba go przyjąć z miłością i pokorą. Akceptując swój krzyż, jesteśmy bliżej Chrystusa – nigdy sami! Mocni Jego mocą!
Wpis: 14 marca g. 9:15